Part 40.
****H*A*R*R*Y****
Byłem przerażony, gdy policja wyprowadzała mnie z domu w kajdankach. Nie rozumiałem żadnego słowa i błagałem, żeby mnie nie zabierali. Próbowałem wytłumaczyć, że nic nie zrobiłem, ale oni byli bezwzględni. Podczas przesłuchania opowiadałem o pracy, a potem o nocy, którą spędziłem w domu. Błagałem, żeby mi uwierzyli. Łamali mnie, bawiąc się w złego i dobrego policjanta jak na filmach. Nie wiedziałem co zrobić, żeby mi uwierzyli. Zachwiałem się czy nie powinienem przyznać im racji. Chciałem zadzwonić do Gemmy, poprosić ją o pomoc i zapewnić, że jestem niewinny. Nie rozumiałem, co się dzieje, a w końcu przyszedł adwokat. Przedstawił się i podał nazwisko mojej siostry. Wiedziałem, że nie przelewa im się z funduszami i nienawidziłem siebie za kolejny wydatek. Kiedy zostaliśmy sami, opowiedziałem całą sytuację. Kazał mi spojrzeć prosto w oczy i obiecać, że to, co mówię, jest prawdą. Rozpłakałem się i błagałem, żeby mi pomógł.
Pół godziny później zostałem zamknięty w celi do wyjaśnienia sprawy. W głowie już widziałem prokuratorskie pismo i długie lata w więzieniu. Leżąc na niewygodnym łóżku, płakałem, czując, jak wszystkich zawodzę. Co jakiś czas pytałem, czy mogę do kogoś zadzwonić, ale odpowiadała mi głucha cisza albo niemiłe warknięcie. W końcu kobieta, która dopiero zaczynała zmianę, pozwoliła mi na krótkie połączenie. Wybrałem numer Louisa i w myślach modliłem się, aby odebrał. Moje serce przyspieszyło, gdy usłyszałem jego głos. Nie wiedziałem, co powinienem powiedzieć. Chciałem go przeprosić, przytulić, wyznać mu miłość. Chciałem, żeby mnie stąd zabrał i zapewnił, że ta chora sytuacja nigdy się nie powtórzy. Nie miałem zbyt dużo czasu, więc powiedziałem, co leżało mi na sercu i musiałem się pożegnać. Z wewnętrznym bólem wracałem do celi. Nie wiedziałem jednak, że to dopiero początek.
Już od rana byłem przesłuchiwany, traktowany jak śmieć i okrzykiwany na każdym kroku. Prezenter był osobą publiczną, a ja stałem się największym wrogiem miasta. Miałem przeczucie, że już każdy o mnie wie, zwłaszcza po artykułach w gazetach, które nie pomagały. Przez sekundkę mogłem zobaczyć się z Gem, a potem znowu wróciłem na spotkanie z adwokatem. Podobno wydano oficjalne pismo o zatrzymaniu mnie jako głównego podejrzanego, a ja czułem, jak moje oczy znowu robią się wilgotne. Wchodząc do odpowiedniej celi, czułem, że najgorsze dopiero nadchodzi. Nie byłem sam, a widok dwóch potężnych mężczyzn przeraził mnie. Ich włosy były krótkie i czułem nadchodzące problemy. Z lękiem zająłem swoje miejsce i rozejrzałem się. Myślałem, że to, co ukazują w filmach, jest naciągane. Nie było.
****L*O*U*I*S****
Kolejne dni były żałosnym filmem, w którym wszyscy braliśmy udział. Uruchomiłem znajomości i wynająłem dobrego prawnika. Gem sprzeciwiała się, ale w końcu odpuściła. Byłem gotowy wpłacić kaucję, ale prokurator nie wyznaczył odpowiedniej kwoty. Według niego Harry mógł próbować uciec z kraju lub mataczyć śledztwo. Tak, jasne, nasz Harry zacierałby ślady. Całe dnie spędzałem na poruszaniu nieba i ziemi, by tylko sprawa obrała dobry kierunek. Dni mijały, a ja szalałem. Chciałem, żeby wreszcie wszystko się wyjaśniło. Domagałem się leków dla Stylesa, a adwokat obiecał, że zrobi wszystko, co w jego mocy, żeby wyciągnąć stamtąd mojego chłopaka. Błagałem o krótkie spotkanie, ale nic nie można było zrobić.
Gazety i wiadomości szalały, robiąc ze śmierci prezentera akcję światową. To nam nie pomagało, a i wśród znajomych zaczynała się robić przedziwna atmosfera. W firmie zaczynały się szepty i docierały do mnie nieprzyjemne plotki. Jedyne wsparcie miałem w rodzinie i w Jimmym, który cały czas mówił, że nie wierzy w winę Stylesa. Siedziałem u nich do późnego wieczora, gdy przyjechałem... właściwie po nic. Po prostu potrzebowałem obecności kogoś znajomego. Nie chciałem burzyć im szczęścia i oczekiwania na dziecko, które miała oddać im Sky. Zupełnie nie przejąłem się tą informacją, bo teraz miałem ważniejsze sprawy na głowie.
Minął tydzień od zatrzymania, a ja właśnie jechałem do adwokata, u którego wymusiłem rozmowę. Siedząc w gabinecie, przedstawiał mi ostatnie dowody, które zdobyła policja. Mieli nagranie z ofiarą, którą szarpała się z jakąś kobietą, a potem razem wsiadali do auta. Louis czuł, jak jego serce przyspiesza, bo to rzucało nowe światło na całą sprawę.
– Czy to znaczy, że dzisiaj wypuszczą Harry'ego? – zapytałem z nadzieją, patrząc na mężczyznę, którego polecili mi znajomi. Podobno potrafił najgorszego mordercę wybronić na tyle, by dostał maksymalnie kilkanaście lat, a nie dożywocie.
– Dowody poszły do prokuratora, w tym tygodniu pan Styles powinien być wolny.
Tomlinson miał ochotę płakać z radości i od razu wybierał numer Gemmy, by przekazać jej dobrą nowinę.
– Coś się stało? – zapytał, słysząc jej zapłakany głos, gdy odebrała.
– Harry się powiesił – powiedziała, a telefon wypadł z rozluźnionego uścisku mężczyzny.
------
Part 40 wjeżdża po ponad roku nieobecności! A tak na serio? Tak na serio to powinnam mieć opierdol. Już więcej nie obiecuję, że wracam, bo nie wiem. Teraz zerknęłam w dokumenty i okazało się, że mam ten rozdział napisany. To znaczy napisane mam trochę więcej, ale stwierdziłam, że tu chcę przerwać. Nie jest dużo, to fakt. Ale chciałam tu zatrzymać Was w niepewności. Módlmy się o kolejną część, bo właśnie ją kończę.
Mogę wiedzieć kto w ogóle jeszcze tu czeka i teraz płacze razem z Louisem?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro