Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XI

– Co się stało? – usłyszała pytanie Marcina, podczas gdy postawił przed nią kubek z herbatą.
– Em… – poczuła się zawstydzona, choć nie wiedziała dlaczego. Spoglądała w stronę swoich poranionych stóp. Chłopak podążył za jej wzrokiem i zdał sobie sprawę, że ma pokrwawione nogi. Postanowił je opatrzeć i dopilnować, aby żadne odłamki szkła nie pozostały w stopie.
Po twarzy chłopaka było widać, że ma wiele pytań. Żadnego jednak nie zadał. Przyglądał się jedynie jak dziewczyna popija herbatę. Wyglądała już odrobinę lepiej.
– Pewnie jesteś głodna – uśmiechnął się przyjaźnie i poszedł po jakieś danie. Przyniósł talerz z odgrzewanym spaghetti, a jego zapach przypomniał jej o tym, jak bardzo jest głodna.
– Niesamowite! – oceniła i zajadała się dalej. Marcin zawstydził się trochę.
– Miło wiedzieć – nerwowo przejechał dłonią po włosach z tyłu głowy i uśmiechnął się jeszcze bardziej.
– Ty to zrobiłeś? – zapytała z większym entuzjazmem, a chłopak nieśmiało przytaknął – Nie wiedziałam, że jedzenie może być takie dobre! – pochwaliła go raz jeszcze, a chłopak nie do końca mógł uwierzyć jej słowom, wiedział bowiem, że reszta jego rodziny gotuje lepiej, ale nadal miło było usłyszeć taki komplement.
– Mogę zapytać, co robiłaś o tak późnej godzinie sama na zewnątrz? – spojrzał na nią pełen nadziei, że skoro zaczęła się odzywać, to może w końcu mu coś odpowie i wyjaśni choć trochę.
– Nie miałam dokąd pójść… – odpowiedziała krótko ze smutnym wyrazem. Teraz jadła już z mniejszym entuzjazmem, bardziej ponownie oddając się myśleniu nad tym, co dziś przeżyła.
– Nie masz rodziny.. – przypomniał sobie rozmowę z poprzedniego dnia. – A co z twoim przyjacielem? – zapytał, ale nie zdążył otrzymać odpowiedzi. Do salonu weszła jego mama z Brajanem. Oboje zdziwili się, widząc w salonie obcą i tak pokiereszowaną osobę.
– O matko, dziecko, co ci się stało? – podeszła szybko kobieta i złapała w dłonie zziębnięte policzki dziewczyny. Obejrzała ją, jej ręce, przemoczone szpitalne ubranie i bose stopy. – Trzeba ci gorącej kąpieli i nowych ciuchów. – zauważyła pusty talerz na stoliku. – Dobrze, że chociaż ją nakarmiłeś – zwróciła się do Marcina.
– No wiesz co Marcin.. Żeby przyprowadzać swoją dziewczynę o takiej późnej porze.. – zażartował sobie Brajan, co widocznie nie spodobało się chłopakowi.
– Nie jestem jego dziewczyną – odezwała się Amelia, patrząc poważnie w oczy brata Marcina. – On przecież już ma Różę. – dodała, a Marcin zrobił się czerwony jak burak. Zapragnął się sprzeciwić, ale żadne sensowne zdanie nie chciało wyjść z jego ust. Powiedział parę słów i dał sobie spokój, widząc, że i tak już nie przekona rodziny do swojego zdania. Mama i Brajan posłali sobie znaczące spojrzenia i głupiutkie, rozweselone uśmieszki. Chłopak postanowił przemilczeć i przeczekać aż jego rumieńce znikną.
– Chyba lepiej go zostawić zanim wybuchnie – Brajan ukrył za ręką wielki uśmiech i szybko poszedł roznieść wieści dalej.
– Jak masz na imię dziecko? – zwróciła się łagodnym głosem mama Marcina i Brajana.
– Amelia, proszę pani – odparła grzecznie, a kobieta zaskoczyła się odrobinkę.
– Oh, to pewnie ty jesteś tą dziewczyną, która uratowała mojego synka.. Marcin powiedział mi już wcześniej twoje imię.. – przyjrzała się jej – Ah, i proszę, mów mi Matylda albo Tylda, jeśli wolisz. – poprosiła, biorąc dziewczynę za rękę i prowadząc za sobą. – Wybierzemy ci jakieś ciuchy, bo te są w opłakanym stanie. Marcin.. – podążyła wzrokiem za wyciszonym chłopakiem – przygotuj dla Amelii ciepłą kąpiel i ręcznik. – poleciła mu i ruszyła dalej. Wybrała dziewczynie ładną bluzkę w kwiatki oraz pasującą do tego spódnicę. Potem dała dziewczynie wolną rękę w łazience i zapytała czy może wyrzucić stare, zniszczone i zakrwawione szpitalne piżamy. Amelia się zgodziła i poprosiła, aby czasem nie wyrzucała zniszczonego koca, który dostała dziś od dobrego człowieka. Matylda niezbyt ochoczo przystała na jej prośbę, ale zadeklarowała, że musi go niezwłocznie wyprać i załatać dziury.
Tej nocy spało się Amelii znacznie lepiej niż poprzedniej, ale ilekroć zamknęła oczy, w jej głowie odtwarzały się sceny i widoki, które widziała tego dnia. Osoby śpiące na ulicach, wygłodzone i kaszlące dzieci, ignorujących się nawzajem ludzi.. Zastanawiała się, gdzie podziała się miłość na tym świecie i wracała myślami do miejsc, w którym była – tu z pewnością było wiele miłości. Zastanawiało ją, dlaczego Marcin zawstydził się na wspomnienie o Róży. Nie powinien być raczej dumny z tego, że darzy kogoś takim pięknym uczuciem?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro