Rozdział 3
- Ach tak? - zapytał zaciekawiony Aleksander - co to za przysługa?
- Później się tego dowiesz, po tym gdy Ci pomogę, będziesz miał u mnie dług wdzięczności - rzekł tajemniczo Sergei - Ale nie będziesz się już mógł wycofać, czy na pewno chcesz bym Ci pomógł? Zgadzasz się na taki układ?
- oczywiście! - powiedział z powagą Aleksander, po czym pomyślał - co takiego mógłby sobie zażyczyć taki dzieciak jak on?
Gdy Aleksander odwrócił się i zaczął kierować się do wyjścia Sergei uśmiechnął się i szepnął pod nosem:
- Więcej niż Ci się wydaje
- Co mówisz? - odwrócił się w jego stronę Aleksander i zapytał zdziwiony
- Ech? Ja nic nie mówiłem - powiedział udając zdziwoną minę Sergei
- Och, okey musiało mi się zdawać- powiedział zawstydzony Aleksander, po czym dodał z powagą w głosie - A więc teraz prowadź!
Sergei zaczął prowadzić Aleksandra drogą, która znajdowała się w ciemnej alejce miasteczka. Była to jedna z najmroczniejszych uliczek tego miejsca. Szli w ciszy przez jakiś czas, gdy nagle Aleksander usłyszał niepokojący dźwięk, zdawało się jakby małe dziecko krzyczało z przerażenia i przeszywającego bólu. Aleksander spojrzał w stronę z której dobiegł owy dźwięk, jednak nic nie dostrzegł przez panujący tam mrok. Przez chwilę wpatrywał się w mrok, lecz ani nic nie dostrzegł, ani już więcej nie usłyszał tego dźwięku, usłyszał tylko cichy, jakby to nazwać chichot. Śmiech, który gdy tylko usłyszał, sprawił, że znieruchomiał ze strachu, bowiem był on pełen gniewu i wywoływał uczucie niepokoju i przerażenia. Aleksander szybko spojrzał w kierunku, w którym niedawno stał Sergei, lecz już go tam nie było. Aleksander zaczął szybko rozglądać się we wszystkie strony, lecz nigdzie nie mógł dostrzec tego niskiego chłopca. Aleksander krzyknął:
- Sergei! Gdzie jesteś?!
Gdy nie usłyszał żadnej odpowiedzi, przełknął zestresowany ślinę, po czym powiedział zdenerwowany:
- Jeszcze chwila w tym miejscu i całkowicie zwariuję! Dlaczego każdy tutaj zachowuję się jak porąbany, jak gdyby występował w jakimś serialu telewizyjnym, jakiś krzyk, Sergei nagle znika? W tak ciemnym miejscu?! Miał mi pomóc, a nie zgubić! Dlaczego każdy myśli, że Harry jest wrogiem? Przez nich zaczynam myśleć, że ktoś tu na mnie patrzy! Czy ja jestem pod ukrytą kamerą?!
Aleksander szybko obrócił się wokół. Nikogo tam nie zauważył, po czym odetchnął z ulgą. Najwidoczniej było to za szybko, gdyż zaraz po tym jak to zrobił ktoś złapał go za ramię. Gdy tylko to się stało Aleksander podskoczył ze strachu i krzyknął:
- Zostaw mnie ty potworze! Weź Sergeia, a nie mnie! Jestem strasznie kościsty, same koś...
Gdy to wypowiedział zdał sobie sprawę z głupoty swoich słów, gdyż osobą, która złapała go za ramię był właśnie Sergei, który patrzył na niego ze zmarszczonymi brwiami i wzrokiem mówiącym: ach, tak? Zachwilę nie będziesz już się musiał martwić o potwora, gdyż nie będziesz już żył.
- no cóż ja... - Aleksander spojrzał na niego przepraszającym spojrzeniem, zrobił się cały czerwony jak burak - ... Nie to miałem na myśli... wiesz, że jesteśmy przyjaciółmi i ja nigdy...
- zamknij się! - wrzasnął na niego zdenerwowany Sergei - Zaczynam się poważnie zastanawiać czemu Ci nadal pomagam. Powinienem Cię tu zostawić samego, żebyś nie miał kogo oddać "temu potworowi"... gdyby on wogle istniał!
- no naprawdę mi przykro! - rzekł nadal bardzo zawstydzony Aleksander - ale spójrz na to z mojej strony! Albo lepiej ze strony tego potwora! To tylko dla jego dobra! Tylko popatrz na mnie, naprawdę same kości... byłby nienasycony i prędzej czy później wziąłby się za Ciebie! Ja tylko nie chce mojej śmierci daremno!... znaczy się... chciałbym skrócić twoje cierpienia!
- naprawdę lepiej już się zamknij - Sergei walnął się w czoło - bo sam za chwilę cię zabiję i twoja śmierć naprawdę nie pójdzie na marne, będę niezwykle usatysfakcjonowany.
- ale ja naprawdę... - Aleksander przyspieszył kroku i dogonił Sergeia, który zaczął się szybko oddalać gdy tylko usłyszał słowa Aleksandra
- nic już lepiej nie dodawaj... - Sergei odwrócił się zdenerwowany w jego kierunku
- Ja tylko... - Aleksander próbował uzasadnić swoje zachowanie
- zamknij się! - krzyknął na niego Sergei
- dobrze tylko, że... - Aleksander nadal próbował bronić swojej decyzji
- nie! - wrzasnął coraz bardziej wkurzony Sergei
- ale ja naprawdę... - powiedział lekko zszokowany zachowaniem Sergeia, Aleksander
- aaaachhh! - wrzasnał Sergei, zasłaniając oczy dłonią, gdyż z gniewu, jego naturalny kolor zaczął drastycznie zmieniać swój odcień na kolor szkarłatu - Dlaczego ty ciągle nawijasz! Aż mam ochotę złapać cię za gardło i ściskać tak długo, aż się nie uspokoje!
- okey, okey już jestem cicho... - rzekł przerażony słowami Sergeia, Aleksander
I tak ich droga do miejsca przebywania Dannego przebiegła dalej w grobowej ciszy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro