Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1.0

michael w końcu podszedł do drzwi, próbując nie zwracać uwagi na płacz grace. nie chciał jej zostawiać, nie chciał wychodzić, ale coś dziwnego pchało go w tamtą stronę, wiatr świszczał nad głowami, polana wyglądała coraz mroczniej i ciemniej.

02:01am

czas.

grace uśmiechnęła się raz jeszcze, obejmując się ramionami i dygocząc z zimna; michael natychmiast chciał do niej podejść i objąć, mówiąc, że wszystko będzie w porządku, nic się nie stało, to tylko zły sen.

- grace, tak bardzo tęskniłem - wydusił z siebie chłopak, patrząc na dziewczynę ze smutkiem. - tak bardzo-bardzo, jak nigdy.

w odpowiedzi grace skinęła głową i coś zaczęła mówić, ale michael już nic nie słyszał i grace doskonale o tym wiedziała; w chwili, gdy clifford stanął w łunie światła, coraz mniej rozumiał, coraz mniej dostrzegał i niedługo zniknie, ale tak przecież powinno być.

grace nie powinna być sama.

- kocham cię, grace - wymamrotał michael, przestępując próg. - tak bardzo.

od dokładnie żadnego miesiąca, żadnego dnia, żadnej godziny i jednej minuty michael nie czuł tego ołowianego ciężaru na klatce piersiowej, w końcu był wolny, jednak ów ciężar zaczynał wracać, w dodatku ze zdwojoną siłą, jakby na złość.

mimo, że grace była już tylko rozmazaną plamą na białym tle, michael nadal widział jej uśmiech i tylko to popychało go do przodu, bo może zobaczy ten uśmiech raz jeszcze, po drugiej stronie, może grace tam na niego czeka i próbuje obudzić, a potem zacznie krzyczeć, że ona zawsze musi być pierwsza.

michael był w środku, drzwi się zatrzasnęły i wrócił piekielny ból.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro