Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Part 7.

W drodze do domu myślałem jedynie o zamówieniu pizzy, wzięciu prysznica, wskoczeniu w dresy i spędzeniu wieczoru na kanapie. Zegarek na desce rozdzielczej poinformował mnie, że moi przyjaciele właśnie rozpoczynają spacer po klubach. Ja sam nie miałem ochoty na imprezę więc cieszyłem się, że udało mi się wykręcić. W mojej głowie ciągle był obraz Harrego, odgłos jego kaszlu i ostrzeżenie jego szefa. Nie wiedziałem dlaczego te słowa tak bardzo utkwiły mi w pamięci. Styles już wiele razy był u mnie w domu, nic nie zginęło, nic nie zepsuł i wydawał się całkiem niezłym gościem.

Wchodząc do budynku, gdzie mieściło się moje mieszkanie zerknąłem na komórkę. Zdziwiłem się, że jest wyłączona, ale pewnie padła mi bateria, z którą ostatnio miałem problemy. Będę musiał wymienić tego starego grata na coś szybszego i lepszego. Zamknąłem za sobą drzwi i rzuciłem torbę na fotel. Podłączyłem telefon, który poinformował mnie, że kilkukrotnie dzwonił do mnie James. W tej samej chwili usłyszałem pukanie i dźwięk otwieranych drzwi. Tylko moi przyjaciele wchodzili bez zaproszenia.

- Przebieraj się, idziemy – usłyszałem.

- Mówiłem, że nie mogę.

- Jesteś sam? - Steve zerknął do mojej sypialni. - Nie widzę tu żadnej fajnej brunetki więc zbieraj dupę.

- Dopiero wróciłem do domu. Innym razem, błagam.

- Masz dziesięć minut! - Tyler, który był najmłodszy z naszej paczki podszedł do lodówki i wyjął butelkę piwa. - Szybko, szybko.

Spojrzałem na całą trójkę i westchnąłem. Cieszyłem się na spokojny wieczór, ale może to dobrze, że tak się stało. Wziąłem szybki prysznic i założyłem czarne rurki i biały t-shirt z szarym nadrukiem. Narzuciłem na siebie marynarkę, co zostało skwitowane krótkim: "Chyba sobie żartujesz" więc zmuszony byłem zamienić ją na skórzaną kurtkę. Program rozrywkowy mieliśmy zacząć od kilku shotów w Alibi, przez Output na Cielo kończąc. W klubach było pełno młodzieży i prędko udało nam się wtopić w tłum. Nasze młode twarze pomogły nam w tym. Ty od razu poszedł na parkiet, a Jimmy pił drinki.

- Jak tam tajemnicza brunetka? - usłyszałem.

- Boże... - jęknąłem przewracając oczami.

- No co? Martwię się o ciebie!

- Dlaczego?

- Bo ja już po - podniósł rękę ukazując swoja obrączkę. - Ty wkrótce, a Ty?

- A ja nigdy. Uwielbiam bycie singlem!

- Tak, tak, a pizze to będziesz jadł do końca życia. Ta jest ładna - delikatnym ruchem głowy wskazał na blondynkę, która stała niedaleko i uśmiechała się. Może i była ładna, miała świetne ciało, ale nic więcej. Nie pociągała mnie. Wolałem Harrego.

- Taaa.

- Tylko tyle? Idź zagadaj.

- Miałem zły dzień i jestem padnięty. Daj mi spokój, proszę.

Podsunął mi kieliszek z wódką, a ja szybko przelałem ciecz do swojego ciała. Czułem pieczenie w gardle, które mimo wszystko uwielbiałem. Po chwili przeniosłem się na parkiet, gdzie wygłupiałem się z moimi przyjaciółmi. Alkohol sprawił, że moje ręce powędrowały na biodra dziewczyny przede mną. Uśmiechała się ocierając o moje ciało. Przymknąłem oczy rozkoszując się naszym tańcem w rytm jednej z piosenek The Veronicas, gdzie dziewczyny nakłaniały do pocałunków.

- Chcesz więcej? - szepnęła przygryzając mi ucho. - Jedziemy do mnie czy do ciebie?

Spojrzałem w jej oczy i oprzytomniałem. Przeprosiłem i szybko zniknąłem w tłumie. Pijąc kolejne porcje wódki przeklinałem swoją osobę za zachowanie.

- Co ty odpierdalasz, stary? - obok mnie stanął Jimmy. Spojrzałem na niego pytającym wzrokiem. - Zwiałeś od takiej laski!

- Nie była w moim typie. Po prostu.

- To z tajemniczą brunetką to tak na poważnie?

- Jezu, Jimmy, daj spokój!

Sącząc drinki patrzyliśmy jak nasz przyjaciel całuje się z rudowłosą pięknością na parkiecie. Dziewczyna miała długie, gęste włosy do pasa, a jej ciało zakryte było przez czarną, obcisłą sukienkę. Biust też miała niczego sobie. Nie wyglądał na sztuczny, a to był plus. Mój wzrok przeniósł się na homoseksualną parę w kącie. Zazdrościłem im odwagi i miłości. Boże, ja nie jestem gejem.

- Miłość - usłyszałem. - Ja bym nie mógł żeby mnie ktoś jebał.

Spojrzałem na mojego przyjaciela, a on ruchem głowy wskazał na dwóch facetów, którzy teraz kierowali się do łazienki.

- Tolerancji, Jim.

- Ale ja jestem tolerancyjny! Facet pracujący z Amandą jest gejem i podobno jest "taki słodki, fajny i tak fajnie się z nim rozmawia" - powiedział typowo dziewczęcym głosikiem, który ostatecznie skojarzył mi się ze Sky, a nie z żoną mojego przyjaciela. - Geje są jak szczeniaki. Nie wiem co kobiety w nich widzą.

- Szczeniaki są fajne.

- Mówisz jak gej.

- Dzięki! - uderzyłem go w ramię, ale łykając kolejnego shota analizowałem w głowie swoje słowa. Czy to naprawdę było gejowskie? Czy szczeniaki są gejowskie?

- Chodźmy dalej. Zgarnij Tylera.

Chwilę później odrywałem mojego przyjaciela od nieznajomej dziewczyny i mówiłem, że idziemy do innego klubu. W Cielo spędziliśmy kilka godzin. Był to najlepszy klub nocny w Nowym Jorku co widać było po ilości ludzi i cenach w barze. Postanowiłem wrzucić na luz i nie myśleć o Harrym czy dziewczynach. Chciałem się napić, odreagować i wyluzować. A to akurat poszło mi całkiem nieźle. 

——-

Wow, 3,2K wyświetleń *-*

A teraz gwiazdkują wszyscy, którzy czytają wszystkie części! Chcę zobaczyć czy jesteście tutaj i czy jest warto wstawiać :3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro