Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

47.Baby - Morgencauer

- Nie powinieneś dzisiaj płakać - słyszę jego cichy głos za sobą - tak samo jak nie powinieneś spacerować samotnie na skoczni w ciemności.

- Muszę zebrać myśli - odpowiadam, ale nie odwróciłem się.

- Dzisiaj? Dorastasz? - Thomas kpi, ale widząc mój brak reakcji podszedł bliżej.

- Tak, dzisiaj - potakuję i siłą woli, powstrzymuję się, aby na niego spojrzeć.

- No dobrze. Co takiego wymyśliłeś, że płaczesz, mały? - pyta i podchodzi bliżej.

- Ja...

- Mnie możesz powiedzieć, Gregor - zachęca mnie do zwierzeń, a jego ręka ląduje na moich plecach.

- Nie zrozumiesz.

- Na razie nie rozumiem, dlaczego siedemnastolatek, który wygrał i obchodzi swoje urodziny płacze - odpowiada i przytula mnie do siebie mocniej - może jakbyś był w hotelu to byś wiedział, że chłopcy coś przygotowali, a jak będziesz grzeczny to może nawet prezent jakiś dostaniesz.

- Nie chcę - kręcę głową, pozwalając, aby nasze głowy się stykały.

- Wiem, że sam sobie wręczyłeś, dzisiaj, najlepszy prezent, ale twoi koledzy z drużyny też są kreatywni - mówi, a ja sobie wyobrażam jak delikatnie rozchyla wargi i się uśmiecha - naprawdę się wszyscy o ciebie martwią i czekają aż wrócisz.

- Niepotrzebnie. Nie zamierzam świętować. Chcę być sam - oznajmiam, zanim zdążę pomyśleć.

- Nawet moje towarzystwo ci przeszkadza? - pyta cicho.

- Nie. Nie aż tak jak ich -  odpowiadam.

- To dobrze. Bo siedemnastolatek nie powinien być sam w swoje urodziny i nie powinien płakać - czuję jak głaszcze mnie po plecach.

- Nawet jeżeli ma powód?

- A poważny? - dopytuje.

- Byłeś kiedyś zakochany? - pytam.

- Nie raz. Nawet teraz jestem - Thomas staje przede mną, poprawiając mi kurtkę

- To nie...

- Opowiadaj. Posłucham, może nawet pomogę.

    Nie wiem dlaczego, ale przemożne pragnienie, aby mu uwierzyć, że tak się stanie, sprawia, że otwieram się przed nim.

- Jest w moim życiu pewna osoba, w której jestem od dawna zakochany - zaczyna.

- Ona o tym nie wie? - unosi brew.

- Możliwe, że nawet by nie chciała - odpowiadam ze smutkiem.

- A może nie - droczy się ze mną i strzepuje ze mnie śnieg - powinieneś nosić czapkę.

    Kręcę głową, na jego zmianę tematu i wracam do swojego wyznania.

- Boję się przyznać, bo nie chcę stracić przyjaciela.

- To on?

- Niestety.

- Dlaczego niestety - drąży.

- Bo myślę, że on woli kobiety.

- No skoro tak uważasz - wzrusza ramionami.

- Ale chciałbym, aby to on był ze mną w te urodziny i...

- I... - dopytuje Thomas.

- I mnie pocałował. Wiem, że to banalne, w nocy, pod gołym niebem, na skoczni, ale... Takie dziecinne marzenie - wyznaję.

  Morgi nie odpowiada. Tylko się nade mną pochyla. Najpierw składa pocałunek na moim nosie.

- Tak? - uśmiecha się lekko - czy tak?

    Tym razem czuję jego usta na swoich wargach. Odnotowuje, jak jego dłonie łapią mnie w pasie i do siebie przyciągają, w taki sposób, że stykamy się większą powierzchnią ciała.

- Skąd... - pytam, kiedy kończy i wpatruję się w jego jasne oczy.

- Nie dało się nie zauważyć Gregor. Myślałem, że to tylko zauroczenie, fascynacja moją skromną osobą, gdybym wiedział zrobiłbym to wcześniej - uśmiecha się - nie zdawałem sobie sprawy, że jesteś aż tak... Uczuciowy.

    Nie wiem, co mam odpowiedzieć, dlatego tylko się do niego przytulam.

- Kocham cię - wyznaję.

- To dobrze - śmieje się mężczyzna i targa moje włosy - ja muszę cię jeszcze lepiej poznać.

   Jego szczerość mnie zaskakuje. W filmach jest inaczej.

- To dlaczego tu... Zrobiłeś... To... - staram się złożyć pytanie w całość.

- Bo mnie przyciągasz - mówi - masz coś takiego w sobie, co karze mi wierzyć, że to dobry ruch z mojej strony.

- Nawet bardzo zapewniam go. A...

- A co? - patrzy na mnie badawczo.

-  A możesz mnie pocałować jeszcze raz - proszę cicho.

- No nie wiem - waha się, a ja przygryzam wargę.

   Nie powinienem chcieć za wiele, ale wciąż czuję jego wargi na moich ustach i nie mogę się pozbyć, że to jedno z najpiękniejszych doznań.

    Po chwili czuję, jak Thomas znów mnie całuje. Tym razem mniej delikatnie, jest więcej namiętności. Popycha mnie w tył, a ja potykam się grudę śniegu i lądujemy na ziemi.

- Przepraszam - szepcze cicho.

- Nie masz za co, baby - uśmiecha się i głaszcze mnie po twarzy - tak też będzie dobrze.

   I znowu mnie całuje. A ja ośmielam się oddawać pieszczotę. Moje dłonie z jeszcze niewprawione łapią go za ramiona, abyśmy byli jeszcze bliżej. Tak bardzo chcę jego bliskości.

- Jesteś cudowny - szepcze - i już nie mogę się doczekać dnia, aż ci to udowodnię. Nie tylko słowem.

   Rumienię się na tę obietnicę, a on kwituje to śmiechem.

Powiedzmy, że jest jeszcze siódmy, bo to miało być z okazji urodzin Gregora, któremu swoją drogą życzę wszystkiego naj, dlatego ten shot jest taki cukierkowy i znowu o tym shipie.

Powiedzmy, że to nawiązuje do niedawno zakończonego Turnieju Czterech Skoczni, który wygrał Dawid, z czego się bardzo cieszę i w końcu powinnam go z kimś sparować i coś o nim napisać, ale zupełnie nie wiem z kim, możecie mi coś podsunąć.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro