Rozdział 5
- No to co Sebastianie? Mamy wolne! Idziemy na ramen.
Powiedziałam zabierając kota i wyciągnęłam mapę Konochy.
- Dobra to najpierw muszę stąd wyjść. Sebastian czy Kakashi będzie zły jak użyje swoich mocy?
Zapytałam, myśląc jak się przenieść.
- Hmm, a może naucz się pufać jak on?
Zaproponował kot.
- Nie to za nudne.
Zaczęłam wymyślać jakąś własną technikę jak Haku miał swoje. Powoli zaczęłam składać techniki i pomyślałam o ptaku.
- Hikō kōri gijutsu!
Powiedziałam głośno, a przede mną pojawił się ptak z lodu. Sebastian się przestraszył, a ja na luzie weszłam na ptaka.
- Sebastian nie bądź strachajdło i się rusz.
Powiedziałam znudzonym głosem, a kot powoli i ostrożnie do mnie podszedł i skoczył do moich rąk.
- Leć do Ichiraku Ramen.
Powiedziałam do ptaka, a on się wzniósł. Sebastian wbił we mnie pazury, więc syknęłam i dałam go przed siebie, więc siedział na głowie ptaka. Podziwiałam widok Konochy z lotu ptaka, ale nie szybko, bo ktoś mi przeszkodził.
- Kim jesteś?!
Usłyszałam męski głos i się odwróciłam w tamtą stronę i zobaczyłam Saia na tym swoim ptaku.
- Od dzisiaj jestem mieszkanką Konochy. Jestem pod okiem Kakashiego, ale sobie pufnął do piątej, a ja zrobiłam się głodna, więc stworzyłam tego ptaka i chciałam polecieć do Ichiraku, ale ty mi przeszkodziłeś.
- Hmm dobrze, więc pozwól, że cię poprowadzę, bo tez zrobiłem się głodny.
Powiedział Sai i zaczął gdzieś lecieć, a ja kazałam mojemu ptaku lecieć za nim. Po chwili byliśmy już pod Ichiraku. Jak zeszłam z ptaka to on się roztopił, a Sebastian nie zdążył z niego zeskoczyć, więc poleciał w kałużę, która została po ptaku.
- Oj Sebastian ty to dzisiaj nie masz szczęścia.
Zaśmiałam się i weszłam do barku.
- Ohayoo duże ramen i mleko.
Powiedziałam i usiadłam, a po chwili dołączył do mnie mój zdradziecki kot. Nie wybaczę mu, że wybrał Kakashiego ode mnie.
- Proszę duże ramen i mleko!
Powiedział Teuchi i się na mnie popatrzył.
- Nigdy ciebie tu jeszcze nie widziałem. Jesteś z innej wioski?
- Yyy można tak powiedzieć. Itadakimasu!
Krzyknęłam i zaczęłam jeść. Boshe jest na serio przepyszne!
- Przepyszne! Nie dziwne, że to ulubione danie Naruto!
Powiedziałam chyba za głośno bo właściciel się do mnie odwrócił.
- Sąd wiesz, że to jest ulubione danie Naruto?
Zapytał, a po chwili ktoś tu wszedł.
- Co jest moje?
Usłyszałam głos Naruto i się lekko zarumieniłam przypominając co się stało u piątej.
- N-nic. Dziękuje za posiłek. Do widzenia.
Powiedziałam zostawiając pieniądze na blacie, zabierając szybko Sebastiana i wyszłam.
- Yuki czemu wyszłaś?! Chciałem dokończyć moje mleko!
- Masz mleko w domu, a poza tym nie umiem patrzeć na Naruto po tym co wczoraj zrobiłam.
- No dobra, ale jak ciebie wczoraj odprowadzał do domu to wszystko było dobrze.
Powiedział kot patrząc na mnie wzrokiem "masz okres, że masz takie humorki czy co?!"
- Uhgg nie zrozumiesz mnie i nie patrz na mnie takim wzrokiem. Chodź wracamy do domu.
Zaczęliśmy iść, ale jak to u mnie ktoś mi przeszkodził.
- Yuki-chan dlaczego wyszłaś?
Usłyszałam głos Naruto i zdębiałam.
- Yyy wiesz śpieszyło mi się do domu.
Powiedziałam szybko nadal stojąc tyłem do blondyna.
- Ale ty wiesz, że idziesz w złą stronę?
Zapytał Naruto, a ja strzeliłam sobie w myślach faceplam, a do tego Sebastian zaczął się ze mnie śmiać.
- O ty wredny kocie. Teraz to ty chodzisz na swoich łapach.
Powiedziałam do niego i go puściłam.
- Chodź robi się ciemno. Zaprowadzę cię do domu.
Powiedział Naruto i zaczęliśmy iść obok siebie.
- Wiesz co Yuki za tydzień jest u nas festiwal Kwitnącej Wiśni no i wiesz nie mam z kim iść i czy chciałabyś pójść ze mną?
(UWAGA w tym fanfiku nie ma Hinaty! Ustalmy, że zamiast jej jest Yuki!)
- J-jasne. Z wielką chęcią.
Powiedziałam i się uśmiechnęłam.
- Yo Naruto! O cześć Yuki! Sory, ale Tsunade wzywa Naruto do siebie w sprawie twojego treningu i festiwalem.
Przybiegła do nas Sakura.
- Kurde zapomniałem, że ja ciebie też miałem trenować. No cóż to do zobaczenia Yuki-chan, Sakura-chan!
Krzyknął Naruto i zaczął gdzieś biec.
- To może odprowadzę cię, bo i tak nie mam co robić.
Powiedziała Sakura.
- Dobrze, a może zostaniesz u mnie na noc, poznamy się, no, bo wiesz, niby was znam, ale nie mam tu żadnej przyjaciółki.
Powiedziałam lekko zawstydzona.
- Teraz już masz. Możemy zachaczyć jeszcze po Ino, bo jak dobrze wiem mieszkacie chyba nie daleko.
Powiedziała lekko zamyślając się.
- Szczerze to nie wiem tu masz mapę ty tu rządzisz.
Powiedziałam jej dając mapę i popatrzyłam na Sebastiana czy idzie zza nami.
- Tak. Mieszkacie blisko siebie. Chodź zrobimy sobie babski wieczór!
Krzyknęła i mnie pociągnęła.
- Czekaj, bo Sebastian nas nie dogoni.
Powiedziałam do niej, a ona dziwnie na mnie popatrzyła.
- Jaki Sebastian?
Zapytała się nie, a ja wzięłam kota na ręce.
- O właśnie ten i chyba wiem, jak szybciej dostać się do Ino i do mojego domu.
Powiedziałam i zaczęłam składać techniki i przed nami pojawił się ten sam lodowy ptak co dzisiaj, ale większy.
- Czekaj czy to jest lód?!
Zapytała mnie zaskoczona Sakura.
- No tak.
Powiedziałam normalnie.
- To jakie ty masz żywioły?
- Woda, wiatr i śnieg.
Powiedziałam,a ona popatrzyła na mnie jeszcze bardziej zdziwiona?
- Jedyny człowiek jaki umiał korzystać z żywiołu śniegu i jedyny jakiego znam to Haku, ale to niemożliwe, żebyś była jego uczennicą.
- Też to wiem, a teraz czy możemy o tym nie gadać i iść po Ino?
- Jasne. Przepraszam.
Powiedziała Sakura.
- Nic się nie stało.
Oznajmiłam i wsiadłyśmy na ptaka razem z Sebastianem w kierunku domu Ino.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro