Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Part 4.


W niedzielny dzień zmuszony byłem do rodzinnego obiadu. Już kilkukrotnie udało mi się wywinąć, ale nie tym razem. Wiedziałem, że znowu będą padać pytania o drugą połówkę i rady dotyczące ustatkowania się. Tuż po pierwszej ubierałem jeansy, koszulkę i marynarkę po czym kierowałem się do auta i jechałem do kwiaciarni. Znowu kupiłem mamie jej ulubione kwiaty jakimi były goździki. Wchodząc do domu słyszałem głos mojej siostry. Wszedłem do kuchni i przywitałem się. Podałem bukiet kobiecie stojącej nieopodal i pocałowałem ją w policzek.

- A ja? - szesnastoletnia blondynka wskazała na policzek, a ja cmoknąłem ją. - A kwiatki dla mnie gdzie?

- Niech ci Troy kupi.

- E, stare dzieje - machnęła ręką.

- Wreszcie wolna i niezależna?

- Coś Ty! Oszalałeś?!

Jedząc posiłek pytałem o nowego chłopaka Skyler. Opowiadała o zawodach cheerleader'ek i o chłopaku z drużyny. Miałem wrażenie, że niedługo będzie mogła odhaczyć nazwisko każdego piłkarza ze szkolnych Tygrysów, z którym się całowała. Jeśli tylko to.

- A co u ciebie w tych sprawach?

- A bez zmian - uśmiechnąłem się.

- Nadal ręczny?

- Sky! - moja mama oburzyła się, a ja miałem ochotę wybuchnąć śmiechem. - Zachowuj się! Ale w sumie to powinieneś sobie kogoś znaleźć, Lou.

- Mam czas, mamo.

- Masz dwadzieścia trzy lata! Do czterdziestki chcesz być sam?!

- Jeśli nie znajdę kogoś odpowiedniego to jasne - uśmiechnąłem się patrząc na nią. - Wnuki urodzi ci Sky. Nie martw się, mamo.

- Louis...

- Też Cię kocham. Co u was?

Kobieta opowiadała mi o ostatniej wizycie u babci i pytaniach odnośnie mnie. Znowu przewracałem w duszy oczami, słysząc, że powinienem wreszcie ich odwiedzić. Obiecałem, że wkrótce to zrobię po czym zaproponowałem swoją pomoc w sprzątaniu naczyń ze stołu. Szybko zaniosłem wszystko do kuchni i nadszedł czas na deser. Moja mama ciągle starała się przemycić temat dziewczyny mówiąc, że pewnie piekłaby mi ciasta i sprzątała. W głowie pojawił się Harry, którego chciałbym obok. Na usta cisnęło mi się "Dziewczyny nie będzie, jestem gejem", ale to nieprawda. Ja po prostu polubiłem tego młodzieńca, a w głębi serca jestem stuprocentowym mężczyzną, który uwielbia piwo i duże cycki. A Harrego było mi po prostu szkoda. No i chciałem seksu.

Wieczorem znowu pracowałem. A raczej próbowałem, bo moje myśli krążyły wokół "Queer as folk", które akurat puszczane było w telewizji. Justin przypominał mi Harrego, a Brian mógłby być mną. Chociaż nie - ja nie wyznaję zasady "pieprzyć się z każdym, kto się nawinie". Jus był tak samo młody, niewinny i słodki jak Hazza.

- Kurwa, Lou! -  zganiłem samego siebie. - Ogarnij się!

Wyłączyłem telewizor i zacząłem poprawiać błędy, które zrobiłem przez zamyślenie się.

Przez cały tydzień walczyłem ze sobą, by nie iść do klubu. Przejeżdżałem tamtędy każdego dnia i każdego dnia czułem pokusę. Chciałem zobaczyć Harrego. Chciałem poczuć jego zapach, poczuć jego dotyk, usłyszeć jego głos. W końcu w piątek nie wytrzymałem. Zaparkowałem nieopodal i patrzyłem na wejście. Wziąłem głęboki oddech i ruszyłem do środka. Poprosiłem o drinka i od razu skierowałem się na kanapę skąd miałem idealny widok na chłopaka z lokami. Uśmiechnął się, gdy podawałem mu banknoty.

- Wróciłeś - szepnął znowu ocierając się o mnie.

- Tęskniłeś?

- A powinienem?

Uśmiechnąłem się rozkoszując jego ruchami. Jego menadżer znowu pozwolił mi go zabrać. Czułem wyższość nad Harrym, gdy odjeżdżałem z parkingu z chłopakiem obok.

- Dobrze się czujesz? - zapytałem, gdy ten odkaszlnął kolejny raz.

- Jasne.

Nie rozmawialiśmy za wiele podczas drogi do mojego mieszkania. Głupio się czułem wiedząc, że przelecę go za kasę i znowu się rozejdziemy. Po wejściu do mieszkania od razu zaczął rozpinać mi koszulę, a ja chciałem go pocałować.

- Zarażę cię – usłyszałem.

- Czym?

- Kaszlem.

- Oh, jebać to! - wpiłem się w jego pełne, malinowe usta.

Wsunął rękę w moje spodnie, a ja przygryzłem jego dolną wargę, jęcząc cicho. Czułem spełnienie osiągając orgazm i kładąc się obok nastolatka. Ten znowu sięgnął po papierosa, ale zaczął się dusić dymem.

- Byłeś u lekarza?

- Przejdzie mi, spoko.

- Mogę cię zawieźć.

- Wyluzuj - uśmiechnął się. - Dobra, spadam.

- Zostań - spojrzałem w jego zielone oczy, które były niczym głęboka, mętna woda w akwarium.

- Znowu zasnę.

- To śpij.

- Nie powinienem. Sorry. Dasz mi kasę?

Wyciągnąłem kilka banknotów i podałem chłopakowi, który prędko się ubierał. Chwilę później słyszałem trzaśnięcie drzwiami i w mieszkaniu zapanowała cisza. Leżałem nago z prześcieradłem na biodrach i patrzyłem w sufit. Plułem sobie w twarz, że w ogóle pojechałem do baru. Liczyłem, że Harry zostanie na noc i znowu obudzę się obok niego, a teraz zachował się jak zwykła dziwka. 

——

Nah, chyba spieprzyłam rozdział. Mam jednak nadzieję, że mnie nie zjecie :p

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro