64. Umowa przedmałżeńska - Morgenzauer
To moje pierwsze opowiadanie tego typu, więc proszę o wyrozumiałość . onlyhuman181 kiedys chciałaś przeczytać...
- Gregor, obydwaj wiemy, jak dotychczas wyglądała nasza relacja, dlatego przed naszym ślubem postanowiłem ustalić parę rzeczy - zaczął Thomas, a ja uśmiechnąłem się.
- Możemy obydwaj wybrać jakiś zwariowany kolor garniturów, albo... No nie ważne, mów dalej - powiedziałem i złapałem narzeczonego za rękę.
- Raczej chodziło mi o coś innego - powiedział trochę zmieszany - o to wszystko co będzie po.
- Po?
- No tak, pary ustalają takie rzeczy. Na przykład czy chcą mieć dzieci i ile - powiedział i spojrzał na mnie.
- Chciałbym - przyznałem od razu.
Uśmiechnąłem się na samą myśl, zawsze chciałem mieć dłużą rodzinę i to jak najszybciej, ale wiedziałem, że Thomas będzie chciał, abym najpierw skończył szkołę, a dopiero po tym o tym myślał. Poza tym, on miał dwadzieścia dwa lata i nadal lubił się zabawić.
- Mhm. To dobrze ja też - przygryzł wargę - a ile?
- Siódemkę - odpowiedziałem szybko.
- Słucham?! - był zszokowany.
- To szczęśliwa liczba.
- Gregor...
- No dobra. Tak naprawdę wiedziałem, że będę musiał się z tobą targować, więc musiałem z czegoś schodzić - wyszczerzyłem zęby.
- No to...
- Nie wiem, na pewno więcej niż dwoje, może czworo...
- I ciekawe, kto ci te dzieci urodzi - prychnął.
- Liczyłem na ciebie - wyszczerzyłem zęby i przesłałem mu całuska.
- I z jednym ci się uda - burknął.
- Słucham?!
- No jestem w ciąży - wydukał.
- Ale jak? - niedowierzałem.
- Pamiętasz ten wieczór, kiedy zdjąłeś wszystkie ubrania i ja też, i... - urwał zawstydzony.
- Musisz podać więcej szczegółów, takich wieczorów było więcej - mrugnąłem do niego, nadal sądząc, że żartuje.
Ten człowiek postawił takie zasieki, że nawet bakteria by się nie przecisnęła, a co dopiero coś innego.
- Kurwa, Gregor, jestem w ciąży, a ty jesteś pieprzonym, drugim ojcem, więc z łaski swojej zamknij się i bądź poważny, bo... - zapowietrzył się a potem rozpłakał.
Nie poznawałem go. Nie wiedziałem, co zrobić, więc przesunąłem w jego stronę miskę czekoladowych cukierków.
- I jeszcze będę gruby - jęknął.
- Będziesz wyglądał uroczo - pocieszyłem go.
- Ale ja chcę dla ciebie wyglądać seksownie - mruknął.
- Będziesz. Z naszym małym skarbem pod sercem - rozmarzyłem się.
- Dlaczego to ty nie jesteś w ciąży? - burknął.
- Bo ja bym zapominał o tych wszystkich tabletkach i już od dawna bylibyśmy rodziną wielodzietną - wyszczerzyłem zęby, wyobrażając to sobie.
***
6 miesięcy później
Pojechaliśmy na USG, na którym okazało się, że może to nie do końca czekolada była dokończą winna temu, że Thomas tak szybko przybierał na wadze.
- Będą mieć panowie bliźniaki - powiedziała młoda lekarka, prawie na równi podekscytowana ze mną.
- To cudownie - ucieszyłem się.
Uścisnąłem rękę Thomasa, który pobladł jeszcze bardziej.
- Ale... - zaczął.
- O matko, Thomas będą na tym świecie dwie istotki, obie na raz będące mieszaniną naszych genów - zapiszczałem.
***
4 miesiące później
Lily i Lukas kończyli właśnie swój pierwszy miesiąc. Chłopczyk grzecznie spał w ramionach wykończonego Thomasa, a dziewczynka nadrabiała za nich dwoje.
- Widać w kogo się w dała - burknął Thomas, patrząc na wycinającą się w moich ramionach dziewczynkę.
- I jestem z tego dumny - powiedziałem i uśmiechnąłem się do małej.
- Ona mnie wykończy, Gregor, nigdy więcej dzieci - powiedział stanowczo.
- Ale co z naszą umową przedmałżeńską? - zapytałem - jeszcze piąteczka.
- Po pierwsze powiedziałeś o czterech, a...
- No, ale jak ja trzymam te maleństwa na rękach, to wiem, że chciałbym więcej - odpowiedziałem.
- A po drugie już raz odkładaliśmy nasz ślub. Dajmy sobie teraz czas.
- To nie ja się uparłem, że będę wyglądał grubo, w garniturze - westchnąłem.
- Bo byś nie wyglądał - warknął, z zazdrością patrząc na moją sylwetkę.
- No dobrze, to co powiesz, za rok? Dzieci już będą chodzić, zaniosą nam obrączki - kusiłem - nie wiem, zastanowię się.
5 miesięcy później
- To, co skarbie - pocałowałem Thomasa w policzek - jedziemy kupować garnitury. Czy jeszcze czekamy, aż schudniesz, chociaż osobiście uważam, że nie masz z czego?
- Nie schudnę - burknął i odsunął mnie od siebie.
- I bardzo dobrze. Lubię jak masz trochę więcej ciałka - położyłem dłoń na jego brzuchu, którą on natychmiast zdjął.
- Ale ja nie lubię.
- Więc... - nie zrozumiałem - możesz przecież
- Nie mogę, bo znowu zacznę przybierać na wadze - po jego policzkach zaczęły spływać łzy.
- Thomas czy ty...
- Tak, Gregor. Możesz za siedem miesięcy ubiegać się o kartę dużej rodziny - prychnął, a ja go mocno przytuliłem.
- Będzie dobrze - powiedziałem, a Lukas pokiwał głową.
4 miesiące później
- Widzę, że panowie nie próżnowali - ucieszyła się nasza pani doktor.
Thomas przewrócił oczami.
- Chcą panowie poznać płeć dzieci?
- Jak to dzieci?! - Thomas wyglądał jakby mu ktoś opowiedział nieśmieszny żart.
- No bliźniaki. Mają panowie, widać predyspozycje genetyczne - uśmiechnęła się pani doktor - szczęściarze z panów. A szczególnie z pana, panie Thomasie.
- Mhm - jęknął.
- No tak. Dwie ciąże, czworo dzieci. Osiemnaście miesięcy a nie trzydzieści sześć - uśmiechnęła się jeszcze szerzej kobieta.
- Świetnie - burknął ciężarny.
- O i mają panowie powtoreczkę. Znowu chłopiec i dziewczynka. Panowie to los na loterii wygrali - przynajmniej lekarka podzielała mój entuzjazm.
- O nie - jęknął Thomas.
Kiedy półgodziny później wychodziliśmy z budynku przyjrzałem się uważnie Thomasowi, który wyglądał na naprawdę przybitego.
- Kochanie, a może tym razem pójdziemy do szkoły rodzenia - zaproponowałem.
- Raz byliśmy - przypomniał.
- Możemy zmienić placówkę - kusiłem.
- Abyś patrzył się na innego seksownego prowadzącego? - warknął.
- On miał z trzydzieści kilo nadwagi - westchnąłem.
- A myślisz, że ja ile miałem w poprzedniej ciąży?
- Ale tę wagę dzieliłeś jeszcze z dwiema istototkami, to się nie liczy - chciałem go jakoś pocieszyć.
- Teraz przytyję więcej - zagroził.
- Jeżeli tego chcesz...
- Gregor, ogarnij się. Ja właśnie tego nie chcę, ale nie potrafię nic z tym zrobić - odpowiedział sflustrowany.
Rok później
Dzieci już spały. Niewiele było momentów takich jak ten, kiedy cała czwóreczka grzecznie spała. W każdej chwili jedno z nich mogło się obudzić. Leżąca między nami Sofia wierciła się przez sen. Jej bliźniak spał sam, a obok w podwójnym łóżczku Lukas i Lily.
- No proszę, czyli jednak potrafią naraz zamknąć dzioby - mruknął Thomas i uważając na małą pocałował mnie w czoło.
- Cóż to za czułości? - uśmiechnąłem się.
Brakowało mi tego. Miałem dwadzieścia lat i potrzebowałem romantycznych gestów ze strony partnera. A przez czwórkę dzieci nie było to proste.
- Stęskniłem się za tobą - odpowiedział - ty pracujesz, ja siedzę w domu. A potem, to tylko dzieci i dzieci.
- Trzeba było się...
- Jeszcze chwila i będziesz spał na kanapie - pogroził mi palcem.
- Nie zrobisz mi tego - uśmiechnąłem się.
- Jak sam? - wskazał na Sofie - A jak się boisz, że i tak będę samotny to możesz mi jeszcze Daniela donieść.
- Już będę grzeczny - obiecałem.
- Nie do końca to chciałem usłyszeć - uśmiechnął się
- Czy...
- Nie wiem jak ty, ale ja już w celibacie dłużej nie wytrzymam - mruknął.
- A co z Sofie?
- Musi się nauczyć spać w swoim łóżeczku.
- To przeniosą ją - zapiszczałem.
Kiedy wróciłem do Thomasa chłopak od razu ściągnął ze mnie koszulkę, a potem zaczął dobierać się do spodni od piżamy.
- Co tak szybko? - zaśmiałem - śpieszy ci się, aby znowu zostać rodzicem? Powoli nam się imiona kończą.
- A przepraszam bardzo kto to chciał mieć tak dużo dzieci? Ile? Siedem? - odpowiedział, masując mnie po brzuchu.
- No tak, ale... - zaskoczył mnie - to znaczy, że chcesz?!
- Nie - odpowiedział stanowczo i przewrócił mnie na plecy - ale imiona możesz mieć przygotowane.
Mam dzisiaj bardzo dobry humor, nie wiem jak mi to wyszło, ale musiałam ich dać w roli tatusiów.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro