Part 13.
Wchodząc do restauracji, gdzie czekała na mnie mama, czułem strach. Wiedziałem, że nie powiem jej o Harrym. List jest lepszym pomysłem. A może Skyler już jej powiedziała i teraz będę zmuszony do poważnej rozmowy?
- Witaj, synku - powiedziała z uśmiechem, widząc mnie.
- Cześć, mamo - pocałowałem ją w policzek po czym zająłem miejsce naprzeciwko.
Zamówiłem lunch i zapytałem co w domu. Kobieta opowiadała o Sky, na którą narzekają nauczyciele.
- Taki wiek - podsumowałem.
- Czy ty ją bronisz? - uśmiechnęła się. Jeszcze do niedawna jedno zawsze donosiło an drugie, by tylko dostało szlaban na komputer czy telewizję.
- Nigdy w życiu!
- A co u ciebie?
W głowie pojawił się obraz Skyler i jej perfidny uśmiech, a także treść listu. Odwaga, którą gromadziłem w drodze do restauracji, została za drzwiami lokalu.
- Nic takiego. Praca i w ogóle.
- W ogóle co?
- I w ogóle po staremu.
Szybko zmieniłem temat na inny. Jedząc zamówione danie czułem spięcie. Nie wiedziałem jak powiedzieć o Harrym, a chciałem to zrobić. W głębi serca pragnąłem podzielić się z kimś moim szczęściem. Naprawdę czułem coś do chłopaka, a nawet jemu nie umiałem tego powiedzieć. Za każdym razem, gdy mówił o wyprowadzce, bo nie może ciągle siedzieć mi na głowie, mnie ogarniała panika. Chciałem by był ze mną w każdej minucie każdej godzinie. Nawet rozłąka na czas pracy nie była najlepsza.
- Mam coś dla ciebie - powiedziałem, gdy zorientowałem się, że powinienem zaraz wracać do pracy, bo mam spotkanie. - Przeczytaj to w domu, dobrze? - podałem jej list.
- Louis, co się dzieje?
- Nic, mamo. Po prostu usiądź w domu z kubkiem gorącej herbaty i przeczytaj ten list - wymusiłem uśmiech. - Nie bój się.
Pożegnaliśmy się i wróciłem do firmy. Miałem napięty grafik więc udało mi się choć na chwilę zapomnieć o sytuacji z lunchem. Chodząc po supermarkecie zastanawiałem się czy kiedykolwiek będę mógł chodzić po nim z Harrym bez strachu, że ktoś nas zobaczy. Uczucie smutku nasiliło się, gdy wpadłem na parę mężczyzn, z których jeden obejmował drugiego, a w wózku siedziała kilkuletnia dziewczynka. Ja nigdy tak nie będę miał. No cóż, będę spełniał się w roli wujka, a prędzej czy później Sky zaliczy wpadkę. Dam sobie rękę uciąć, że nie jest dziewicą.
Wyjąłem telefon i wybrałem numer chłopaka. Odebrał po kilku sygnałach, a ja zapytałem czy czegoś potrzebuje. Jak zwykle nic nie chciał, a ja wypomniałem, że nigdy nic ode mnie chce.
- Ja już za dużo mam od ciebie - powiedział.
- Nie o to mi chodzi. Jakąś herbatę? Coś? - wiedziałem, że wypija litry tego napoju, a ja nie znałem się na rodzajach czy smakach.
- Malinową?
- No widzisz! Nie było tak źle. Czerwoną malinową? Zieloną malinową? - zapytałem stając przed regałem z herbatami.
- Zielona.
Wrzuciłem pudełko do koszyka i pożegnałem się z chłopakiem, uprzednio pytając czy aby na pewno nie chce nic więcej. Skierowałem się do kasy i zapłaciłem za zakupy. Wracając do domu zastanawiałem się czy moja mama już przeczytała list. Zerknąłem na komórkę, ale nie było żadnych wiadomości. Pewnie jest na mnie zła i już nigdy się nie spotkamy.
Zaparkowałem na parkingu i z zakupami skierowałem się do mieszkania. Przywitałem się z chłopakiem, który znowu zrobił obiad. Przyznam, że przyzwyczaiłem się już do tego i nie mogłem doczekać się powrotu do domu. Siedząc przy stole opowiadałem o dniu w pracy i spotkaniu z mamą.
- Jaka ona jest? - zapytał Loczek, patrząc na mnie.
Nie wiedziałem co powiedzieć. Jest normalna. Nic specjalnego.
- Mama jak mama. Ciągle truje mi o rodzinie, narzeka na moją siostrę, uwielbia kwiaty i tyle. A twoja?
- A o mojej to nie ma co mówić.
Już jakiś czas temu zauważyłem, że chłopak nie lubi rozmawiać o swojej rodzinie albo przeszłości. Już nawet nie naciskałem ani nie wypytywałem, bo od razu robił się nerwowy i zmieniał temat albo wychodził z pokoju.
Dokończyłem posiłek i pozmywałem naczynia. Po chwili brałem prysznic i miałem zamiar odpocząć przed telewizorem. Naciągając na siebie dresowe spodnie usłyszałem dzwonek do drzwi. Zdziwiłem się, bo nikogo się nie spodziewałem.
- Otworzysz? - zapytałem patrząc na Harry'ego, który wpatrywał się we mnie.
- Ja?
- Mhm, muszę się ubrać.
Odprowadziłem go do drzwi i od razu się wyprostowałem, gdy w progu ujrzałem moją matkę.
-----
Yay, mamy prawie 12K wyświetleń i 1K gwiazdek! Dziękuję :')
Kojarzycie dramę o rzekomym ojcostwie Louisa? Zapraszam na opowiadanie zainspirowane całą sytuacją. Oczywiście o Larrym :D ---> https://www.wattpad.com/story/44803530-this-mistake-is-miracle-larry-ff
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro