1. Znowu jesień
Znowu nastała jesień.
Wtedy najczęściej zakładam kaptur.
Miałem już po liściach nie biec.
Miałem już nic nie czuć.
Co to za jesień bez deszczu?
A u mnie ostatnio taka susza.
Nie chcę odnaleźć chmur.
Wciąż na mnie twój czar.
One dziwią się, czemu jestem taki zimny.
Przecież wczoraj byłem taki miły.
Moje serce już czyść.
Bo tam masa uczuć zgniłych.
Nie wiem gdzie się podział adresat.
To jak rozbite szyby.
Dzisiaj wychodzę poza kadr.
To nie kolejny smutku cykl.
Już nie chcę wchodzić w ten tryb.
Wydawał się to być dobry art.
Dzisiaj uciekam z tamtych wysp.
Nie patrz na mnie jak w kierunku gwiazd.
Bo to nie ten sam szyk.
Zresztą, bym był tą spadającą.
A one za dużo przyciągają wzroku.
Za mną już nie błądź.
W moim świecie się nie budź.
Nie szukaj we mnie wzoru.
Poznałbyś każdy wymiar bólu.
Do szczęścia był zgubiony klucz.
Nie stoję już na wzgórzu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro