Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4

Gdy tylko Aleksander i Sergei dotarli pod dom Dannego, wybiegł z niego Harry z szeroko rozłożonymi ramionami, krzycząc:

- Aleks! Sergi! Jak miło, że nas odwiedziliście! Wybacz Aleks... zapomniałem Ci wyjaśnić szczegółowo jak dotrzeć do mojego domu, ale na szczęście jakoś sobie poradziłeś - uśmiechnął się szczerze, obejmując Aleksandra, po czym dodał ze smutnym spojrzeniem skierowanym na Sergeia - Myślałem, że już Cię nie zobaczę, po ostatnim... Jak on cię złapał, ja myślałem, że...

Sergei zasłonił mu usta dłonią i rzekł:

- wydaje mi się, że nie możesz mówić o tym przy nim... - Sergei wskazał spojrzeniem na Aleksandra

- ach... no tak, wybacz... - rzekł speszony Harry - już zapomniałem, że nie pochodzi on stąd...

- ale o czym wy... - Aleksander zaczął, lecz nim dokończył zdanie z domu wyszła kolejna osoba

- och... Dzień dobry! Jak dawno nie odwiedzili nas goście. To takie miłe uczucie, czuć się pamiętanym przez innych! - rzekł przystojny, wysoki mężczyzna z krótkimi blond włosami i czarnymi oczami - och... jesteś podróżnym? - rzekł spoglądając na Aleksandra, po czym podszedł do niego i wyciągnął ku niemu dłoń - miło mi cię poznać, nazywam się Danny Ridels.

- mi również miło Pana poznać! - rzekł Aleksander, potrząsając dłonią Dannego - Zwą mnie Aleksander Fergin. Przybyłem tu bo chciałem pana o coś zapytać.

- ach tak o co chodzi? - rzekł zaintrygowany Danny

- czy moglibyśmy porozmawiać na osobności? - zapytał Aleksander

- och... Ależ oczywiście - rzekł niepewnie Danny - Harry czy mógłbyś pokazać Sergeiowi nasz nowy ogród?

- och, pewnie! - uśmiechnął się Harry po czym chwycił Sergeia za dłoń i pociągnął do furtki prowadzącej za ich dom

- Więc... - zaczął Danny - o czym chciałeś porozmawiać?

- chciałbym porozmawiać o tym pięknym ogrodzie znajdującym się w miasteczku - rzekł tajemniczo Aleksander - czy wiesz może do kogo on należy?

- nie wiem - odrzekł chłodno Danny

- to dziwne - rzekł zainteresowany Aleksander - Harry to wie, mówił mi, że należy on do pięknej dziewczyny

- kłamał - odrzekł chłodno Danny, po czym odwrócił się na pięcie i zaczął zmierzać w stronę domu - jeśli to już wszystko, to wybacz mi, ale mam ciekawsze rzeczy do roboty niż rozmowa z Tobą

- czekaj! - Aleksander złapał go za ramię - chciałem zapytać jeszcze o to, dlaczego...

- wybacz, ale nie chce mi się z Tobą gadać - rzekł Danny, odtrącając dłoń Aleksandra

- no choć jedna szczera osoba - rzekł szczęśliwy Aleksander - Reszta jak ich o coś pytałem, wymyślała jakieś wymówki. Na przykład jakiś Filipe Harris, powiedział mi, że woła go jego żona. Wiem, że prawdopodobnie jest to po prostu słaba wymówka, gdyż ja nic nie słyszałem.

- Filipe Harris... Harris... Filipe...- Danny spojrzał zamyślony w kierunku Aleksandra - Ach on! Ha! Co za słaby kłamca! Jak on nawet nie ma żony! No już nie ma...

- Jak to już? - spytał zainteresowany Aleksander - Miał kiedyś żonę?

- Tak... To był okropny wypadek... Jego córka, jego żona... - powiedział smutnym tonem Danny - To było po prostu straszne i traumatyczne zdarzenie! Od czasu tego zdarzenia, powoli zaczął zamykać się w sobie, gdyby nie ON mógłby już nigdy nie wyjść z domu!

- że co?! Było aż tak źle? - zdziwił się Aleksander - Ale... co się wydarzyło?

- Cóż on nie zbyt lubi o tym mówić - rzekł niepewnie Danny

- Oh... - zesmutniał Aleksander

- Masz szczęście, że rozmawiasz ze mną! - uśmiechnął się Danny, po czym skrzyżował ręce - Ja uwielbiam opowiadać tą historię!

- To świetnie! - uśmiechnął się, po czym zapytał zainteresowany Aleksander - Więc co się wydarzyło?

- Miał on żonę i córkę... - zaczął Danny - Jego żona, Lilith, równie piękna, jak i ciekawska kobieta! Chciała podróżować i zwiedzać świat! Lecz niestety urodziła się w tym miejscu...

- A co to ma do tego? - zdziwił się Aleksander

- Ech... - westchnął speszony Danny - w sumie chodzi o to, że musiała opiekować się chorymi rodzicami i takie tam.

- Wiem, że kłamiesz powiesz mi o co naprawdę chodzi? - spytał zirytowany Aleksander

- *ignoruje go* ciągle próbowała wydostać się z tego miejsca, lecz bezskutecznie... - kontynuował Danny - jej rodzice, za każdym razem gdy była blisko wyjścia, zatrzymywali ją i karali... Miała wiele blizn... przez to, że była taka żądna poznawać świat... to smutne...

- co się takiego stało? - rzekł z wielkimi oczami Aleksander

- pewnego burzliwego dnia... - Danny opowiadał dalej - posunęła się za daleko... gdy On, ech to znaczy... jej rodzice... próbowali ją zatrzymać rzuciła w nich ogniem, który trzymała na pochodni. Och... wkurzył się... żucił ją całą siłą, chociaż... częścią siły o mur otaczający te miejsce... nie wiem dlaczego, ale nie wierzę w tą wersję... w miejscu w którym to się zdarzyło znajdowała się jej krew... Ale nie było ciała... za to leżały tam obcięte włosy ich córki... przywiązany do nich był liścik...

- co na nim pisało? - zaintrygował się Aleksander

- och... ja nie wiem... - rzekł wzruszając ramionami Danny - gdy Filipe go przeczytał, przeraził się. Julian zapytał go co tam pisze, nic nie odpowiedział, tylko podarł ten list i poszedł w kierunku domu milcząc...

- Och... ciekawe dlaczego on to zrobił... - rzekł zaintrygowany opowieścią Aleksander - nikt nie zauważył co tam pisało? Nikt nie zapytał go o to ani razu?

- Mówiłem Ci już chyba... - rzekł zdenerwowany Danny - Ja nic nie wiem!

- ale... - rzekł niepewnie Aleksander

- Jeśli to już wszystko, to czy mogę już iść? - zapytał lekko przestraszony Danny - Jest już późno, a mieszkam wyjątkowo blisko lasu, więc niebezpiecznie jest tu przebywać o tej porze.

- dlaczego? Harry już coś mi wspominał o tym lesie, ale nie rozumiem co jest w nim takiego strasznego... - zapytał zdziwiony Aleksander

- wybacz... Ale nie mogę o tym mówić... - rzekł Danny spoglądając niepewnie w stronę lasu

- No weś! - krzyknął poirytowany Aleksander - Opowiedziałeś mi tą całą historię, a nie poświęcisz jeszcze choć sekundy by odpowiedzieć na moje pytanie?

- Nie! Ja nie mogę! - krzyknął drżącym głosem Danny - Choć chcę ja... ja... już idę... jeśli chcesz przetrwać też bym Ci zasugerował byś wrócił.

Po tych słowach Danny poszedł w stronę miejsca gdzie przebywał Harry z Sergeiem.

- Ech... sam będę musiał się tego dowiedzieć... - pomyślał Aleksander- Ale jak? Żadna osoba z tego miasteczka nie chce nic mi powiedzieć! Ta misja jest bezskuteczna... Chyba powinienem wyjechać... To nie ma sensu... Ale jest już późno, a ja nie powinienem błąkać się w nocy po tym przerażającym miejscu, lecz też nie mam gdzie przenocować... Chyba zapytam Dannego czy nie chciałby przenocować mnie na jedną noc.

Gdy tylko o tym pomyślał, usłyszał szelest dochodzący ze strony lasu, który znajdował się w odległości ok. 50 metrów od niego. Aleksander spojrzał w tamtym kierunku, nic nie dostrzegł. Lecz szelest stawał się coraz głośniejszy, a do tego po jakimś czasie dało się słyszeć kroki i gwizdanie. Aleksander słyszał szelest coraz głośniej, a kroki zdawały się podążać w jego kierunku. Gwizdanie powoli zmieniało się w pewną melodię, Aleksader już ją gdzieś słyszał... tylko gdzie...? Kto to może wychodzić z tego ciemnego lasu, tego samego do którego Harry ostrzegał go by nigdy nie wchodził.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro