Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

0.9

michael nie chciał wypuścić grace, ale ta odsunęła się od chłopaka, nadal z tym swoim uśmiechem, który przerażał bardziej od bezgłośnego szlochu.

02:00:10am

coraz szybciej.

chłopak spróbował się uśmiechnąć, ale nie dał rady, bo jedyne, na co faktycznie miał ochotę, to płacz, płacz i przeklinanie wszystkiego, na czym świat stoi, bo tak nie można! dlaczego to wszystko jest takie dziwne, odrealnione, skąd to wszystko się wzięło?

- michael, musisz iść - powiedziała grace nadzwyczaj silnym tonem. - albo teraz, albo znikniesz. całkowicie, nie tak jak ja.

to wszystko brzmiało strasznie i michael chciał, naprawdę chciał usłuchać grace, ale jednocześnie bardzo, ale to bardzo chciał zostać i trzymać ją za dłonie i całować i tańczyć i śmiać się i co tylko by mu przyszło do głowy.

grace nigdy nie bywała smutna.

- mike, musisz się z tym pogodzić, wiesz? iść do przodu, nie szukać odpowiedzi, nie bawić się w detektywa, po prostu żyj, proszę - szepnęła grace, patrząc z czułością na michaela, który był bliski płaczu. - nie zapominaj, ale nie rozpamiętuj tego wszystkiego, proszę.

od dokładnie żadnego miesiąca, żadnego dnia, żadnej godziny, żadnych minut i dziesięciu sekund, michael miał swój mały świat tuż przed sobą, na wyciągnięcie ręki, a teraz jakaś dziwna siła chciała mu ten świat odebrać, ot tak, dla zabawy, dla śmiechu.

grace zdobyła się na uśmiech, za którym tak bardzo tęsknił michael; to był ten uśmiech przeznaczony tylko dla niego, nikt więcej go nie widział, i to właśnie za tym uśmiechem michael tęsknił najbardziej.

kolejne tyknięcie zegara, przez drzwi wpadła smuga światła.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro