Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

0.8

grace poderwała się na równe nogi, zaraz za nią michael i stali naprzeciw siebie, mierząc się wzrokiem. dziewczyna zaczęła powoli zbliżać się do clifforda, posyłając mu smutny uśmiech.

02:00:02am

czas zaczął płynąć.

michael nerwowo przełknął ślinę i zmrużył oczy, próbując domyślić się, co grace zamierza zrobić. ta ujęła go za dłonie, położyła je na swoich ramionach i nadal ze smutnym uśmiechem zaczęła się kołysać do melodii, której nikt poza nią nie znał.

- ostatni raz, mike - szepnęła dziewczyna, chowając głowę we wgłębieniu między głową a ramionami. - musisz iść.

chłopak miał coraz większą ochotę, by potrząsnąć grace i powiedzieć, że nie, wcale nie musi iść, i tak nikt na niego nie czeka, nikomu nie zależy, on tutaj może zostać, może tańczyć do końca świata, może leżeć na trawie, jest mu to obojętne, byle grace nigdzie nie zniknęła.

grace uwielbiała tańczyć.

- im bardziej otwierają się drzwi, tym szybciej leci czas i tym mocniej ty chcesz stąd zniknąć - powiedziała grace, patrząc michaelowi w oczy. - i ja cię nie winię, bo tutaj jest okropnie, tutaj jest zimno, a ty tutaj nie pasujesz, mike.

od dokładnie żadnego miesiąca, żadnego dnia, żadnej godziny, żadnych minut i dwóch sekund, michael z powrotem miał swój mały świat w dłoniach i nie zamierzał go wypuścić, chciał, żeby wszystko trwało wiecznie, a skoro tutaj, gdziekolwiek jest, czas płynie tak wolno, może jest szansa na wieczność?

grace znów zaczęła płakać, tym razem bezgłośnie, tylko łzy ciekły jej po policzkach, zostawiając mokre ślady na koszulce michaela. znów drgnęła wskazówka ogromnego zegara, zerwał się wiatr, grace ścisnęła dłonie clifforda tak mocno, aż zbielały jej kłykcie.

drzwi otworzyły się na oścież.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro