Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Part 17.

Praca Harry'ego sprawiła, że nasze życie wyglądało jak rutyna. Ja już nie spieszyłem się do domu, bo wiedziałem, że i tak jest pusty. Po czwartej wychodziłem z firmy i kierowałem się do kawiarni, w której Harry sprzedawał gorące napoje. Zawsze peszył go fakt, że siedzę niedaleko i obserwuję jego pracę, ale to było słodkie. Musiał wdzięczyć się do klientów, a opowiadanie o smakach czy dodatkach mnie osobiście by denerwowało. Pytania "Co pan poleca" byłyby moimi powodami do złożenia wypowiedzenia. Nie nadawałem się do takiej pracy.

W piątek postanowiłem wyjść wcześniej. Harry też pracował tylko do czwartej, a później mieliśmy jechać na squasha. Chciałem nauczyć chłopaka gry, którą sam kochałem. Chciałem przekazać mu cząstkę świata, w którym żyję.

- Miłego weekendu, Cindy - posłałem uśmiech sekretarce, która nadal pracowała. - Idź już domu.

- Ale ja...

- Odpracujesz innym razem - powiedziałem i zauważyłem jej zdziwienie.

Przez przypadek podsłuchałem, że jutro ma ślub siostry. Miałem dobry nastrój więc chciałem się nim dzielić. Wsiadając do auta przypomniałem sobie o garniturze, który miałem odebrać jakiś czas temu. Odszukałem w portfelu odpowiednią kartkę i skierowałem się do pralni. Zamieniłem z pracownicą kilka słów, przeprosiłem za spóźnienie i podziękowałem za usługę. Pakując rzeczy do Range Rovera zauważyłem, że młoda kobieta wskazuje na mnie z drugiej strony ulicy, rozmawiając z inną kobietą. Znałem ją z widzenia i wiedziałem, że należymy do dwóch różnych światów, a jedyne co mógłbym dla niej zrobić to zapłacić za seks, bo właśnie tym się trudniła. Brunetka z jasnym ombre ubrana w błękitną sukienkę i tunikę zmierzała w moją stronę. Miała około dwudziestu pięciu lat i wydawała mi się znajoma. Przywitałem się, gdy ona to zrobiła.

- Zna go pan, prawda? - pokazała mi zdjęcie Harry'ego, a ja zamarłem.

- Ale... ja nie wiem czy powinienem z panią rozmawiać - nie wiedziałem kim jest, a nie będę rozmawiał o Loczku z obcą osobą.

- To mój brat. Wiem, że pan go zna. Ana widziała pana z nim - wskazała na prostytutkę.

- Gemma, tak?

- Tak. Nie mogę znaleźć Harry'ego i bardzo się martwię. Nie odbiera telefonu i nie mam pojęcia gdzie jest - przyznała, a jej oczy zaszły łzami.

- Pewnie w pracy - wzruszyłem ramionami.

- W barze? Wie pan gdzie on pracuje? Wiem tylko, że jest barmanem, ale nigdy nie chciał powiedzieć gdzie.

Barmanem. Dobre sobie. Widzę, że Harry nie tylko mi nie chciał mówić wszystkiego.

- Ostatnio zmienił pracę. Jadę po niego, podrzucić panią?

Kiwnęła głową, a ja otworzyłem przed nią drzwi. Kierując się do kawiarni obserwowałem Gem. Była bardzo podobna do młodszego brata. Widziałem zatroskanie wypisane na jej twarzy i zastanawiałem się ile wie o Harrym. Nie wie, że zarabiał ciałem, pewnie nawet nie wie, że nie miał gdzie mieszkać.

- Ile ma pan lat? - zapytała, a ja uśmiechnąłem się.

- Dwadzieścia trzy.

- Płaci mu pan?

- Za co?

- Utrzymuje go pan?

- My... my jesteśmy razem. Po prostu. Mieszkamy razem.

- Kocha go pan?

- Szalenie - zapewniłem, parkując na poboczu.

Wchodząc do kawiarni podałem Gemmie swoją wizytówkę, mówiac, że może zadzwonić jak będzie się martwić, a Harry znów nie będzie odbierał. Podziękowała i przekroczyła próg, chowając kartkę do kieszeni. Loczek podawał nastolatce styropianowy kubek i wydawał resztę. Spojrzał na nas, a uśmiech automatycznie zszedł z jego twarzy. Podszedłem i, muskając jego policzek, powiedziałem:

- Masz przejebane.

Gemma podeszła do nas i zaczęła warczeć na brata. Ten poprosił, by się uspokoiła i zaraz z nią porozmawia. Zaproponował kawę, a ta stwierdziła, że zaczeka na zewnątrz. Wyszedłem za nią i zapewniłem, że nie powinna się martwić. Wyjęła z torebki paczkę białych Marlboro, a ja uśmiechnąłem się.

- On wyniósł się z domu po szesnastych urodzinach, rozumiesz? - spojrzała na mnie. - Nie powiedział nikomu gdzie idzie. Przez wiele tygodni nie miałam z nim kontaktu aż w końcu wpadłam na niego na ulicy. Był brudny, głodny i przerażony. Obiecał, że będzie codziennie pisał, ale prosił, by nie odwozić go do domu. On tam miał piekło, rozumiesz? Zresztą ja nie wiem po co ci to mówię.

- On nie chce mówić o rodzinie - przyznałem. - Powiedział tylko, że ma starszą siostrę, ale gdy pytam o coś więcej to robi się nerwowy.

- On nie był barmanem, prawda?

- Ja... on...

- Nie kłam. Nikt nie przyjąłby dzieciaka bez szkoły. Został mu tylko rok...

- On... on tańczył - utkwiłem wzrok w podłodze.

- Tańczył?! Ale co? - spojrzałem na nią, nie wiedząc jak jej wyjaśnić wyginanie się na rurze w gejowskim klubie. - Chyba sobie żartujesz! Tylko tańczył?

- Chyba... chyba tak.

- Jak się poznaliście?

- W klubie.

- Jak? Po prostu postawiłeś mu drinka?

- Ja... ja mu zapłaciłem.

- Za seks?! Ty zboczeńcu! On jest dzieckiem!

- Już nie jest, to było tydzień po jego urodzinach.

- Mój Boże - jęknęła, osuwając się po ścianie.

Kucnęła i skryła twarz w dłoniach. W tej samej chwili z kawiarni wyszedł Harry.

- Co ty tu robisz? - zapytał, patrząc na siostrę.

- Ja? - podniosła wzrok. - Co JA tu robię?! - wstała i zbliżyła się do brata. - Czy ciebie pojebało?! Szukam cię od kilku tygodni, rozumiesz?! Jaką mieliśmy umowę?! Masz ten pieprzony telefon?!

- Trochę się zmieniło, Gem. Tęskniłem - przytulił ją, a ja widziałem jak kobieta się łamie.

- Martwiłam się - szepnęła, płacząc.

------

Mamy 21,5K! Yay! Tylko coś tak ostatnia część nie wypaliła. Była bardzo zła?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro