Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

𝐓𝐇𝐄 𝐑𝐄𝐀𝐒𝐎𝐍 𝐎𝐅 𝐖𝐇𝐘

𝐆𝐑𝐀𝐏𝐇𝐈𝐂 𝐃𝐄𝐒𝐈𝐆𝐍
➥ cover: 
LaBellaMuerte1.

➥ banner:
LaBellaMuerte1.

꧁____________________________꧂

𝐎𝐍𝐄 𝐒𝐇𝐎𝐓

꧁____________________________꧂

— Panie Dyrektorze? — Rękę podniosła niska, piegowata dziewczynka, której szata wskazywała na Hufflepuff. Starszy mężczyzna z uśmiechem odwrócił się i skinął głową, jednocześnie pokazując, że może kontynuować. Wstała z krzesła i zmarszczyła brwi. Nie była pewna swojej odwagi przy zadawaniu tego pytania. — Dlaczego Voldemort był zły? — zapytała cicho, a przez salę przeszła fala głośnych szeptów i niepohamowanych śmiechów.

— Bardzo dobre pytanie, Susan. — Dumbledore stanął na środku sali i przeleciał wzrokiem po przerażonych twarzach uczniów, którzy dość szybko zmienili swój nastrój. Nikt nie spodziewał się tego, że nauczyciel faktycznie może udzielić im odpowiedzi. Za to on właśnie to planował. — Pozwólcie, że opowiem wam krótką historię — powiedział i pojedynczo machnął różdżką, na co przed wszystkimi ukazało się coś, co przypominało tablicę. Składała się z białego i szarego dymu, który tworzył jakiś obraz.

Dzieci skupiły się na nim, a po chwili ujrzały sceny z dwójką uczniów. Dziewczyna należała do Gryffindoru, a chłopak do Slytherinu. Zobaczyli zbliżającą się do ślizgona tajemniczą piękność, która po zbliżeniu się cmoknęła delikatnie jego usta. Obraz się zmienił, przez co teraz oglądali splecione dłonie nastolatków.

Chwilę potem ujrzeli wymykającą się ciemnowłosą, która uważnie obserwowała ruchy dyżurującego nauczyciela. Z lekkim niepokojem przemknęła się bokiem i wylądowała w tajnym przejściu do Hogsmeade. Cofnęła się, kiedy ktoś dotknął jej ramienia. Podskoczyła z cichym piskiem i wpadła w ręce wcześniej widzianego przez uczniów chłopaka. Uśmiechnęła się i ustała o własnych siłach, spoglądając w czarne oczy ukochanego. Tęczówki nastolatka wyglądały na co najmniej zadowolone obecnością ukochanej, ale widownia upewniła się w tym dopiero wtedy, gdy delikatnie objął nastolatkę. Ona sama wydawała się zaskoczona, i to na tyle bardzo, że musiała się go o to spytać... A przynajmniej takie wrażenie sprawiała. Chłopak nie okazywał jej uczuć?

Każdy uczeń z zachwytem w oczach podziwiał urodę gryfonki, której imienia nawet nie znał. Nazywała się Astoria i to właśnie ona skradła zimne serce Toma Riddle'a. Ciemne do ramion kosmyki otulały smukłą twarz i pogłębiały trupią bladość dziewczyny. Dawały też wrażenie często przeczesywanych.

Chłopak usiadł na jednoosobowej ławce i przenosząc ją na swoje kolana, delikatnie cmoknął. Jedną dłoń ułożył na jej plecach, a drugą na włosach, w których zanurzał palce i powoli przejeżdżał po całej ich długości. Wtuliła się w jego ramię, a uczniowie w sali dzięki temu mogli dojrzeć jasnozielone oczy, które kryły się pod wyraźnie widocznymi rzęsami. Przy chłopaku wyglądała na wyjątkowo małą, ale bardzo możliwe, że zawiniła temu szczupła sylwetka i średni wzrost.

Mimo kilku ujęć z ukochanym, klasa nie mogła go dobrze opisać. Dym na nim był bardzo rozchwiany i szalał na wszystkie strony. Przeciwnie niż spokojne pociągnięcia na postaci Astorii.

Scena poszła dalej, ale tym razem usłyszeli również ich głosy. Oni się... kłócili? Na dworze panowała głucha noc, a wspomniana para nie próbowała zachowywać się cicho. Wiedzieli, że o tej porze nikt nie zaglądał w tę część szkoły.

— Jesteś gryfonką! Nie myślałaś, że będę zdolny zakochać się w zdrajczyni krwi! — wykrzyknął Tom, który wydawał się spanikowany. Dokładnie tak, jakby chciał zakończyć ich relację jak najszybciej. I tak właśnie było. Uśmiech dziewczyny zaczął go przytłaczać i samoistnie zmieniać. Nie chciał tego. Zdawał sobie sprawę ze swoich uczuć w jej kierunku, ale nie mógł pozwolić na zaprzepaszczenie jego okrutnie dużej ambicji.

Spojrzała na niego, ale nie była zaskoczona czy zła, ponieważ znała przyczynę tych słów. Chłopak już wcześniej próbował to zrobić, ale nie potrafił wytrzymać widoku smutnej ukochanej, którą musiał ciągle oglądać na korytarzach. Nieczęsto okazywał jej miłość, ale zawsze był delikatny i starał się do tego przyzwyczaić. Po prostu starał się o nią i ich relację.

Ignorując usłyszane słowa, zaczęła się do niego zbliżać, aby następnie musnąć zimne wargi Toma... Zamknęła oczy i cieszyła się chwilą, która mogła już się nie powtórzyć. Chłopak nie miał pojęcia, co robić, ponieważ każdy ich pocałunek kończył się na cmoknięciach, a teraz w grę wchodziło uchylenie szerzej ust. Naśladował dziewczynę, która cicho mruknęła i położyła obie dłonie na jego policzkach, zaczynając delikatnie je gładzić.

Pierwszy raz doświadczali czegoś tak prawdziwego jak ich miłość. Czyste i piękne uczucia okalały każdą myśl i każdy dotyk tych dwojga. Nie była to tylko nastoletnia relacja, która z czasem przemijała.

Te sekundy należały do nich i z pewnością delektowali się obecnością drugiego, bo nawet Tom oplótł talię Astorii. Jego ręce jedynie tam spoczywały, nie robiąc nic prócz sprawiania wrażenia ochrony przed zabraniem mu jej. Odsunęli się od siebie z charakterystycznym dźwiękiem rozłączania warg i nawzajem wpatrywali się w tęczówki osoby naprzeciwko.

— Kocham cię... — Nagle jej oczy zaszkliły się, choć twarz nadal wydawała się radosna. Może to kwestia małego uśmiechu, który pojawił się razem z wyszeptaniem tych słów. Były niczym kosa... Przecięły jego myśli, zostawiając mu kompletną pustkę w głowie i czując jedynie rosnącą miłość. Czy mógł kochać ją jeszcze bardziej? — Bardziej niż cokolwiek na tym świecie.

— Nie wierzę ci.

— Okłamałam cię kiedyś?

Patrzył na nią. Uważnie obserwował, nie chcąc przeoczyć jakiegoś szczegółu. Chciał wiedzieć o dziewczynie wszystko, a nawet więcej, dużo więcej – jednocześnie nie chcąc mieć jej w swoim życiu. Nie zamierzał się zmieniać, ale ta nieświadomie właśnie to robiła. Zmieniała go, a nie powinna.

— Nie, nigdy mnie nie okłamałaś — powiedział i stosunkowo mocniej zacisnął ręce na jej ciele, próbując opanować szalejące serce. Mówiła prawdę i on od początku zdawał sobie z tego sprawę. To sumienie nie pozwalało mu przyjąć tej świadomości.

— Voldemorcie, nauczyłam cię czegoś?

— Czemu to robisz? — w końcu to on ją o coś zapytał, ale nie uzyskał innej odpowiedzi niż wesołe spojrzenie ciemnowłosej. — Tak, nauczyłaś.

— I nadal chcesz przede mną uciekać? — W tym momencie jej radość zniknęła... Do tego stopnia, że w jasnozielonych oczach widoczne były łzy, które zbierały się od rozpoczęcia ich rozmowy.

— Astoria, wybacz mi. — Westchnął ciężko, widząc, jak płacz stawał się coraz bliższy realizmowi. Nie wierzył w to, co mówił, ale nie miał innego wyjścia. Inaczej obydwoje by cierpieli, a on już po prostu tego nie chciał. Pierwszy raz w życiu spotkało go szczęście i tyle razy próbował je zakończyć, że już się do niego przywiązał...

Przyzwyczaił się do tego, że zawsze znajdował u niej wsparcie i równie często starała się poprawić mu humor. Była w tym naprawdę słaba, ale nie miała pojęcia, że wystarczył widok jej uśmiechu, by zapominał o dotychczasowych troskach. Nigdy nie powiedział, że ją kocha, więc dlaczego tak długo z nim wytrzymała? Czy dziewczyny były aż tak cierpliwe i wytrzymałe?

— Użyczysz mi swojego ciała i duszy do...

— Nie, nie będę twoim horkruksem. I jeśli kogoś zabijesz, to tym razem ja będę martwa — powiedziała, a ten zamknął oczy i zacisnął usta w prostą kreskę, wyobrażając sobie ten scenariusz. Nie potrafił tego zrobić... Bez przerwy widział ciemność. Czy to znak, że Astoria próbowała go zmienić i kłamała z tym samobójstwem? A może to on nie umiał zobaczyć śmierci ukochanej? — Zabijesz kogoś?

— Nie... — Uchylił powieki, odpowiadając niemal natychmiast. — Przyrzekam ci to.

Nie wierzył w prawdziwość szantażu, ale przez długi czas go przestrzegał i nie wspominał o nim przy dziewczynie. W końcu zorientował się, że zabijanie to nałóg, i niedługo padła kolejna ofiara, o której nastolatka nie miała się dowiedzieć. Myślał o zaproponowaniu jej współpracy, ale przecież nie mógł zaburzyć niewinności ukochanej...

Obraz przeskoczył dalej, a zafascynowani uczniowie czekali na spełnienie obietnicy dziewczyny. Dym niezwykle szybko wirował, ale kolejne wspomnienie pozostawało wyraźne. Szum w klasie ustał. Każdy obserwował zapłakaną Astorię na Wieży Astronomicznej.

— Mó-ówiłam ci... — wyszeptała i niebezpiecznie bardzo pochyliła się do tyłu, na co Tom zacisnął oczy, aby zaraz potem znów je otworzyć.

— To był ostatni raz... Proszę, nie skacz, zmienię się. — Wyciągnął rękę w jej stronę, ale ta z podniesioną dumnie głową jedynie na niego spojrzała. Tom zauważył w tęczówkach nastolatki jedną rzecz... A był to zawód. Zawiodła się na nim, prawda? Dla niego to przecież najoczywistsze uczucie na świecie. — Błagam!

Nim zdążył cokolwiek zrobić, ciemnowłosa puściła się barierki i poleciała w dół. Po korytarzach i dziedzińcu rozszedł się gorzki krzyk Toma, który bez zastanowienia zbiegł po schodach. W czasie trasy powtarzał jedną sekwencję: „Kocham cię, Astorio". I dopiero po stracie uświadomił sobie, co uczynił i... że to jego wina.

Bezwładne ciało dziewczyny wypełniła bezwzględna pustka. Jej powieki zamknęły się z dotknięciem ziemi, a przez pełne usta pociekła strużka krwi. Chłopak rzucił się na kolana, próbując ją obudzić, ale ona zasnęła. Już na zawsze.

Na policzkach poczuł coś mokrego, dlatego złapał się za jeden z nich i z szokiem wymalowanym na twarzy rozpłakał się na dobre.

Na widoku pojawił się Dumbledore, który zaciągnął Toma do miejsca, gdzie nie miał kontaktu z martwą ukochaną. Coś do niego mówił, uspokajał go, ale to na nic... Jego szczęście zniknęło razem z opadnięciem powiek Astorii. Nastolatek szarpał się i krzyczał, bo pod żadnym warunkiem nie mógł pozwolić na zabranie ciemnowłosej z dala od niego.

Obezwładnili go zaklęciem. Nie dano nawet chwili na pożegnanie się z... z najważniejszą osobą w jego życiu. Tom żył dla Astorii, a teraz... A teraz, gdy nie miał jej u swego boku, to co miał począć? Przez myśl przeszło mu, aby do niej dołączyć, tylko że on z pewnością nie trafiłby do raju. Chłopak postanowił jedną rzecz – swoje życie oddawał pamięci ciemnowłosej.

Projekcja przyspieszyła i pokazywała tygodnie po śmierci dziewczyny. Była w jego umyśle niczym pasożyt, który próbował zniszczyć go od środka. Płacz stał się dla niego czymś normalnym, nie było to już obce i nieznane uczucie. Najgorsze były noce, bo codziennie śnił tę jedną scenę, podczas której nie udawało mu się złapać Astorii.

Dyrektor zabrał ją i nikomu nigdy nie zdradził miejsca pochówku uczennicy. Nawet zrozpaczona rodzina nie wzbudziła w nim litości, a co dopiero bezradny wobec uczuć chłopak, który na nowo stał się zagubiony. Tom miał wrażenie, że wszyscy wokół wiedzieli o wszystkim i tylko on nie mógł pożegnać się z ukochaną.... Właśnie dlatego jego celem było znalezienie grobu zmarłej...

— Voldemort to imię, które mu nadała — zaczął tłumaczyć nauczyciel, ale wcześniej bardzo dokładnie przemyślał każde słowo. — Zadam wam jedno pytanie: co byście uczynili, gdyby wasz sens życia znikł? Przez jeden wasz błąd? — Spojrzał na uczniów z uniesionymi brwiami, jednak nikt mu nie odpowiedział. Wszyscy siedzieli wryci, bo nikt nie spodziewał się tak pięknej historii. A świadomość, że ta naprawdę miała miejsce... była dobijająca. I wydarzyła się właśnie w tych murach. Ta myśl podsycała ich uczucia jeszcze bardziej. — Po jej zniknięciu chłopak popełnił sporo błędów, których nie jesteście w stanie zliczyć. Jego celem było odszukanie ukochanej, ale nie mogłem na to pozwolić, więc... Mści się na każdym, w którym widzi choć ziarenko podobieństwa do jego sensu życia. Wyrzuty sumienia, ciągła żałoba i okropnie wielki smutek pogłębiają chęć zemsty. Rozumiecie?

Wszyscy pokiwali głowami, ale nie potrafili ukryć zdziwienia, że za zbrodniami Sami-Wiecie-Kogo stała martwa dziewczyna. Każdy zgodził się ze sobą, że ta na pozór zwykła opowieść oddawała więcej uczuć, niż człowiek był w stanie wytrzymać. W głowie wciąż mieli kilka pytań, ale nie wiedzieli, jak zabrać się za ich odpowiedź. Czy czarnoksiężnik znajdzie w końcu ukojenie w ramionach martwej ukochanej? Dzieci zaczęły się głowić i pogrążone we własnej wyobraźni nie zwracały uwagi na dzisiejszy temat. Ale mężczyzna ignorował rozkojarzenie klasy i prowadził lekcję dalej, jednocześnie odczarowując dym, żeby ten się ulotnił.


꧁____________________________꧂

𝐓𝐇𝐀𝐍𝐊 𝐘𝐎𝐔 𝐅𝐎𝐑 𝐑𝐄𝐀𝐃𝐈𝐍𝐆

꧁____________________________꧂

ᴀᴜᴛʜᴏʀ │𝐓𝐡𝐞 𝐡𝐮𝐦𝐚𝐧 𝐨𝐟 𝐜𝐨𝐧𝐭𝐫𝐚𝐝𝐢𝐜𝐭𝐢𝐨𝐧𝐬

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro