Part 10.
Budzik brutalnie wyrwał mnie z przyjemnego snu. Po omacku nacisnąłem odpowiedni przycisk i spojrzałem na Harry'ego, który skulony spał na mojej klatce piersiowej. Delikatnie wysunąłem się z jego objęć i skierowałem do łazienki uprzednio uruchamiając ekspres z kawą. Zapinając koszulę patrzyłem na chłopaka, który jeszcze spał. Zastanawiałem się czy powinienem go obudzić i poprosić aby poszedł gdzieś na czas mojej pracy czy jednak zaufać mu i pozwolić zostać. W głębi serca liczyłem, że nic złego się nie stanie, a ja nie zawiodę się. Pijąc kawę i pakując się do pracy usłyszałem za sobą głos Loczka:
- Idziesz do pracy? To ja też już pójdę.
- Zostań - uśmiechnąłem się. - Wrócę jakoś po trzeciej czy czwartej.
- Nie, nie powinienem.
- Powinieneś. Prześpij się jeszcze, powinieneś odpoczywać. I weź leki.
Podszedłem do niego i pocałowałem go w policzek. Cieszyłem się z jego obecności, bo dawał mi radość. Siedząc w pracy musiałem nadrobić zaległości, których trochę się nazbierało. Po południu odebrałem telefon od mojej mamy. Właśnie wychodziłem z firmy i planowałem zakupy, bo lodówka zaczynała świecić pustką. Kobieta pytała co u mnie nowego i dlaczego nie odzywam się do rodziców. Przyznałem, ze miałem ostatnio trochę biegania. Nie chciałem mówić o Harry'm więc skłamałem, że to sprawy biznesowe. Zaprosiła mnie na obiad w niedzielę, a ja starałem się wymigać. Nie mogłem zabrać Loczka, a nie chciałem zostawiać go samego.
- Co się z tobą dzieje, Louis? - zapytała, a ja wiedziałem, że zaraz nadejdzie wykład dotyczący 'starych rodziców' albo pytania o dziewczynę.
- Dobrze, mamo, przyjdę - powiedziałem, by uciąć rozmowę. - Wsiadam do auta, mamo. Nie mogę gadać.
- W niedzielę o pierwszej, dobrze?
- Jasne.
Zakończyłem połączenie i wyjechałem ze służbowego miejsca na parkingu. Będąc w supermarkecie wybrałem numer Harry'ego, by zapytać czy chce coś ze sklepu. Chłopak pytał kiedy będę, a ja zapewniłem, że za jakieś trzydzieści minut. Wjeżdżając windą na górę cieszyłem się, że wreszcie mogę odpocząć. Chciałem posiedzieć przed telewizorem z piwem albo jakimś innym trunkiem. Zdziwiłem się widząc Harry'ego, który nakrywał do stołu.
- Byłeś na zakupach? - zapytałem, bo wiedziałem, że w mojej lodówce nie było niczego sensownego.
- Nie. Znalazłem produkty w lodówce.
- Przecież tam było prawie pusto.
- Właśnie. Prawie.
Po pierwszym kęsie spaghetti czułem jak moje kubki smakowe szaleją. Uwielbiałem pikantne potrawy, a to było po prostu świetne. Pochwaliłem chłopaka, a on zarumienił się i stwierdził, że chciał tylko podziękować. Po posiłki pomogłem mu zmywać i zajęliśmy kanapę. Po filmie musiałem dokończyć papierkową robotę.
- Posiedź ze mną - poprosił Loczek, gdy powiedziałem, że idę pracować.
Rozłożyłem się na stoliku i wypełniałem skrupulatnie każde wolne miejsce. Nienawidziłem biurokracji i wypełniania bezsensownych arkuszy.
Podczas obiadu u moich rodziców miałem wyrzuty sumienia, że zostawiłem Harry'ego samego w domu. Jednak chłopak miał rację, mówiąc, że oni by nie zrozumieli. Wiedziałem, że prędzej czy później będę musiał powiedzieć im o uczuciu, którym darzę Loczka. O uczuciu przywiązania, radości z jego obecności czy chęci budzenia się przy nim każdego poranka. Niestety teraz byłem zmuszony wysłuchiwać wywodów na temat mojego wieku i ustatkowania się. Chciałbym być na miejscu Sky, która zmieniała chłopaków jak rękawiczki, a mama prawiła jej morały na temat miłości. Chciałem być młody i głupi. Chciałem wrócić do czasów, gdy nie myślałem o konsekwencjach czy ustatkowaniu się.
------
Yaaay, mamy ponad 7K wyświetleń! <3
Zapraszam na drugie opowiadanie o Larrym, w którym Louis z powodów finansowych postanawia zostawić Harrego wraz z dziećmi w domu i wyjechać na wojnę ----> http://www.wattpad.com/story/42604872-goodbye-my-lover-larry-ff
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro