Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 14

-Choćby go dotknij a pożałujesz- Zimowy Żołnierz odezwał się pierwszy. Oczy pozostałej trójki otworzyły się szeroko.

-Ej! Nikt cię nie zapraszał!- krzyknął Tony, który oczywiście nie mógł powstrzymać się od komentarza. James przewrócił tylko oczami i spojrzał na swojego przeciwnika. Ubrany już w białą zbroję odsłaniającą twarz i włosy, prezentował się groźnie. Urósł jakieś pięć centymetrów a wredny uśmiech dodawały mu mroczniejszej aury.

-Naprawdę myślisz, że nie będę cię w stanie pokonać? Nie wiele różnisz się od Barnesa z mojego wymiaru. Znam każdą słabość wszystkich...- Bucky nie bardzo skupiał się na słowach Antonego, nie zbyt rozumiał ze słów "Nie wiele różnisz się od Barnesa z mojego wymiaru".

-Czuje się jak na teście z matmy. Nauczyciel pierdzieli, Clint jest nieobecny umysłem, Rodley stara się mnie bronić a ja nie mogę wyjść by nie brać udziału w cyrku- mruknął pod nosem Tony mając na myśli Antonego, Steve'a i Bucka.- Gdzie jest ten klaun?!- w tamtej chwili Tony każdemu człowiekowi wydawałby się naćpany

-Zamknij się, Stark- wycedził Żołnierz i ruszył biegiem w kierunku Superior Iron-mana.

-Mówisz do tego mnie czy do tamtego mnie?- Tony nie byłby sobą gdyby pozwolił zebrać całą chwałę za uratowanie Rogersa Barnesowi. Słyszał brzdęki uderzającego metalu o metal i świsty promieni wydostających się z repulsorów w zbroi. Z trudem i z bólem udało mu się rozwiązać sznur na nadgarstkach a potem na stopach. Uważając na dwóch walczących, podbiegł do Stevena, który już kompletnie stracił przytomność przez podane mu substancje.

-Ten dupek jest idiotą- mruknął przykładając dwa palce do ucha.- Nawet nie wyjął mi słuchawki. Jarvis, słyszysz mnie?

-Oczywiście, sir. Wysłać do pana Mark VI?

-Czytasz mi w myślach- mruknął potwierdzając tym samym model zbroi. Stanął przed Stevem i przyłożył palce do jego szyi.- Cholera, puls jest ledwo wyczuwalny. Jarvis, pośpiesz się.

Z trudem rozwiązał grube sznury krępujące Steve'a. Były o wiele mocniej zawiązane niż te Tonego i zostawiły po sobie dobrze widoczny ślad.W tym samym momencie do magazynu, przez okno, wleciały pojedyńcze części czerwono-złotej zbroi. Nachodząc kawałek po kawałku na ciało miliardera dawały mu coraz większą ochronę.

-Zabierz stąd Steve'a. Ja się nim zajmę!- krzyknął Barnes. Nie musiał dwa razy powtarzać. Tony wziął blondyna na ręce i w stylu panny młodej zabrał go jak najszybciej do szpitala Tarczy. Jego puls był coraz słabszy.

~$$$~
Jest rozdział, jest Bucky, jest ratunek, jest prawie koniec z Antonym. Teraz rozdziały może będą częściej. No właśnie, MOŻE

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro