Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

23. K.Stoch x S. Ammann To dla ciebie


- Nareszcie, kochanie, czego takiego dokonałeś w tym sezonie, że znowu muszę na ciebie tyle czekać? - unoszę brew i patrzę, jak mój kochanek staje w drzwiach i powoli ściąga bluzę.

- Mam ci przypomnieć - prycha i rzuca ubranie na podłogę. Depcze je bosymi stopami i idzie dalej. Omija mnie i kieruje swoje kroki na balkon.

- Po pierwsze nie będziesz palił, po drugie, moje Sherlockowe zdolności podpowiadają mi, że jesteś nie w humorze. Zbieram jego bluzę, otrzepuję i na siebie zakładam, skoro i tak nie zamierza jej nosić...

- Po pierwsze pieprz się, a po drugie, to nie tobie zmieniają trenera.

- Po pierwsze to ty do mnie przyszedłeś, po drugie to twój związek chciał zabrać mi mojego - przypominam.

- To byś się do nas przeniósł - wzrusza ramionami szukając zapalniczki, którą mam ją w jego bluzie.

- Idąc tym tokiem myślenia, to powinienem doradzić ci dołączyć do Szwabów, ale nie ufam byłej Fioletowej Krowie - prycham.

- To kolega.

- Mnie koledzy nie mówią, że jestem uroczy - poprawiam okulary.

- Bo nie jesteś - Kamil zdenerwowany rzuca papierosem o balkonowe deski i zaciska pięści. Bardziej przypomina nastolatka, którego przedstawił mi Adam niż dorosłym mężczyzną.

- Od kiedy jesteś taki humorzasty? - wzdycham.

- Gdzie jest ta pieprzona zapalniczka - warczy.

- Mam ja, ale ci nie oddam - zaplatam ręce na piersi.

- Simon, proszę, widzisz, że tego potrzebuję - nagle uspokaja się, chociaż może jest to jednak rezygnacja.

- Potrzebujesz się uspokoić, wyciszyć i zakceptować coś, z czego zdawałeś sobie sprawę od dawna - podchodzę do niego powoli.

- Ale... Simon dzięki niemu wróciłem do siebie - uderza pięścią w barierkę.

- Tylko dzięki niemu? - moją dłoń ląduję ma jego piersi, zaczyna powoli zjeżdżać w dół.

- W dużej mierze - ciekawi mnie czy interesuje się mną czy zapalniczką w kieszeni jego bluzy, którą nad mam na sobie.

- Czyli wolałbyś aby to on tutaj stał - zniżam głos.

- Jeżeli... - nie kończy tylko składa pocałunek na moich ustach.

- Mhm - kiedy jego wargi idealnie obejmują moje.

- Nic już - odpowiada - to nie on w Soczi przekazał mi koronę.

- A ty to... No wiesz z Wellim - odsuwam się trochę.

- Myślę, że on chciałby, aby tradycji stało się zadość, ja bym nie marudził, ale pomyślałem o pewnym zazdrośniku, który potem by zamilkł na wieki - patrzy na mnie z uśmiechem. Może jednak znaczę więcej niż paczka papierosów.

- Dokładnie - mierzę go wzrokiem - ja wiem, że to uroczy chłopiec, ale...

- Ale chłopiec, Simi, wolę takich jak ty. Dojrzałych - całuje mnie w policzek.

- Możesz kiedyś przy Andim o tym napomknąć.

   Kamil kręci głową. Jego dłonie lądują na moich biodrach, przyciąga mnie do siebie. Zaczyna całować, namiętnie, zachłannie.

- Chyba nie chcesz robić tego na balkonie - mruczę.

- Na balkonie to ja chcę zapalić - odpowiada i wyjmuje z kieszeni bluzy zapalniczkę - jak nie chcesz na to patrzeć to...

- Nie dam się później pocałować - zastrzegam nagle, a on zatrzymuje się. Powoli odwraca wzrok w moim kierunku.

- Zmienisz zdanie - niby mówi to pewnym głosem, ale ja słyszę, jak lekko drży.

- Nie sądzę, będziesz śmierdział - wzruszam ramionami i odwracam się, aby wyjść z balkonu.

- Pójdę do Andiego - krzyczy za mną.

     Nie wiem dlaczego, ale jakoś nie lubię Szwaba, a samo imię doprowadza mnie do białej gorączki. Cofam się trochę i odwracam do ciebie. On już na mnie nie patrzy, zbyt zajęty papierosem i zapalniczką. Wykorzystuje to i biorę go na ręce.

- A teraz chowasz zabaweczki, a następnie zajmujesz się starym mistrzem - instruuje.

- Adam już jest w drodze na mecz - przykłada palec do wargi.

- Chcesz dyskutować - unoszę brew, a on uśmiecha się i całuje mnie w usta. Zabieram i odrzucam papierosa i zapalniczkę - to dla twojego dobra.

- Albo twojego komfortu...

A takie coś, na zakończenie sezonu

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro