Part 19.
- Ja.. ja... ja już skończyłem - Harry wyrwał się z mojego uścisku i wyszedł z kabiny. Zawinął wokół bioder ręcznik i opuścił łazienkę zostawiając mokre ślady na podłodze.
Posprzątałem po wieczornej toalecie i stanąłem przed lustrem. W głowie nadal miałem obraz sznyt, a palce paliły mnie i nadal czułem te wypukłości.
Ubrałem się w spodnie dresowe i skierowałem do salonu. Harry skulony siedział na fotelu i tępo wpatrywał się w się w ekran telewizora. Miał na sobie bluzkę, w której często spał i dresowe spodnie. Patrzyłem na niego i nie wiedziałem co powinienem zrobić. Podejść? Przytulić? Powiedzieć, że to nic takiego? A może olać i nie wracać do tematu?
- Chcesz herbatę? - zapytałem w końcu i skierowałem się do kuchni. Usłyszałem ciche mruknięcie więc wyjąłem czerwony kubek.
Wrzuciłem do niego odpowiednią torebkę i czekałem aż woda się zagotuje. Po chwili niosłem dwa naczynia do salonu. Stanąłem nad Harrym i czekałem aż wyciągnie rękę. On jednak unikał mojego wzroku i naciągał rękawy bluzki. Postawiłem kubki na stole i usiadłem na bocznym oparciu fotela, wyłączając telewizor. Rzuciłem pilota na kanapę i złapałem Stylesa za twarz. Widziałem jak jego oczy automatycznie zachodzą łzami. Kciukami otarłem pojedyncze łzy i szepnąłem:
- Kocham cię, Harry. Rozumiesz?
- Przestań, Lou. Zostaw mnie - próbował wstać, a ja zablokowałem go, siadając na jego kolanach.
Wplotłem palce w jego długie, kręcone włosy i pocałowałem go. Czułem jego opór więc oderwałem się i spojrzałem w jego oczy, czekając na wyjaśnienia.
- Chcę odejść, Louis.
Czułem jak moje serce rozpada się na milion drobnych części.
- Odejść? Ale dlaczego?
- Tak będzie lepiej, Louis. Puść mnie.
- Nie możesz! Rozumiesz?! Nie możesz! Jesteś moim pierwszym chłopakiem! Prawdziwym chłopakiem!
Patrzył na mnie z niedowierzaniem. Spuściłem wzrok i wyznałem mu prawdę dotyczącą mojego życia. Patrząc w drewniany parkiet opowiadałem o dziewczynach, które miałem, o planach mojej mamy dotyczących mojego życia, o ciągłych pytaniach o dziewczyny i narzekanie na brak potencjalnej żony. W końcu poczułem jak Harry łapie mnie za dłoń i delikatnie ściska.
- Troszczą się o ciebie - szepnął, gdy na niego spojrzałem.
- Ja mam dwadzieścia trzy lata, Harry. Ja nie potrzebuję niańki. Ja potrzebuję ciebie. To nic nie znaczy, rozumiesz? - odsłoniłem jego nadgarstek. Od razu tego pożałowałem, bo chłopak wyrwał rękę z mojego uścisku.
- Znaczy, Louis. To dużo znaczy. Ja siebie nienawidzę, rozumiesz? - spojrzał mi w oczy, a jego słowa były niczym ostrza raniące moje ciało. - Nienawidzę.
- Ale ja ciebie kocham, Harry. Nie pozwolę ci siebie krzywdzić, rozumiesz?
- Ah, przestań - przewrócił oczami. Patrzyłem na niego i zastanawiałem się co jeszcze mógłbym dodać. - Pocałuj mnie, głupcze! - szepnął z szelmowskim uśmiechem, który tak uwielbiałem.
Wpiłem się w w jego wargi z lubością. Czułem jak delikatnie się uśmiecha, gdy napierałem na niego swoim ciałem. Chciałem wtopić się w niego. Przekazać wszystkie uczucia, które we mnie były. Chciałem pokazać jak wiele dla mnie znaczy. W końcu poczułem jak chłopak wtula się we mnie. Pocałowałem go w czoło i oparłem policzek o jego głowę. Kosmyki włosów łaskotały mnie, ale i tak nie pozwoliłbym na ich ścięcie. Mijały chwile, a ja czułem, że nie poradziłbym sobie bez tego dzieciaka. Bez niego moje życie było puste niczym karton mleka za każdym razem, gdy chciałem rano zrobić kawę. Jednak nie umiałem się na niego gniewać za wypijanie mleka, zostawianie karteczek z cytatami, zabieranie mojego czerwonego kubka czy pedantyczne ustawianie szklanek od największej do najmniejszej.
- Zejdziesz? Chcę się napić - głos Loczka wyrwał mnie z zamyślenia.
- Ja też bym się chętnie napił - uśmiechnąłem się wracając na boczne oparcie. - Nie herbaty - jęknąłem. - To dla dzieci.
- Łohohoh, jaki dorosły nagle. W twoim wieku to już powinieneś spać, wiesz? Starość, nie radość.
- Mamy piątek, a my siedzimy w domu. To jest starość, Harry.
- Mogłeś zaprosić mnie na randkę - wzruszył ramionami, upijając łyk już pewnie chłodnego napoju.
Właśnie teraz uświadomiłem sobie, że my dotychczas nigdzie nie byliśmy. Owszem robiliśmy sobie kolacje w domu albo różnego rodzaju wypady, ale nic poza tym.
- Dzisiaj impreza, a randka jutro? - zaproponowałem kompromis. Zastanawiał się przez chwilę, a ja próbowałem odczytać jego myśli. W końcu zauważyłem jeden z tych cwanych uśmiechów, który oznaczał genialny pomysł.
- Ubieraj się! Mam pomysł - wiedziałem.
Pół godziny później wsiadaliśmy do taksówki. Chłopak podał nazwę klubu, a ja zdziwiłem się.
- Nie ma innych klubów w mieście? - zapytałem, bo nie rozumiałem po co mieliśmy wracać do miejsca, gdzie się poznaliśmy.
- Tam jest fajnie.
- Chcesz tam wracać?
- Jasne. Z tobą.
Zrozumiałem co miał na myśli i objąłem go. Po kilkudziesięciu minutach płaciłem za kurs i wysiadałem z Harrym.
- Hej, Steve - Loczek przywitał się z bramkarzem i pociągnął mnie do środka.
W klubie było mnóstwo ludzi, którzy korzystali z uroków nadchodzącego weekendu. W oczy od razu rzucił mi się właściciel lokalu, który siedział przy barze i pracował nad czymś. Objąłem Harry'ego w pasie i podszedłem z nim.
- Co pijemy? - zapytałem, gdy znaleźliśmy się na hokerach, a Styles przywitał się całusem w policzek z barmanką.
- Wódkę z colą?
- Dwa razy, poproszę - powiedziałem, uśmiechając się do dziewczyny.
Harry zsunął się z krzesła i stanął między moimi nogami. Po kilku sekundach całowaliśmy się i obmacywaliśmy. W końcu chłopak usiadł na moim kolanie, gdy jego znajoma podała nam drinki. Sącząc napój bawił się moimi włosami i rozmawiał z koleżanką. Ja obserwowałem chłopaków tańczących w samych bokserkach. Jeden z nich był nowy i zajmował miejsce Harry'ego. Byłem szczęśliwy, że on już tego nie robi. Wolałem żeby sprzedawał kawę niż świecił ciałem przed napalonymi starymi mężczyznami.
- Podoba ci się? - jego głos wyrwał mnie z zamyślenia.
- Kto?
- On - ruchem głowy wskazał na chłopaka, który był obiektem moich obserwacji.
- Nie, dlaczego?
- Może dlatego, że ciągle się gapisz? - zszedł z moich kolan i przesiadł się na miejsce obok. - Na mnie też się patrzyłeś. Chcesz to idź.
- Jezu, Harry! - jęknąłem.
- No co? Idź! - chwycił swojego drinka i teatralnie odwrócił się do mnie plecami.
Wstałem i objąłem. Wplątałem palce w jego splątane loki i szepnąłem:
- I tak ty masz lepszy tyłek - prychnął, a ja odwróciłem jego twarz w swoją stronę i złączyłem nasze usta.
Zapamiętać: Harry to cholerny zazdrośnik.
-------
Już dziś dobijemy do 30K wyświetleń! YAY!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro