Part 18.
Będąc w domu zaproponowałem Gemmie kawę. Widziałem, że jest w rozsypce, a złość na brata miesza się z radością z odnalezienia go. Sam zabiłbym Harry'ego gdyby tak nagle zniknął. Stawiając kubki na stole, usłyszałem:
- Co z naszym squashem?
Spojrzałem na chłopaka siedzącego na kanapie. Uśmiechnąłem się i nachyliłem nad nim.
- Nadrobimy to - szepnąłem. - Porozmawiajcie.
Musnąłem kącik jego ust po czym skierowałem się do sypialni. Nie chciałem im przeszkadzać, bo mieli wiele spraw do wyjaśnienia. Stojąc pod prysznicem czułem jak stres opuszcza moje ciało. Potrzebowałem odpoczynku. Potrzebowałem siedzenia w dresie z paczką chipsów, butelką alkoholu i oglądania głupkowatych filmików, które sprawiały, że mózg wyparowywał. W squasha zagramy innym razem.
Zakręciłem wodę i okryłem się w pasie białym ręcznikiem. Drugim przetarłem włosy, a potem zacząłem osuszać ciało. W końcu założyłem dresowe spodnie i wróciłem do sypialni. Leżąc na łóżku przeglądałem najnowsze wiadomości biznesowe. Powinienem odpocząć od pracy, ale jednocześnie musiałem być na bieżąco. Wszystko przerwał Harry rzucając się na łóżko.
- Gem już poszła? - zapytałem zamykając komputer.
- Nareszcie - obrócił się na bok i oparł na ramieniu.
- Nie dziw się, że była zła.
- Nie miała powodu.
- Ona chodziła z twoim zdjęciem i pytała dziwki o ciebie.
- Nie nazywaj tak Margaret.
- Przepraszam. Chodzi mi o to, że jej naprawdę na tobie zależy i ja też przekopałbym całe miasto gdybyś się nie odzywał.
- Oh, naprawdę?
- Nie wierzysz mi?
- A powinienem? - wiedziałem, że się ze mną droczy. Jego przygryziona warga i roześmiane oczy zdradzały wszystko.
- Powinieneś - pchnąłem go, a on upadł na plecy. Nachyliłem się nad nim i zacząłem całować. Zacząłem chaotycznie rozpinać jego koszulę, a drobne guziki sprawiały mi niemałe problemy.
- Porwiesz ją, zboczeńcu! - mruknął Harry, uderzając w moje dłonie. - W czym ja będę do pracy chodził?
- Kupię ci coś.
Wróciłem do całowania jego ust, które wygięły się w uśmiech. Czułem jak chłopak wsuwa mi rękę w spodnie i przejeżdża po moim tyłku. Podniecenie rosło, a spomiędzy moich ust wyrwało się ciche jęknięcie, gdy ręka Stylesa zgrabnie przebiegła do przodu.
- Jedziemy na squasha?
- Innym razem.
- Mieliśmy dzisiaj! - wysunął rękę z moich spodni.
- Jak tak bardzo potrzebujesz sportu to mogę zapewnić ci inną rozrywkę.
Odepchnął mnie, a ja spojrzałem na niego czując jak całe podniecenie odchodzi w niepamięć. Złapałem go za rękę, gdy chciał wstać.
- Co? Idę pobiegać.
- Miałem na myśli inną rozrywkę.
- Może wieczorem - wzruszył ramionami.
On nigdy nie uprawiał seksu, gdy było jasno. Wieczorem również gasił światła i pozwalał jedynie na pozostawienie lampki nocnej. W końcu westchnąłem i stwierdziłem, że jak tak bardzo zależy mu na squashu to możemy pojechać. Pół godziny później parkowałem przed halą. Przebraliśmy się i tłumaczyłem chłopakowi zasady gry. Nigdy nie byłem najlepszym nauczycielem, ale miałem nadzieję, że załapie chociaż trochę. Chciało mi się śmiać za każdym razem, gdy tracił punkt, ale gdy dobra passa odeszła ode mnie, humor się zmienił. W końcu czas odszedł wraz z siłami, a my postanowiliśmy wrócić do domu. Z Harrym grało mi się o wiele lepiej niż z Jamesem, bo on słodko ekscytował się za każdym razem, gdy zdobył punkt.
- Powtórka za tydzień? - zaproponowałem, zapinając pasy.
- Jasne!
Po powrocie do domu Harry od razu skierował się do łazienki. Podszedłem do lodówki i wyjąłem butelkę wody. Pijąc chłodną ciecz przechadzałem się po pokoju. Na regale zauważyłem kolejny skrawek papieru z zapisanym cytatem. Niewiele rzeczy tak bardzo oszukuje jak wspomnienia. Przeczytałem zdanie kilka razy i odłożyłem kartkę na miejsce. Odstawiłem plastik na marmurową wysepkę i skierowałem się w stronę łazienki. Delikatnie uchyliłem drzwi i moim oczom ukazała się postać Loczka w kabinie prysznicowej. Odwrócony tyłem wmasowywał szampon w bujne włosy. Szybko pozbyłem się ubrań i przytuliłem Harry'ego. Jego ciało drgnęło, a chłopak okrzyczał mnie. Przeprosiłem za przestraszenie i zacząłem całować jego szyję. Przymknąłem oczy, przykręcając wodę, która uniemożliwiała mi pieszczoty. Harry stał oparty o ścianę i napawał się każdą kolejną pieszczotą. Złapałem go za rękę i wtedy poczułem coś dziwnego. Miałem wrażenie, że jego przedramię pokryte jest wypukłościami, poziomymi paseczkami, które przecinały się z tymi pionowymi i ukośnymi. Wychyliłem się i odwróciłem rękę chłopaka. W jednej sekundzie dotarło do mnie dlaczego zawsze nosił długie rękawy, nie lubił seksu przy zapalonym świetle czy nagości oraz co robił beżowy podkład i puder w jego torbie.
-----
Wróciłam! Wakacje się skończyły, powracam do DD! Dziękuję za 27K! xx
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro