Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XX


Kończąc pracę, Amelia dostrzegła Marcina, jak szedł z paczką jakichś nowych znajomych, których ona nie znała. Przypomniało jej się o kłótni z rodzicami i Różą, więc postanowiła go zawołać, ale wyglądało na to, że wcale jej nie widział. Amelia miała to szczęście, że akurat zamknęła już budkę i mogła już odejść, więc zaraz pobiegła ku niemu.

– Marcin! – wołała już z daleka, ale wcale nie patrzył na nią. Przez chwilę dziewczyna zachwiała się, jakby miała się wywrócić, ale szybko zapanowała nad krokami i w ten dziwaczny sposób stanęła tuż obok niego i jego grupy. Wyglądał na odrobinę zażenowanego. 

– Kto to? – zapytała jakaś dziewczyna o blond włosach, wskazując Amelię.

– To moja kuzynka – szybko odpowiedział Marcin, zanim nawet dziewczyna sama zdążyła otworzyć usta. Miała wrażenie, że im częściej powtarza to kłamstwo, tym bardziej sam siebie oszukuje. Zanim zdążyła naprostować, każda osoba z ekipy po kolei przedstawiła jej się i podała rękę, więc ciężko się było wtrącić w słowo. Ekipa ta składała się z dwóch dziewczyn i trzech chłopaków. Jednego z nich już spotkała, gdy przyszedł po oranżadę jednego upalnego dnia. Resztę pierwszy raz widziała na oczy. Każdy wyglądał na własną indywidualność, ale razem nawet komponowali się w dość specyficzny skład. 

– Wrócę dzisiaj później, żeby nie było zaskoczenia – odezwał się Marcin, ale Amelia przez chwilę miała wrażenie, jakby to nie był jego głos. 

– Chciałam z tobą porozmawiać o pewnej sprawie.. ale rzadko teraz cię spotkać w domu. – zasmuciła się Amelia, a chłopak zrobił nieporadną minę. 

– Możesz mi powiedzieć równie dobrze teraz, słucham. – założył ręce, a dziewczyna spojrzała po twarzach wszystkich.

– Tylko, że to się tyczy Róży... – zaczęła niepewnie, a dawny czerwony żar oblał policzki Marcina, który zaczął ją momentalnie powstrzymywać od kontynuowania.

– Uuu... twoja dziewczyna – chłopcy zaczęli go szturchać, a dziewczyny śmiać się dyskretnie. 

– To nie moja dziewczyna! – powiedział wściekle w odpowiedzi na zaczepki i zdenerwował się jeszcze bardziej tym co wyszło z jego własnych ust. Znajomi podchwycili to i nie chcieli zakończyć, więc Marcin jak nigdy wybuchł. 

– Zostawcie mnie w spokoju! – wrzasnął i ruszył szybkim krokiem przed siebie, jeden chłopak od razu za nim poleciał, podobnie z dziewczynami. Dwóch pozostałych roześmiało się wniebogłosy, po czym przeprosili Amelię i poszli w kierunku swojej grupy. Amelia pierwszy raz widziała takie zdenerwowanie u chłopaka i takie uniesienie się. Zdziwiło ją to, ale chłopak nie odrzucał nowej grupy, pozwolił im podrażnić się, choć nie był temu przychylny. 

Kiedy była już późna noc, do domu przyszedł Marcin. Nie dało się tego przegapić, bo trzaskał drzwiami tak, że głuchego by obudził. Po czym dało się słyszeć kłótnię z rodzicami i na nowo nastała cisza. Amelia spojrzała na swój budzik – na nim wybiła 2 w nocy. Postanowiła skorzystać z okazji, że chłopak jest w domu i nie śpi. Bardzo ostrożnie i cicho przedostała się pod jego drzwi. Usłyszała rozlegający się po korytarzu szloch i nerwowy głos męża Matyldy. Na końcu tego korytarza znajdowała się ich sypialnia. Dziewczyna dyskretnie zapukała parę razy w drzwi chłopaka i prawie od razu otworzyła drzwi, wtykając do środka swoją głowę. Marcin przez chwilę wyglądał, jakby chciał wygonić osobę zakłócającą jego spokój, ale widząc Amelię złagodniał trochę. 

– Przepraszam, że przeszkadzam o tak późnej porze… – zaczęła cicho, ale żwawo weszła do pokoju. Chłopak westchnął i spojrzał na nią łagodnie. 

– To o czym chciałaś ze mną pogadać? – zapytał, pokazując jej miejsce na łóżku, na którym mogła usiąść. Nie zwlekając, wykonała to i kontynuowała.

– Ostatnio późno przychodzisz, wysypiasz się dobrze? – zapytała mimochodem, a chłopak okazał swoje niezadowolenie.

– Chcesz mi prawić jak mama, że powinienem chodzić spać wcześnie, jeść o konkretnych godzinach i trzymać się grafiku życia jak zegarka? Przykro mi, ale nic nie poradzę na to, że próbuję nauczyć się żyć po swojemu. Zrozumcie, że chcę znaleźć własny środek na szczęście i nie będę się zmieniać, bo tak jak mówią jest “najlepiej”... ciekawe tylko, dla kogo. – z oburzeniem zaatakował słownie dziewczynę, która kompletnie się tego nie spodziewała. Podejrzewała, że to jeszcze nadmiar negatywnych uczuć po kłótni z rodzicami. 

– Nie zmienię tego, kim jestem! – powiedział stanowczo, znowu jednak złagodniał, widząc spokój na twarzy Amelii. 

– Nie zabronię ci przecież być sobą – uśmiechnęła się, jakby właśnie opowiedział jakiś dobry żart. – A wręcz przeciwnie, bardzo bym chciała, abyś był jak najbardziej sobą! – chłopak nie wiedział, do czego dążyła, więc słuchał spokojnie. – Jesteś bardzo dobrym człowiekiem i przyjacielem. Podziwiam, jak szybko zaadaptowałeś się w nowej szkole i oswoiłeś z nowymi uczniami. 

– W zasadzie jesteśmy grupą projektową – powiedział z uśmiechem. – Gdybyś wiedziała, jak oni są mądrzy. Przy nich aż szczęka mi opada i czasem głupio się robi. Jeden z chłopaków umie tak bajerować, że sam dałem się już nabrać z pięć razy – zaczął opowiadać z życiem i śmiać się, mówiąc o nowej grupie przyjaciół. Amelii miło się słuchało tych opowieści, bo widziała na twarzy chłopaka te same miny i rysy, które znała bardzo dobrze, a nie widziała ich od dawna. Wydawało jej się, że wystarczy spokojnie i z uśmiechem zacząć rozmowę, a wszystko powróci do zwyczajnego stanu rzeczy.

– ...no i to tak bardzo pochłonęło mi głowę, że zapomniałem o wszystkim innym… Szkoła jest wymagająca, więc rozumiesz, muszę się skupić na grupowym projekcie, a potem trochę zrelaksować z innymi.. Jakoś samo tak schodzi, że kończymy spotkania o takich godzinach, a potem gdy chcę trochę pospać, w domu czeka mnie kłótnia z rodzicami. Zupełnie jakby zapomnieli, że kiedyś byli w moim wieku i na pewno też robili takie wykręty. Nie są święci, więc powinni odpuścić trochę. Przecież też chcę skorzystać z młodości, póki mogę. – tłumaczył, jak wszystko wyglądało z jego punktu widzenia. Stres w nowej szkole, kłótnie w domu, nowe znajomości, nowe wyzwania. Pewnie jeszcze długo by mu zeszło, bo chłopak nagle otwarcie zaczął o wszystkim mówić, ale późna godzina pokrzyżowała ich plany. Amelia usypiała na siedząco, więc odpuścili dalszej rozmowy, zwłaszcza, że chłopak koniecznie chciał być wysłuchany przez świadomego słuchacza, a nie mówić do ściany. Obiecał Amelii, że postara się wcześniej przychodzić do domu. A Amelia obiecała mu, że porozmawia z rodzicami, aby łagodniej i przychylniej patrzyli na jego młodzieńcze wybryki. W taki sposób pożegnali się i poszli spać. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro