Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Part 13.

Wchodząc do restauracji, gdzie czekała na mnie mama, czułem strach. Wiedziałem, że nie powiem jej o Harrym. List jest lepszym pomysłem. A może Skyler już jej powiedziała i teraz będę zmuszony do poważnej rozmowy?

- Witaj, synku - powiedziała z uśmiechem, widząc mnie.

- Cześć, mamo - pocałowałem ją w policzek po czym zająłem miejsce naprzeciwko.

Zamówiłem lunch i zapytałem co w domu. Kobieta opowiadała o Sky, na którą narzekają nauczyciele.

- Taki wiek - podsumowałem.

- Czy ty ją bronisz? - uśmiechnęła się. Jeszcze do niedawna jedno zawsze donosiło an drugie, by tylko dostało szlaban na komputer czy telewizję.

- Nigdy w życiu!

- A co u ciebie?

W głowie pojawił się obraz Skyler i jej perfidny uśmiech, a także treść listu. Odwaga, którą gromadziłem w drodze do restauracji, została za drzwiami lokalu.

- Nic takiego. Praca i w ogóle.

- W ogóle co?

- I w ogóle po staremu.

Szybko zmieniłem temat na inny. Jedząc zamówione danie czułem spięcie. Nie wiedziałem jak powiedzieć o Harrym, a chciałem to zrobić. W głębi serca pragnąłem podzielić się z kimś moim szczęściem. Naprawdę czułem coś do chłopaka, a nawet jemu nie umiałem tego powiedzieć. Za każdym razem, gdy mówił o wyprowadzce, bo nie może ciągle siedzieć mi na głowie, mnie ogarniała panika. Chciałem by był ze mną w każdej minucie każdej godzinie. Nawet rozłąka na czas pracy nie była najlepsza.

- Mam coś dla ciebie - powiedziałem, gdy zorientowałem się, że powinienem zaraz wracać do pracy, bo mam spotkanie. - Przeczytaj to w domu, dobrze? - podałem jej list.

- Louis, co się dzieje?

- Nic, mamo. Po prostu usiądź w domu z kubkiem gorącej herbaty i przeczytaj ten list - wymusiłem uśmiech. - Nie bój się.

Pożegnaliśmy się i wróciłem do firmy. Miałem napięty grafik więc udało mi się choć na chwilę zapomnieć o sytuacji z lunchem. Chodząc po supermarkecie zastanawiałem się czy kiedykolwiek będę mógł chodzić po nim z Harrym bez strachu, że ktoś nas zobaczy. Uczucie smutku nasiliło się, gdy wpadłem na parę mężczyzn, z których jeden obejmował drugiego, a w wózku siedziała kilkuletnia dziewczynka. Ja nigdy tak nie będę miał. No cóż, będę spełniał się w roli wujka, a prędzej czy później Sky zaliczy wpadkę. Dam sobie rękę uciąć, że nie jest dziewicą.

Wyjąłem telefon i wybrałem numer chłopaka. Odebrał po kilku sygnałach, a ja zapytałem czy czegoś potrzebuje. Jak zwykle nic nie chciał, a ja wypomniałem, że nigdy nic ode mnie chce.

- Ja już za dużo mam od ciebie - powiedział.

- Nie o to mi chodzi. Jakąś herbatę? Coś? - wiedziałem, że wypija litry tego napoju, a ja nie znałem się na rodzajach czy smakach.

- Malinową?

- No widzisz! Nie było tak źle. Czerwoną malinową? Zieloną malinową? - zapytałem stając przed regałem z herbatami.

- Zielona.

Wrzuciłem pudełko do koszyka i pożegnałem się z chłopakiem, uprzednio pytając czy aby na pewno nie chce nic więcej. Skierowałem się do kasy i zapłaciłem za zakupy. Wracając do domu zastanawiałem się czy moja mama już przeczytała list. Zerknąłem na komórkę, ale nie było żadnych wiadomości. Pewnie jest na mnie zła i już nigdy się nie spotkamy.

Zaparkowałem na parkingu i z zakupami skierowałem się do mieszkania. Przywitałem się z chłopakiem, który znowu zrobił obiad. Przyznam, że przyzwyczaiłem się już do tego i nie mogłem doczekać się powrotu do domu. Siedząc przy stole opowiadałem o dniu w pracy i spotkaniu z mamą.

- Jaka ona jest? - zapytał Loczek, patrząc na mnie.

Nie wiedziałem co powiedzieć. Jest normalna. Nic specjalnego.

- Mama jak mama. Ciągle truje mi o rodzinie, narzeka na moją siostrę, uwielbia kwiaty i tyle. A twoja?

- A o mojej to nie ma co mówić.

Już jakiś czas temu zauważyłem, że chłopak nie lubi rozmawiać o swojej rodzinie albo przeszłości. Już nawet nie naciskałem ani nie wypytywałem, bo od razu robił się nerwowy i zmieniał temat albo wychodził z pokoju.

Dokończyłem posiłek i pozmywałem naczynia. Po chwili brałem prysznic i miałem zamiar odpocząć przed telewizorem. Naciągając na siebie dresowe spodnie usłyszałem dzwonek do drzwi. Zdziwiłem się, bo nikogo się nie spodziewałem.

- Otworzysz? - zapytałem patrząc na Harry'ego, który wpatrywał się we mnie.

- Ja?

- Mhm, muszę się ubrać.

Odprowadziłem go do drzwi i od razu się wyprostowałem, gdy w progu ujrzałem moją matkę.

-----

Yay, mamy prawie 12K wyświetleń i 1K gwiazdek! Dziękuję :')

Kojarzycie dramę o rzekomym ojcostwie Louisa? Zapraszam na opowiadanie zainspirowane całą sytuacją. Oczywiście o Larrym :D ---> https://www.wattpad.com/story/44803530-this-mistake-is-miracle-larry-ff

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro