54. Jak długo jeszcze - Stollinger
Dla xhayboeck, buziaczki i miłej lektury 😘
Była cicha i spokojna noc. Śnieg padał gęsty na opustoszałą o tej porze ulice Oslo. Byłem zupełnie sam, z rękoma schowanymi w kieszeniach kurtki. Nie wiedziałem dokąd chciałem pójść, ból głowy i towarzyszący mi od paru dni niewytłumaczalny niepokój sprawiał, że nie potrafiłem wytrzymać w jednym miejscu dłużej niż parę minut. Spojrzałem w niebo, gdzie chmury przysłaniały gwiazdy. Cicho westchnąłem.
Chyba powinienem udać się jeszcze dalej na północ z dala od wszystkich. Czyżbym znowu uciekał? Najpierw z Polskie, potem z Niemiec, a na koniec z mieszkania Daniela przed paroma godzinami zostawiając mu jedynie kartkę. I tak się o mnie martwił, nawet bez mojej niezapowiedzianej ucieczki, wołałem nie wiedzieć, jak zareaguje, kiedy się obudzi. Był dobrym przyjacielem, ale nie dla kogoś takiego jak ja.
Był za dobry i zbyt doświadczonym przez życie, aby spędzać czas kimś takim jak ja. Kimś, kto nie potrafił wytrzymać dłużej niż parę dni w jednym miejscu, a samotność traktował jako błogosławiony stan, przeplatany krótkimi chwilami bezsensownego uniesienia.
- Jesteś tylko człowiekiem. To naturalne. Instynkt podtrzymania gatunku - mawiał Dawid, wkładając do ust papierosa, nawet na mnie nie patrząc, często potem składając pocałunek na nagiej szyi Karla, który lubił przysłuchiwać się naszym rozmowom, mimo że niewiele rozumiał.
Rozumiałem go. W autobusach, pociągach a nawet samolotach lubiłem zamykać oczy i słuchać o czym rozmawiają normalni ludzie. I chociaż wiele z nich dotyczyło spraw przyziemnych, codziennych, to jednak miło było pomartwić się problemami kogoś innego przez parę chwil, za nim wracałem do własnych rozmyślań.
Nawet lekko uniosłem kącik ust do góry. Dzisiaj też mnie to czekało. Szedłem dalej, rozglądając się. Było przeraźliwie pusto i zimno. Norwegia w pełnej krasie, taką jaką uwielbiałem.
Przyszedłem na przystanek. Bus do Trondheim miał odjechać za parę minut. Odpowiadało mi to. Wyjąłem paczkę papierosów i zapaliłem pierwszego. Zamknąłem oczy, a gdy je otworzyłem zobaczyłem chmurę dymu. Trucizna w pięknej postaci, wyjątkowej.
I wtedy sobie przypomniałem, dlaczego uciekam. Andreas, tak bardzo nie lubił tytoniu, zawsze wyrywał mi papierosy i mówił, że nie pozwoli mi na samozniszczenia, na destrukcje własnego organizmu. Dzieciak. Na coś trzeba umrzeć, a nikotyna, w czym była gorsza od chorób, które pojawiały się znikąd? On chciał mnie niby ratować, szlachetnie, ale zupełnie niepotrzebnie.
Chciałem już o nim zapomnieć, kiedy w powietrzu zawisła kolejna chmura. Jednak on nie znikał z mojej pamięci. Dlatego zacząłem rozpamiętywać to, o czym dla dobra wszystkich powinienem nie myśleć.
Przed oczami stanęła mi scena, kiedy chłopak zdejmował ze mnie koszulę, nie przestając patrzeć mi w oczy, jakby szukając ciągłej zgody na wykonywaną przez niego czynność. Starałem się wtedy uśmiechnąć, jednak myślami byłem już wtedy tutaj, w Norwegii, zmierzając, jak najdalej na północ. Nasza ostatnia noc, tak smutno to brzmiało, a jednak było konieczne.
Wyrzuciłem niedopałek i skierowałem się busa.
- Daleko? - zapytał kierowca łamaną angielszczyzną.
- Do końca - odpowiedziałem i podając plik pieniędzy - reszty nie trzeba.
Mężczyzna popatrzył na mnie z zainteresowaniem, ale tylko skinął głową w ramach podziękowania.
Na szczęście miejsca z tyłu były w miarę pustkę. Zająłem miejsce w przedostatnim rzędzie przy oknie. Lubiłem podziwiać przyrodę w Skandynawii. Nie obchodziło mnie czy ktoś się przysiądzie. Może moim przeznaczeniem było poznać dzisiaj kolejnego chłopaka na jedną noc...
Jednak tym razem, kiedy o tym myślałem nie przeszedł mnie dreszczyk emocji i nie uśmiechnąłem się na samą myśl zamiast tego znowu, moja pamięć, nie dała mi zapomnieć o pewnym Niemcy.
Dwa lata, w Korei zaczął masować moje zbolałe ramiona.
- Tym razem znowu na jedną noc - zapytał szeptem.
- Wtedy byłeś dwie - przypomniałem.
- Ale tym razem zdobyłeś tylko jeden złoty medal - odpowiedział i rozluźniłem się zupełnie pod wpływem jego dotyku.
- Ty mnie zastąpiłeś - uśmiechnąłem się lekko.
- I do mnie nie przyszedłeś - powiedział z wyrzutem.
- A miałem? - uniosłem brew.
- Nawet nie wiesz jak o tym marzyłem - szepnął tak cicho, że ledwie usłyszałem.
I rzeczywiście. Tamtej nocy wylądowaliśmy razem w łóżku. I wierzyłem, że to tylko jedna noc. Jednak on do tego nie dopuścił. Robił coś, co nie pozwalało mi go opuścić.
Po ponad roku zorientowałem się, że powoli zaczynam się zakochiwać. Przeraziłem się tego. Tak dawno nie zaznałem czegoś podobnego. Przełknąłem ślinę na samo wspomnienie. Dlatego tutaj byłem.
Bus powoli ruszył. Przygryzłem wargę. Nie było odwrotu, albo to ja nie chciałem go widzieć. Prościej jest się odciąć.
Chciałem się przespać. Dlatego przytuliłem się do szyby. Kiedy już zasypiałem, usłyszałem, że ktoś koło mnie siada.
- Wolne? - zapytał mężczyzna, na którego nawet nie spojrzałem.
- Proszę - odpowiedziałem, zwijając się w jeszcze mniejszą kulkę.
Po chwili poczułem, jak ktoś mnie okrywa, ale nawet nie miałem siły otworzyć oczu, czy tak po prostu podziękować.
- Śpij kochanie, przynajmniej nie uciekniesz - usłyszałem znajomy głos, mówiący płynnie po niemiecku - będę mógł się na ciebie napatrzeć, za nim wyskoczysz na pierwszym przystanku, którego nie prześpisz.
Rozbudziłem się zupełnie, ale nie potrafiłem się odwrócić, kiedy go jeszcze nie widziałem, potrafiłem sobie wmówić, że to sen. Jednak nie mogłem milczeć.
- Nie ucieknę - szepnąłem - za bardzo ciekawi mnie fakt, co ty tu robisz.
- Lepiej nam się będzie rozmawiać, jak się odwrócić - powiedział Andreas po chwili milczenia - chcę widzieć twoje oczy.
Takie było jego przyzwyczajenie i warunek poważnej rozmowy. Zawsze wtedy czułem, jakby z moich źrenic odczytywał to wszystko czego sam nigdy bym mu nie powiedział.
- Daniel do ciebie zadzwonił? - spełniłem jego prośbę i w końcu odwróciłem się do niego.
- W Norwegii byłem dużo wcześniej, Daniel zadzwonił do mnie w momencie, kiedy od niego uciekłeś i wtedy zrozumiałem, co zamierzasz zrobić - powiedział tonem zbyt chłodnym jak na niego.
- Co?
- Uciec, zapaść się pod ziemię. Przeze mnie. A raczej przez uczuciem, którego się boisz, a ja po prostu chcę wiedzieć dlaczego - mówił - ludzie się czasami zakochują, Kamil. Nie jesteś wyjątkowy pod tym względem. Nie usprawiedliwia to twojego zachowania.
- A co by usprawiedliwiało? - zapytałem, nie potrafiąc przestać studiować jego twarzy, która w czasie ostatnich tygodni trochę się zmieniła.
- Nie wiem. Nie szukaj usprawiedliwienia. Tylko powiedz mi, po co to wszystko. Trzeba było powiedzieć, że chcesz zrobić sobie wycieczkę. Nie martwiłbym się ja i miliony twoich fanów.
- To nie takie proste, Andi.
- Nie mów tak do mnie. Sam mówisz, że brzmi to infantylnie i po prostu wytłumacz - poprosił.
- Potrzebowałem samotności.
- Dlatego udałeś się do Daniela?
- Nic nas...
- Wiem - przerwał lekko podirytowany - więc powiedz...
- Sam to powiedziałeś - odpowiedziałem - boję się tego, że...
Nie potrafiłem dokończyć i przerwałem, patrząc na niego przepraszająco, jednak tym razem to nie wystarczyło, aby zapewnić sobie spokój.
- Że... - udawał, że nie wie o co mi chodzi.
- Andreas...
- Powiedz to. To nie boli - przekonywał i złapał mnie za rękę.
Uśmiechnąłem się lekko.
- Wiem, ale to nie są zwykłe słowa. Nie powinno się ich nadużywać - odpowiedziałem, czerpiąc zaskakującą przyjemność z jego dotyku.
- Względem mnie, byłyby nadużyciem? - zapytał, mareszcząc brwi.
- Nie...
- No to?
- Kocham cię - szepnąłem i spojrzałem mu głęboko w oczy.
- Brawo. Nie było tak ciężko - zaśmiał się, a ja zobaczyłem, jak szczęście wypełnia jego jasne oczy.
- Tylko co dalej? - rozejrzałem się po busie.
- Spędzimy parę dni w Trondheim, a potem wracamy - odpowiedział, całując mnie w czoło.
- Dokąd?
- Wolisz do Niemiec czy do Polski? - zapytał.
- Chyba do Polski - zaryzykowałem - muszę mieć blisko Dawida.
Pokiwał głową i mocno przytulił.
- Tego się spodziewałem.
- I zacząłeś sprzątać w moim starym domu? - uśmiechnąłem się.
- Nie miałem pewności czy będziesz chciał ze mną rozmawiać - odpowiedział.
- A nie czy mnie znajdziesz? - zdziwiłem się.
- Jeżeli o to chodzi to byłeś przewidywalny. Wiedziałem, że wybierzesz Norwegię. Darmowy nocleg u Daniela, a kiedy stwierdzisz, że to nie to, to podróż dalej na północ, problem zaczynał się robić później. Właśnie, powiesz mi, gdzie chciałeś jechać dalej? - Andreas przypatrywał mi się z zainteresowaniem.
- Nie widziałem. Może do Finlandii, może dalej, do Rosji, a może w zupełnie drugim innym kierunku - wzruszyłem ramionami.
Nie odpowiedział. Zaczął delikatnie pocierać moje ramię.
- Stęskniłem się - powiedział w końcu - a dzięki tobie, spędzimy parę najbliższych godzin w autokarze.
- Będziemy mieli okazję się lepiej poznać - zaśmiałem się.
- A ty przypadkiem nie chciałeś iść spać? - zapytał.
- Rozbudziłeś mnie.
- Przepraszam.
- Nie, dobrze, że to zrobiłeś, bo muszę cię o coś zapytać - dopiero, kiedy to powiedziałem, dotarło do mnie, jak to zabrzmiało, więc szybko skończyłem - jaki jest twój ulubiony kolor?
- Niebieski - odparł lekko zdziwiony - a twój?
- Złoty - wyszczerzyłem zęby, ale widząc, jego poważne minę dodałem - tak naprawdę to czarny.
- Nie - zaprotestował - też niebieski.
- Ale...
- Taki jak moje oczy - dodał i pochylił się nade mną składając pocałunek na moich wargach.
I wyszła mi cukrzyca, bo nie miałam serca ich już rozdzielać, więc mam nadzieję, że dawka cukru was nie zabiję. Buzi 😘
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro