Rozdział 5
Przerażony, ale również zaintrygowany melodią, którą właśnie słyszy, Aleksander powoli, jakby zachipnotyzowany ruszył w kierunku miejsca w którym słyszał owy szelest jak i melodię. Gdy tylko zbliżył się wystarczająco blisko dostrzegł coś. Był to średniego wzrostu mężczyzna, stał w cieniu drzew, więc Aleksandrowi trudno było dostrzec jego cechy szczególne. Ale wydawało się jakby wzywał go do siebie. Gdy tylko Aleksander zaczął coraz bardziej zbliżać się do lasu, na twarzy człowieka stojącego tam, dało się dostrzec uśmiech, który z każdą sekundą stawał się większy. Mężczyzna ten również zaczął zbliżać się do Aleksandra, a gdy dzieliło ich zaledwie 15 metrów, zza domu wyszedł Sergei mówiąc:
- Hej! Danny powiedział, że pozwoli nam tu przenocować, wybacz, że nie spytałem cię wcześniej czy nie masz żadnych planów na wieczór, ale nie mam ochoty cię wyprowadzać z tego miejsca o tak późnej porze - powiedział z zadziornym uśmiechem Sergei, po czym spojrzał na Aleksandra z przerażoną miną i wrzasnął - co Ty tam wyrabiasz koło tego lasu?! Wiesz która jest godzina?! Nawet gdy jest jasno jest niebezpiecznie w okolicach tego lasu, a ty o tej porze tam włazisz?! Co jest z Tobą nie tak?! Czemu ja się zadaje z takimi debilami jak ty?!
Aleksander spojrzał zdziwiony w stronę Sergeia, po czym odwrócił się w stronę miejsca w którym do niedawna stał tajemniczy mężczyzna. Nie było go tam, lecz w miejscu gdzie stał wypalone były słowa:
Zemsta przyjdzie niebawem
Gdy tylko, Aleksander dostrzegł te słowa zdziwił się i przeraził. Krzyknął drżącym głosem w kierunku Sergeia:
- Chodź tu! Musisz to zobaczyć!
- O co ci chodzi? - powiedział z irytacją w głosie Sergei zbliżając się do Aleksandra
- Popatrz na to! - powiedział odwracając głowę w kierunku Sergeia i wskazując ręką w stronę wypalonego napisu Aleksander
- Ale na co? - zapytał Sergei patrząc w kierunku wskazywanym przez Aleksandra - jeśli myślisz, że nigdy nie widziałem trawy to się grubo mylisz! Nie jestem takim miastuchem jak ty, ja się nie boję własnego cienia. My się bardzo różnimy, zauważyłeś? Nie interesuje się oglądaniem trawy, ale jeśli cię to kręci to rób to sam, mnie w to nie mieszaj.
Gdy Aleksander usłyszał słowa wypowiedziane przez Sergeia, szybko spojrzał w kierunku wcześniej dostrzeżonego napisu, lecz go tam nie było. Nie było po nim śladu, jakby nigdy nic nie było tam wypalone. Lecz jak to możliwe?! Nie da się tak łatwo naprawić ówcześnie wypalonej trawy.
- Ale jak to możliwe? - powiedział przerażony i zdziwony Aleksander - Tu był napis, Przysięgam!
- Tak, tak, tak... A mów sobie co chcesz - powiedział mało przekonany Sergei - a teraz lepiej wejdźmy do domu jest już późno, a Danny nie będzie tak długo czekał z otwartymi drzwiami. Uprzedził mnie, że po 22.00 dzieją się w tym miejscu dziwne rzeczy, więc... rusz dupe i chodź!
Po tych słowach Sergei ruszył w kierunku domu, zostawiając przerażonego Aleksandra samego, wpatrującego się wielkimi oczami w miejsce gdzie znajdował się napis. Patrzył na to miejsce przez jakiś czas, ale nic się nie zmieniało. Więc Aleksander postanowił iść do domu, lecz gdy tylko się odwrócił poczuł jakby był obserwowany. Odwrócił się spłoszony tym uczuciem. Lecz to był błąd, gdy tylko to zrobił w miejscu, w które przed chwilą się wpatrywał pojawił się nowy napis:
Spotkamy się ponownie, lecz to spotkanie będzie bolesne
Gdy tylko, Aleksander zobaczył ten napis, usłyszał cichy szelest dochodzący z nieopodal. Przerażony dostrzeżonym napisem szybko pobiegł w kierunku domu, a gdy był już w środku zatrzasnął z przerażeniem drzwi.
- Co miał znaczyć ten napis? - pomyślał trzęsąc się z przerażenia Aleksander - Czy ja... zostanę zabity...?
- Czemu trzaskasz drzwiami idioto? - nagle z pokoju obok wejścia wyszedł Sergei - Czy rodzice nie nauczyli cię jak powinno się zachowywać jako gość?
- Ja... To nie tak... - wyszeptał z drżącym głosem Aleksander
- A niby jak? - westchnął zirytowany Sergei
- Ja widziałem... - Przerażony Aleksander nie mógł się uspokoić - mężczyznę w lesie... on coś do mnie mówił... lecz ja nie mogłem... dosłyszeć... zbliżyłem się do niego... A potem on... potem ty.... napis... Zemsta... niebawem...
- Nie rozumiem cię - powiedział przerażony Sergei, który pomimo, że Aleksander nie mógł się wysłowić wiedział o co mu chodzi - a teraz idź do Dannego on Ci pokaże gdzie możesz przenocować dzisiejszej nocy, a jutro rano zaprowadzę Cię z powrotem do centrum miasteczka.
Drżący z przerażenia Aleksander ruszył w kierunku Dannego, a gdy zniknął wchodząc do pokoju za rogiem, Sergei opadł na podłogę zasłaniając oczy dłońmi i pomyślał:
- Dlaczego on Go spotkał? Przecież On nie pokazuje się nawet większości mieszkańcom tego miejsca, więc dlaczego... on jest tylko podróżnikiem... A co jeśli... nie... To nie może być prawda...
Gdy tylko to pomyślał, wstał przerażony, szybko otworzył drzwi i wybiegł z domu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro