Part 31.
Powrót do domu mijał w przedziwnej atmosferze. Sky była cicha, a jej oczy podpuchnięte po całonocnym płaczu. Nikt się nie śmiał i nie żartował. Harry siedział obok mnie z głową na moim ramieniu i oglądał film. Wiedziałem, że myślami jest daleko stąd, a na fabule w ogóle się nie skupia. Zerknąłem na tablet, na którym moja siostra przeglądała internet. Zdziwiłem się widząc zapisy dotyczące aborcji.
- Nawet o tym nie myśl - warknąłem.
- To moje ciało.
- Sky, nie pozwolę ci usunąć dziecka.
- To nie jest dziecko. To zlepek komórek.
- Sky, to JEST dziecko. Powiemy rodzicom, pomogą ci.
- Ja mam szkołę, Lou. Ja mam treningi, egzaminy, collage niedługo - powiedziała błagalnie, a jej oczy znowu zrobiły się szklane. - Nawet Troy go nie chce.
- Bo Troy jest dupkiem. Wyłącz to. Porozmawiamy z rodzicami i wtedy pomyślimy co dalej.
- Ja go nie chcę, Louis.
Przytuliłem ją i poprosiłem żeby teraz o tym nie myślała. Harry wyczuł mój ruch i wyprostował się. Spojrzał na nas uśmiechnął się, pytając o samopoczucie Skyler. Kiwnęła głową, wkładając słuchawki w uszy. Poczekałem aż włączy muzykę po czym odwróciłem się do Stylesa.
- Biedna - szepnął, wyciągając słuchawki z uszu. - Myślisz, że twoi rodzice będą źli?
- Na pewno, Hazz. Na pewno. Ona chce je usunąć.
- Usunąć?!
- Jeszcze legalne.
- Nie możecie jej pozwolić.
- Wiem, Hazz. Muszę porozmawiać z rodzicami.
Przytuliłem się do niego i zamknąłem oczy. Chciałem jak najszybciej znaleźć się w domu. Chciałem żeby ktoś mnie uszczypnął i powiedział, że to tylko głupi żart.
- Niedobrze mi, Louis - usłyszałem. Spojrzałem na Skyler, która oddała mi paczkę ciastek.
- Idź do toalety!
Szybkim krokiem skierowała się do toalety pokładowej, a Harry zapytał co się stało. Dłuższą chwilę później zapłakana dziewczyna. Od razu objąłem ją, podając wodę. Lądując na lotnisku czułem swego rodzaju szczęście, że wreszcie jesteśmy w domu. Taksówką pojechaliśmy do naszego mieszkania, a Sky zapłakana błagała żebyśmy nie kazali wracać jej do domu. Pozwoliłem jej zostać kilka dni. I tak zostało mało czasu do wakacji, a w szkole był luz. Moja mama dzwoniła pytając o wakacje, a ja kłamałem, że wszystko jest dobrze. Harry opiekował się Sky, która była w rozsypce. Niestety nie mogłem długo ukrywać jej w domu i kłamać, że po prostu dobrze jest nam w trójkę. Dwa dni później moja mama odwiedziła nas, a atmosfera była gęsta. Wiedziałem, że muszę jej powiedzieć, bo Skyler tego nie zrobi, a jakieś kroki trzeba podjąć. Cała złość do nastolatki mi minęła i została zastąpiona współczuciem.
Siedziałem na kanapie z kubkiem kawy i opowiadałem mamie o wakacjach. Kobieta widziała, że coś jest nie tak z jej córką.
- Sky, wszystko w porządku? - zapytała w końcu.
Nastolatka nerwowo zaczęła patrzeć to na mnie, to na mamę. Westchnąłem, mówiąc, że musimy porozmawiać. Czekałem aż Skyler sama wyjawi tajemnicę, ale ta milczała, powstrzymując łzy.
- Skyler jest w ciąży, mamo - powiedziałem.
Kobieta głośno wciągnęła powietrze, nie mówiąc nic.
- Powiedz coś, mamo - poprosiłem w końcu.
- Znalazłam twój test, Skyler.
Nastolatka wybuchnęła płaczem, a ta przytuliła ją. Harry uśmiechnął się, patrząc na mnie. Jego telefon dał o sobie znać i każdy spojrzał na niego. Przeprosił, mówiąc, że to siostra, a ja poprosiłem, by odebrał.
- Oddzwonię później.
Sky w końcu zdecydowała się na powrót do domu, a ja po części odetchnąłem z ulgą. Była bałaganiarą, a jej łzy naprawdę mnie wykańczały. Uśmiechnąłem się, siadając obok Harry'ego.
- Podobały się wakacje? - zapytałem, przytulając się do niego.
- Najlepsze wakacje mojego życia. Powinienem jakoś podziękować? - dodał, muskając mnie po udzie.
Przez następne dni wracaliśmy do prozy życia. Sky podobno była u lekarza i miała przemyśleć aborcję, bo jeszcze miała na to czas. Podobno był to dopiero trzynasty tydzień ciąży, a legalna aborcja jest do dwudziestego czwartego. Nie mogłem pozwolić żeby moja siostra usunęła ciążę. Byłem zły na Troya, który zwyczajnie ją olał. Na szczęście Harry spędzał z nią wiele czasu i podtrzymywał ją na duchu. Musiałem skupić się na pracy i znowu wracałem późno. W piątkowy wieczór miałem ochotę napić się i zapomnieć o kontrakcie, który straciłem. Wchodząc do domu przywitała mnie zupełna cisza i dwie osoby siedzące na mojej kanapie.
- Co się stało?! - zapytałem, widząc Sky z woreczkiem pełnym lodu i Harry'ego z rozwaloną wargą. - Kurwa, co się stało?! - powtórzyłem, gdy nikt nie chciał mi nic powiedzieć.
- Troy go uderzył.
- Troy?!
- Poszedłem przemówić mu do rozumu i zaczęliśmy się szarpać i tak jakoś wyszło.
- Tak jakoś wyszło?! Tobie leci krew! - powiedziałem ze wściekłością.
- Oj, przestanie. Musiał dowiedzieć się o dziecku. To jego dziecko.
- Sam zachowujesz się jak dziecko! Ile ty masz lat?! Ile?! On mógł ci zrobić krzywdę! Trenuje futbol, Harry!
- Myślałem, że futboliści powinni być przystojni - zażartował, próbując się uśmiechnąć. - Kurwa - mruknął, wykrzywiając twarz w grymasie bólu.
Zamknąłem oczy opadając na kanapę. Po chwili skierowałem się pod prysznic, bo liczyłem, że woda mnie uspokoi. Wchodząc w dresie do salonu zauważyłem, że sytuacja została już opanowana.
- Odwieźć cię, Sky? - zapytałem, wyjmując z lodówki wodę.
- Nie mogę zostać tutaj?
Westchnąłem, stwierdzając, że zamówię pizzę. Nastolatka z radością opowiadała o całej akcji przed szkołą, a ja tylko czekałem aż wynikną z tego jakieś problemy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro