Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Part 20.

Rano obudziłem się wypoczęty już po dziewiątej. Nie miałem kaca i byłem w naprawdę świetnym humorze. Spojrzałem na Loczka, który spał na skraju łóżka zwinięty jak dziecko. Loki przysłaniały jego twarz, a usta były delikatnie otwarte. Przykryłem go kołdrą i poszedłem do łazienki. Wziąłem szybki prysznic i przystąpiłem do realizacji mojego planu. Wybrałem numer mojej mamy i czekałem aż odbierze. Musiałem odpowiedzieć o pytania dotyczące mojego samopoczucia i Harry'ego. Zdziwiłem się, że kobieta w ogóle o niego pyta. Byłem jednak ciekaw czy mój ojciec już o nim wie.

- Przyjdziecie jutro na obiad? - zaproponowała.

- Mamy inne plany, mamo. Przepraszam. Właśnie w tej sprawie dzwonię. Potrzebuję kluczy do domu nad jeziorem. Dasz mi?

- Wyjeżdżacie?

- Chcemy odpocząć i pomyślałem, że pokażę to miejsce Harremu.

- Jasne, przyjedź po nie. Jednak nie wiem czy nie powinieneś tam najpierw posprzątać. Dawno tam nie byliśmy, wiesz.

Kazałem jej się nie przejmować i podziękowałem za wszystko. Obiecałem, że niedługo przyjedziemy po klucze, a wspólny obiad zjemy za tydzień. Będę musiał sam coś przygotować. Wziąłem się za robienie naleśników, bo wiedziałem, że niedługo chłopak wstanie. Po pewnym czasie z kubkiem kawy wróciłem do sypialni. Styles nadal spał głębokim snem. Otworzyłem szafę i zacząłem wyjmować nasze ubranie. Harry nie miał zbyt dużo rzeczy, a ja wiedziałem, że powinienem zabrać go na zakupy. Jego ubrania zajmowały niecałą połowę walizki, a to nie był zbyt dobry znak. W poniedziałek musimy mu coś kupić.

Starałem się być jak najciszej, ale mimo to w pewnej chwili usłyszałem za sobą:

- Co robisz?

Odwróciłem się i przeprosiłem za obudzenie chłopaka. Ten uśmiechnął się stwierdzając, że już się wyspał. Chwycił kubek i napił się kawy. Pocałowałem go, szepcząc, że mam niespodziankę i za chwilę mu wszystko wyjaśnię. Wróciłem do kuchni i przygotowałem śniadanie. Jedliśmy je siedząc w łóżku. Widok zaspanego Harry'ego był cudowny. Jego loki sterczały we wszystkie strony, oczy nadal były zaspane, a nastolatek ziewał co jakiś czas.

- To gdzie jedziesz? - zapytał nawiązując do mojego pakowania.

- Jedziemy, Haz. My.

- My? Gdzie?

- Nad jezioro. Wrócimy jutro wieczorem. Już nas spakowałem. Jedz i idź pod prysznic, bo czeka nas kilka godzin. O nic nie pytaj - poprosiłem.

Godzinę później pakowałem bagaże i zapewniałem Harry'ego, że nie będzie tego żałował. Mieliśmy piękną majową pogodę i aż żal byłoby zostać w domu. Opowiadałem chłopakowi o miejscu, w które zmierzamy.

- Zajmie nam to jakieś cztery godziny. Musimy najpierw wziąć klucze od moich rodziców. Swoją drogą moja mama zapraszała nas na obiad.

Chłopak posłał mi uśmiech i znowu spojrzał za okno. Jego noga drgała w rytm jednej z piosenek Enrique Iglesiasa. Kwadrans później parkowałem przed domem moich rodziców.

- Idziesz? - zapytałem.

- Poczekam. Długo będziesz?

- Nie, wezmę tylko klucze.

Szybkim krokiem skierowałem się do domu moich rodziców. Moja siostra ucieszyła się na mój widok i od razu zaczęła wypytywać czy może jechać ze mną nad jezioro.

- Jadę tam z Harrym więc nie ma dla ciebie miejsca.

- Z Harrym?! Czeka w aucie?! Idę się przywitać!

Ruszyła w stronę drzwi, a ja zatrzymałem ją zanim zrobiłaby mi największy wstyd w całym naszym życiu. Podziękowałem mamie za klucze i ciasto, które nam zapakowała. Pożegnałem się z moją rodziną i wróciłem do chłopaka, który na mnie czekał. Podałem mu plastikowe naczynie i zająłem swoje miejsce, wrzucając klucze do schowka. Ruszyłem w naszą czterogodzinną podróż. Czas mijał naprawdę szybko. Śmialiśmy się i rozmawialiśmy. Musieliśmy jeszcze po drodze zrobić zakupy na dwa dni. Nie mogłem doczekać się aż znajdziemy się na miejscu. Nie byłem tam prawie rok. Kiedyś spędzałem tam prawie całe wakacje, ale niestety dorosłość nie pozwalała mi na to. W końcu znaleźliśmy się na miejscu, które zaparło nam dech w piersiach. Słońce odbijało się w wodzie, a ptaki głośno dawały o sobie znać. Tutaj nie było hałasu, spalin czy ludzi. Tutaj mieliśmy ciszę i spokój.

Moja mama miała rację, mówiąc o delikatnej potrzebie sprzątania. Kurz był wszędzie i wszystko wymagało sprzątania. Przeprosiłem Harry'ego i przyznałem, że nie spodziewałem się tego. Kazał mi wyluzować i po chwili zabrał się za sprzątanie. Szybko się uwinęliśmy po czym zabrałem się za odgrzewanie pizzy, która zdążyła wystygnąć. Po posiłku dołączyłem do Loczka, który siedział na werandzie z kubkiem herbaty. Usiadłem obok niego na drewnianym schodku i spojrzałem przed siebie. Popołudniowe słońce nadal odbijało się od tafli spokojnego jeziora, nad którym latały ptaki. Delikatny wietrzyk mierzwił nasze włosy i muskał odkryte części ciała.

Spojrzałem kątem oka na Harry'ego, który brał kolejny łyk gorącego napoju. Nasz wzrok spotkał się i chłopak przytulił się do mnie. Objąłem go ramieniem i pocałowałem w głowę. Chciałem, by ten moment trwał wiecznie. Nigdy wcześniej nie czułem się tutaj bardziej szczęśliwy niż w tej chwili z osobą, która była dla mnie całym światem. Czułem, że ten weekend będzie najlepszym w całym moim życiu. 

-----

Prawi


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro