Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 25

Gdy lekcja zakończyła się a uczniowie wparowali do szatni by się przebrać, Tony, siedzący w samotności w wieży, wpatrywał się w Iron-mouse'a, którego zbudował z kilku blaszek i szkiełek. Idealnie odwzorowana stalowa sylwetka chłopaka lśniła w blasku żarówki powieszonej na suficie.

-Steve, szykuj się. Nie zostawię cię na ostatniej lekcji- wypiął pierś do przodu jakby miał dokonać czynu tak chwalebnego jak dowództwo wojskiem w czasie II wojny światowej i podszedł do zbroi, która wsunęła się na jego ciało.

Odpaleniu silników i włączeniu systemów towarzyszyła piosenka rodem z reklamy aktimela. Niestety wielkie wyjście, które było jedną z cech rozpoznawczych Tonego zostało zniszczone przez mały szczegół.

Maska opadła na twarz Tonego, a on uniósł się w powietrze.

-Jarvis, otwórz okno- niestety nie zwrócił uwagi na kąt i szybkość lotu i wylotowi z wieży towarzyszyła wybita szyba i guz na głowie przez zderzenie się z ramą okna.

Po chwilowym zaćmieniu i kilku metrach bliżej ziemii, udało mu się odzyskać przytomność i ruszyć w kierunku triskelionu, a raczej budynku położonego obok.

Wybijając kolejną w swoim życiu szybę, wleciał "przypadkiem" do szafki Steve'a. Ukrył się za książkami z fizyki, którą mają mieć za chwilę i z nudów wpełzł do zeszytu.

-Steve, osłabiasz mnie.- mruknął do siebie widząc rozwiązanie pracy domowej- To są przecież podstawy.- wziął w ramiona, bo inaczej tego nie można było nazwać, zapasowy długopis i tańcząc po kartkach zeszytu, zaczął kreślić prawidłowe rozwiązania.

-Voilá!- krzyknął i odłożył długopis w momencie gdy zadzwonił dzwonek.

-Zaraz do ciebie dołącze. Tylko fizykę wyciągnę- usłyszał śmiech Steve'a a potem dźwięk otwieranych drzwi do szafki.

-Do kogo się tak śpieszysz, hmm?- z książki wyskoczył Tony. Na jego widok Steve wydał z siebie krzyk przerażenia, na szczęście korytarz był pusty.

-Co ty tutaj robisz?

-Przyleciałem do ciebie. Z kim się tak śmiałeś?

-Z Sharon. Robimy razem projekt na historię i nawet nieźle się z nią gada. Ale co ty tu robisz?

-Mówiłem. Po za tym, przyleciałem towarzyszyć ci na fizyce.

-Myślałem, że próbujesz wrócić do swojej postaci, a nie budujesz nową mini- zbroję.

-Dlaczego chcesz mnie unikać?- w głosie Tonego słychać było trochę gniewu i zazdrości. Steve rozejrzał się po korytarzu, czy czasem nikt na niego nie patrzy uważając go za kretyna i włożył Tonego do torby.

-Nie unikam. Po prostu dziwnie jest mieć chłopaka wielkości dłoni.

-Rozu...

-Zgubiłeś się?- usłyszeli głos Sharon.

-Nie, książku mi wypadły z szafki i musiałem posprzątać- Tony ze zgrozą przyznał, że Steve'owi nawet dobrze szło kłamanie lub unikanie prawdy. W pewien sposób poczuł dumę, że to on go "uczył.

-No to chodźmy.- złapała do za rękę i pociągnęła w kierunku klasy do fizyki. Przez następne 10 minut rozmawiali o temacie projektu i Tony wiedział, że nie może zakazać mu znajomości z Carter ale nie miał zamiaru ukrywać zazdrości.

~$$$~
Tony: Girmi poszukuje przyjaciół!

Girmi: Zamknij się. Bo cię wykastruje.

Tony: Ja tylko prawdę mówię. To jest ogłoszenie parafialne.

Girmi: Jak tam sobie chcesz *wychodzi zabierając za sobą Steve'a*

Tony: Kontynując. Girmi szuka kogoś do rozmowy. Bo ciągle ślęczy nad telefonem i czeka aż ktoś napisze.

Girmi: Ja na youtubie muzyki słucham! *krzyczy z innego pomieszczenia*

Tony: Wmawiaj sobie. Ekhem... Chętny ktoś do małej rozmowy? Albo do randki z mła?

Bruce: Pisze się "moi"

Tony: Zamilcz.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro