23
Cisza, która między nimi zapadła, była przytłaczająca. Wyznanie Daniela wisiało w powietrzu, sprawiając, że stawało się gęste, aż ciężko im było oddychać Chłopak zaczynał żałować, że powiedział Kindze prawdę, że powiedział cokolwiek. Mógł przecież po prostu skłamać, stwierdzić, że nie chce. Zerwałaby z nim najprawdopodobniej co prawda, ale przynajmniej nie uważałaby, że jest nienormalny. Że coś z nim nie tak. Bo tak pewnie teraz myślała. Musiała.
- To dlatego twoje związki się zazwyczaj rozpadały? – Jej głos był łagodny, jak zawsze gdy mówiła do niego, słychać w nim było jednak niepewność. Nie słyszał w nim złości czy potępienia, a tego właśnie się spodziewał. Skinął głową, nie będąc w stanie odpowiedzieć. Nie wiedział jak powinien się zachować, co zrobić, co powiedzieć.
- Nigdy nie byłam z kimś aseksualnym.
- Ja też – powiedział, zanim zdążył ugryźć się w język. Od razu zaczął tego żałować, jednak Kinga ku jego zdumieniu, roześmiała się. Kochał jej śmiech, ale w tej chwili zastanawiało go tylko czy jest to zwykły śmiech rozbawienia, czy też wynik nerwów. Potem jednak ponownie zapadła między nimi cisza. Już nie taka ciężka, ale nadal bardzo niezręczna. Daniel przejechał dłonią po włosach i wziął głęboki oddech. Musiał zebrać się w sobie. To on zaczął tę rozmowę, więc to on powinien ją skończyć.
- Wiem, że to oznacza koniec... - Nie zdążył dokończyć rozpoczęto zdania, które powstało z jego ledwie co zebranych myśli, bo Kinga gwałtownie wstała z łóżka.
- Uważasz, że z tobą zerwę? Uważasz, że nie podoba mi się twoja orientacja? Że jest problemem? I dlatego nie możemy być razem? – Z każdym słowem jej głos przybierał coraz bardziej gniewny ton. Daniel po prostu pokiwał głową, nie wiedząc co takiego miałby jej odpowiedzieć. Dodatkowo był zbyt zaskoczony jej reakcją. Dziewczyna tylko pokręciła głową. Podeszła do niego i chwyciła jego dłonie, splatając przy tym ciasno ich palce.
- Kocham cię i nic innego mnie nie obchodzi. – Ucałowała ich splecione dłonie, zaciskając je przy tym jeszcze mocniej, jakby chciała pokazać, że nie wypuści go tak łatwo, a następnie złożyła krótkiego całusa na ustach chłopaka. Powiedzieć, że był zaskoczony to jak nic nie powiedzieć, było to zdecydowanie za mało. O wiele za mało. Spodziewał się wszystkiego, ale nie tego co usłyszał. Zwłaszcza, że Kinga była pierwszą osobą, której powiedział wprost o co chodzi. Pierwszą osobą, której przyznał się do swojej orientacji. Pierwszą osobą – oprócz niego – która wiedziała.
- Ale... seks... - wymamrotał zdezorientowany i zawstydzony. Podejrzewał, że był cały czerwony, czuł jak bardzo pieką go policzki. Wyglądał też pewnie jak ryba z tymi szeroko rozchylonymi ze zdziwienia ustami.
- Wiesz, nie tylko mężczyźni potrafią zaspokajać kobiety – prychnęła Kinga, co tylko spotęgowało zdezorientowanie Daniela. Czy dziewczyna była biseksualna? Czy proponowała mu właśnie otwarty związek, w którymi ona sypia tylko z dziewczynami? Nie wiedział czy to prawda, czy o to jej chodziło, ale o co innego? Na pewno jednak, nie wiedział co na to powinien odpowiedzieć. Nie wiedział jak zareagować. Na całe szczęście dziewczyna szybko zorientowała się, że chłopak nic nie rozumie z jej słów. Westchnęła tylko, ale jej twarz i tak rozświetlał czuły uśmiech. Podeszła do białej komody, po czym otworzyła ostatnią szufladę. Leżało w niej kilka, wyglądających bardzo niewinnie pudełek. By tym razem nie nadwyrężać mózgu chłopaka i nie kazać mu się niczego domyśleć, co by znowu nie dotarł do jakichś dziwnych wniosków, Kinga od razu otworzyła jedno z nich, ujawniając leżący w środku niewielkich rozmiarów wibrator. Teraz w końcu do chłopaka dotarło co tak naprawdę dziewczyna miała na myśli.
- Posłuchaj, nie wiem czy nam się uda, ale żadna para nigdy nie ma na to gwarancji. Chcę spróbować. – Patrzyła na niego tymi swoimi ślicznymi błękitnymi oczami. Widział w nich ciepło, które przenikało każdą komórkę jego ciała. Widział w nich miłość. Widział, że jej zależy. Czuł, że jej zależy. Że naprawdę chce spróbować być z nim. Jego oczy zaszkliły się. Nigdy nawet nie pomyślał, żeby chociaż marzyć o czymś takim. O kimś takim. Myślał, że jej popsuty, że coś z nim nie w porządku. Że nie zasługuje, by być z kimś tak na dłużej. A może nawet na zawsze. Dopiero teraz gdy patrzył w oczy Kingi, zrozumiał, że wszystko z nim w porządku. Że nie ma powodu do wstydu. Zrobił więc jedyną odpowiednią w tym momencie rzecz – objął Kingę i przytulił z całej siły, mocno przyciskając ją do siebie. Schował głowę w zgięciu jej szyi, by poczuć jej uspokajający zapach i łamiącym się głosem szepnął:
- Kocham cię.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro