Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Part 9.

W końcu moje nogi same zaczęły nieść mnie w stronę chłopaka. Udało mi sie złapać, gdy przeszedł przez ulicę. Przyparłem go do ściany i wpiłem się w jego usta. Nie obchodziła mnie jego choroba, która nadal mu towarzyszyła czy opór jaki chciał stawiać. Oderwałem się i spojrzałem w jego zielone oczy. Chciałem wyczytać z nich jakieś emocje, ale nie udało mi się. Na szczęście nastolatek przejął inicjatywę i zrzucił z ramienia torbę, położył dłonie na moich biodrach i połączył nasze wargi.

- Wróć ze mną - szepnąłem w pewnej chwili dotykając jego policzka.

- Nie mogę.

- Możesz. Jedź ze mną. Proszę.

Patrzyłem w jego oczy i widziałem jak się waha. W końcu postanowiłem wziąć sprawę w swoje ręce. Chwyciłem dłoń chłopaka i delikatnie pociągnąłem w stronę mojego samochodu. Szliśmy w ciszy dotykając się ramionami. Co jakiś czas zerkałem na nastolatka, który nerwowo poprawiał loki. Miałem ochotę wpleść w nie swoje palce i przeciągnąć po całej długości. Uwielbiałem, gdy wyprostowane wracały do pierwotnego stanu niczym sprężynki.

Wchodząc do mieszkania widziałem zmieszanie chłopaka. Już nie był taki odważny jak za każdym razem, gdy tu przychodził.

- Wszystko w porządku? - zapytałem widząc jak staje w przedpokoju i nie wie co ze sobą zrobić.

- Jasne.

- Zamówię pizzę, co?

- Ja dziękuję.

- Na pewno jesteś głodny, przestań. Siadaj - wskazałem na marmurową wysepkę, przy której stały wysokie krzesła.

Postanowiłem odpuścić fast foody i zrobić coś samemu. Wyciągając odpowiednie produkty rozmawiałem z chłopakiem. Chciałem żeby czuł się swobodnie.

- Nie powinienem tu być, przepraszam - powiedział w pewnej chwili po czym chwycił torbę i chciał wyjść.

- Powinieneś - złapałem go za rękę. - Nie wypuszczę cię.

Wrzuciłem kurczaka na patelnię i ryż do garnka z wrzącą. Pół godziny później jedliśmy danie siedząc przy stole. Atmosfera już się rozluźniła, Loczek nie był spięty i nie chciał uciekać. Czas mijał naprawdę przyjemnie. Późnym popołudniem oglądaliśmy film. Harry położył się na moich kolanach, gdy go o to poprosiłem. Widziałem, że jest mu niewygodnie. Czułem przyjemne ciepło od niego, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech, gdy mogłem wpleść palce w jego włosy. Były gęste i miękkie. Niektóre kosmyki były splątane więc delikatnie doprowadzałem je do odpowiedniego stanu. Tuż po dziesiątej zapewniałem chłopaka, że może spać w moim łóżku. Kanapa nie była zbyt wygodna, a moje łóżko było wystarczająco duże dla nas dwojga. Siedząc w salonie obserwowałem jak nastolatek kładzie się do snu. Patrzyłem jak zwija się w kłębek i zakrywa kołdrą po samą szyję. Zasatnawiałem się co teraz będzie. Nie mogłem go wyrzucić - to było pewne. Musiałem się nim opiekować dopóki nie znajdzie jakiejś normalnej pracy i mieszkania. Nie mogłem pozwolić mu wrócić do "domu" gdziekolwiek on był. Albo go nie było. Ale z drugiej strony co ja powiem rodzinie i znajomym? Że nagle stałem się gejem i przygarnąłem obcego dzieciaka poznanego w barze? Przecież ja nie jestem homo. Miałem dziewczyny, sypiałem z nimi, planowałem założenie rodziny i posiadanie dzieci. A teraz co? Teraz powiem, że jednak mi się odwidziało i wolę facetów?

Zerwanie się Harrego z łóżka, wyrwało mnie z zamyślenia. Szybkim krokiem poszedłem do sypialni i usiadłem na skraju materacu.

- Wszystko w porządku? - zapytałem.

- Ja... nieważne. Wszystko okey.

Zauważyłem zmarszczkę między jego oczami, co oznaczało, że coś go trapi. Złapałem go za rękę, gdy ponownie się położył. Patrzył w sufit uspokajając oddech i bicie serca.

- Często masz złe sny? - zapytałem.

- Czasami.

- Opowiesz?

- Nie ma czego. Już zapomniałem.

Wiedziałem, że kłamie, bo przecież koszmarów nie zapomina się tak szybko. Jednak nie chciałem wyciągać od niego co się stało. Wolałbym żeby sam mi powiedział.

Siedziałem na łóżku czekając aż uśnie. W końcu sam poszedłem pod prysznic i usadowiłem się obok niego. Kątem oka patrzyłem na chłopaka leżącego w pozycji embrionalnej i zastanawiałem się jaką tajemnicę skrywa. Przysunąłem się do niego i objąłem w pasie. Wymamrotał coś pod nosem, obracając się w moją stronę. W końcu jego głowa spoczęła na mojej klatce piersiowej, a moja dłoń w jego włosach.

-------

Przepraszam za tak długą nieobecność, ale jakoś miałam zachwianie wiary w to opowiadanie. Teraz wracam z nowymi siłami. Chyba. I chyba zmienię pracę Louisowi tutaj, bo jednak dotarło do mnie, że nie znam się na sprzedaży aut, a coś muszę wymyślić :3

Gwiazdkować, komentować i wgl!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro