Rozdział 1
- dlaczego? - młody mężczyzna spojrzał z zainteresowaniem w kierunku lasu - co takiego znajduje się w tym lesie?
- ja... - chłopiec zaczął rozglądać się zestresowany we wszystkie strony- ja... to nieważne... Nie powiedziałeś mi jeszcze jak się nazywasz. Ja Ci już nawet powiedziałem gdzie mieszkam, a ty mi nawet nie zdradzisz swojego imienia?
- och wybacz - mężczyzna opuścił wzrok z zawstydzenia- jestem Aleksander Fergin, miło mi cię poznać. A teraz powiedz mi... o co ci chodziło, gdy powiedziałeś, że nie mogę wchodzić do tego lasu pod żadnym pozorem, a także gdy mówiłeś, że obcy nie mogą zobaczyć tej dziewczyny do której należy ten ogród?
- co? - Harry spojrzał przerażony w stronę lasu - Ja nic nie mówiłem. Ten ogród należy do całego miasteczka, a do tego lasu możesz wchodzić kiedy Ci się żywnie podoba.
- Ech? - Aleksander spojrzał zdziwiony na chłopca - ale przed chwilą powiedziałeś...
- nic nie mówiłem! - Harry spojrzał przerażonym wzrokiem na Aleksandra - a teraz wybacz, ale mój ojciec mnie woła.
- ale ja nic nie... - gdy Aleksander wypowiadał te słowa Harry odbiegł już daleko - ...słyszałem. Ech... nie ważne dowiem się prawdy nawet jeśli ty mi tego nie zamierzasz powiedzieć. Wiem w końcu o twoim ojcu, może on mi coś więcej powie o tym miejscu.
Gdy Aleksander wypowiedział te słowa zaczął zmierzać w kierunku okolicznego straganu, który był widoczny z miejsca, w którym obecnie przebywał. Było tam wiele ludzi, ktoś z nich na pewno słyszał o ojcu Harrego.
- nie będę dopytywał się o to o czym powiedział mi Harry - pomyślał Aleksander - W końcu to dziecko, równie dobrze, mógł sobie to wszystko zmyśleć. Jego ojciec będzie mógł mi powiedzieć czy jego syn jest typem osoby, która często zmyśla. Jeśli odpowie przecząco to wyciągnę z niego te informacje, a jeśli odpowie twierdząco to zapomnę o tym o czym powiedział mi ten chłopiec. Ehhh trudno będzie znaleźć mi jego ojca, po za tym, że nie wiem jak wygląda, to nawet nie znam jego imienia.
Gdy to pomyślał czuł, że ma nikłe szanse na odkrycie prawdy, lecz z natury był to niezwykle ciekawski człowiek, więc nie przeszkadzał mu poziom trudności zadań które czekają go przed odkryciem prawdy. Po kilku minutach doszedł do straganu, pierwszą osobą, którą wypatrzył był młody chłopak, który rozmawiał z piękną blondynką. Postanowił zapytać ich dwoje o to czy przypadkiem nie wiedzą, gdzie może się znajdować ojciec chłopca, którego przed chwilą spotkał:
- witajcie... - zaczął niepewnie Aleksander - jestem podróżnikiem, przypadkiem wpadłem do waszego miasteczka. Czy wiecie może kim jest ojciec chłopca zwanego Harry Ridels?
Kobieta z chłopcem wymienili zaniepokojone spojrzenia:
- ach tak... Ridels - zaczęła kobieta - ten chłopiec?! Nawet nie będę o nim słowa wypowiadać! A jego "ojciec" no cóż, wspaniały człowiek, bardzo uprzejmy, dobrze wychowany, przystojny mężczyzna. Szczerze mówiąc, byliśmy parą zanim nie zaczął opiekować się tym potworem.
- ach tak... Ridels... - zaczął mowę chłopak rozmawiający w tym momencie z kobietą - ten Danny to jednak odważny jest, zawsze go podziwiałem za to jakim jest człowiekiem, lecz żeby zająć się tym chłopcem? Zawsze brałem go za przykład odważnego i mądrego człowieka, ale to co zrobił było głupie i bezsensowne. Ja po prostu...
- E... Dziękuję za waszą wypowiedź, ale... - przerwał mu Aleksander - Ja chciałbym wiedzieć... To znaczy... Czy nie wiecie może gdzie on się znajduje?
- ja nie wiem - rzekła kobieta - i szczerze mnie to nie obchodzi, jeśli go spotkasz, powiedz mu, że wyglądam znacznie lepiej niż wtedy gdy byliśmy razem i powinien zacząć żałować, że przygarnął tego potwora!
- ja naprawdę... - Aleksander powoli czuje, że niedługo ta kobieta znowu zacznie mówić nie na temat - ... A ty wiesz może gdzie go spotkam? - pytanie skierował do chłopca, z którym rozmawia
- nie wiem - rzekł chłopiec - ale także mnie to nie interesuje, kiedyś był dla mnie ideałem, teraz jest tylko przestarzałym modelem, ale jeśli go spotkasz, powiedz mu, że stracił swojego wielbiciela, który już nie chce go znać! Ale dodaj też, że jeśli chce się spotkać pogadać to zaw...
- co to ma znaczyć? - wrzasnęła na niego kobieta - ani mi się waż rozmawiać z tym człowiekiem! Nie jest typem osoby z którą powinieneś się zadawać Ash!
- chyba znowu zaczęli gadać nie na temat - pomyślał Aleksander - to ja się stąd cicho wycofam.
- nie jesteś moją matką! - chłopak również odpowiedział wrzaskiem - więc mi tu nie matkuj! Powinnaś być dumna z tego, że się wogle z Tobą zadaję! Nawet Danny nie mógł już z Tobą wytrzymać, więc specjalnie dlatego zaczął opiekować się tym demonem!
- dobrze, że przez to, że są zajęci kłótnią ze sobą nie zauważyli jak odchodzę - pomyślał zadowolony Aleksander - Teraz tylko dojdę na tyle daleko by mnie nie wypatrzyli i jestem wolny
- och! Już nie zawracaj kota ogonem! - kobieta spojrzała na niego wrogim spojrzeniem - Przecież wiesz, że to ciebie nie znosił, a nie mnie! Pewnie znudziło go to, że ciągle za nim łaziłeś, jak jakaś niemota! Mnie kochał i na pewno za mną tęskni!
- ooo! - chłopak spojrzał na nią z irytacją - Jeśli jesteś taka tego pewna to idź i go spytaj!
- a żebyś wiedział, że to zrobię! - kobieta popatrzyła na niego z pewnością siebie
- okey, gdy jestem już na tyle daleko, że mnie nie wypatrzą zacznę szukać kolejnych osób, które choć trochę mi pomogą - pomyślał Aleksander - mimo tego, mimowolnie dali mi pewną wskazówkę. Ojciec Harrego nazywa się Danny.
- ach tak? - chłopak zaczął ją podpuszczać
- Tak, dokładnie! - kobieta wstała z ławki na której siedziała w trakcie rozmowy - Znajdę go, a pomoże mi w tym ten podróżnik!
- Taaa, jak już go tu nie ma od dobrych parunastu minut - chłopak spojrzał na nią jak na idiotkę - Gdybyś nie była taka zapatrzona w siebie, zresztą tak jak zawsze, to byś to zauważyła!
- i znowu ja?! - kobieta krzyknęła mu prosto w twarz - Kto tu jest ta...
Dobrze, zostawmy tą dwójkę i zobaczmy kogo w tym czasie wypatrzył Aleksander. Była to kobieta w średnim wieku. Siedziała sama na ławce, wyglądała jakby była niezwykle smutna. Aleksander podszedł do niej po czym usiadł przy niej na ławce. Kobieta gdy go dostrzegła, zasłoniła nadgarstek dłonią, najwidoczniej miała na nim bliznę, której nie chciała by ktokolwiek dostrzegł.
- Przepraszam... - zaczął Aleksander - jestem podróżnikiem, zatrzymałem się tu by odnaleźć starego przyjaciela. Nazywa się Danny Ridels. Wie pani może gdzie mogę go znaleźć?
- nie przypominam sobie ciebie... - rzekła niepewnie kobieta
- ehh - westchnął Aleksander - gdyż jestem pierwszy raz w tym miejscu.
- to jak to możliwe, że znasz Dannego? - zdziwiła się kobieta
- no cóż - rzekł niepewnie Aleksander - poznaliśmy się niedaleko tego... miasteczka, gdy Danny zwiedzał moje miasto.
- oh! - na twarzy kobiety dało się dostrzec nadzieję i szczery uśmiech - a więc mu się udało? To znaczy, że kiedyś wszystkim uda nam się wyjść? To dlatego nie widuje już tego młodzieńca. Wiedziałam to od razu. Jest to utalentowany geniusz, ale jaki odważny, że się jego nie bał!?
- Eee, no tak... - rzekł niepewnie Aleksander po czym pomyślał - o czym ona mówi? Czemu nazywa człowieka odważnym, po tym gdy powiedziałem jej, że wyszedł z miasteczka? Nawet ja potrafiłbym to zrobić choć ani trochę odważny nie jestem. O nie... Czy znowu trafiłem na jakąś wariatkę? Czy w tym miejscu żyją sami szaleńcy?!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro