Two
Myślałam, że już zasnę, gdy tak czekałam aż wać pan skończy. Swoją drogą ma chłopak energię, skoro tak długo nie wychodzi. Pewnie zrobili kilka rundek. Ciekawe jak to jest być z nim w łóżku, albo gdziekolwiek indziej gdzie uprawia się seks? Czy jest dobry? A może zły? Chyba jednak to pierwsze, bo latają do niego jak jakieś obłąkane. A niektóre, widzę po kilka razy. Wow! Kto tym razem?
Dobra! Chyba się zgubiłam, bo zaczęłam myśleć o życiu erotycznym mojego szefa jakbym była zainteresowana. A byłam? Nie! Nigdy!
Po długim czasie, słyszę przekręcanie się zamka, a po chwili widzę mojego szefa z jakąś długonogą brunetką. Mój szef jak zwykle ma kamienną twarz, natomiast kobieta wydaje się zrelaksowana.
Patrzę się na tę scenkę z wyraźnym obrzydzeniem. Nieznajoma podchodzi do Malika i składa na jego ustach soczysty pocałunek na pożegnanie. Mulat nie protestuje, ale nadal wygląda jak niewzruszony.
Brunetka odchodzi kręcąc biodrami. Mój szef jeszcze chwilę ją obserwuje, po czym jego wzrok ląduje na mojej osobie. Gdy dostrzega, że moje nogi są na biurku i w dodatku nie pracuję, jego oczy ciemnieją, a szczęka się zaciska.
-Mogę wiedzieć co ty wyprawiasz? Dlaczego do cholery nie pracujesz?!
Zdejmuję powoli nogi z biurka, a jego wzrok śledzi każdy mój ruch. Opieram ręce o stół i się na nich podpieram.
-Godzinę temu powinnaś zacząć pracę jak inni pracownicy tej firmy, a tymczasem ty się obijasz!
-No właśnie! Godzinę temu każdy z nas powinien zacząć pracować! Ale najwidoczniej nie wszyscy się tej zasady trzymają- odzywam się wreszcie.
Podchodzi do biurka, a następnie się na nim podpiera i pochyla w moją stronę.
-O co ci kurwa chodzi?- mówi przyciszonym głosem.
-Skoro mój szef może sobie zrobić przerwę w trakcie pracy, aby przelecieć jakąś laskę, to ja również mogę zacząć później swoją pracę.
W jego oczach dostrzegam furię. Uśmiecham się na samą myśl jak bardzo musi być w tej chwili wściekły.
-No właśnie! Jak wspominałaś ja jestem twoim szefem, więc mogę sobie robić przerwy kiedy i gdzie chcę, ale ty już nie.
-Jesteś moim pracodawcą, więc dbam o to, abyś miał mi z czego wypłacać moją pensję, a poza tym biorę przykład z szefa i dlatego zrobiłam sobie przerwę.
-No to w takim razie, dzięki temu, zarobiłaś dzisiaj kolejną godzinę pracy- uśmiecha się bezczelnie.
-No chyba sobie ze mnie jaja robisz?!
-Pamiętaj. Jestem twoim szefem i masz robić to co ci każę.
Ugh.
Jak ja tego jebanego kurwa sukinsyna nienawidzę. Tylko prosi się, żeby mu przywalić w tą przystojną mordę.
Odwraca się i wychodzi z dumą z mojego biura.
-Zgiń w piekle, skurwysynie- mamroczę cicho pod nosem, aby mnie nie usłyszał.
-Słyszałem!- zawraca i wychyla się zza drzwi.
Pieprzony Malik.
-No i dobrze- odburknęłam. Krzyżuję ramiona na piersiach i udaję obrażoną.
-Właśnie zarobiłaś kolejną godzinę w pracy- uśmiecha się złośliwie.
-Co?!
Spoglądam na niego jak na idiotę, którym już jest.
-Chcesz jeszcze jedną?- unosi brew wyzywająco.
-Nie, dziękuję- warczę.
-Ktoś tu ma chyba zły humor. Chyba wstałaś lewą nogą, Lauren. Powinnaś wcześniej skończyć pracę, ale twoje zachowanie mi na to nie pozwala.
Po chwili słyszę jak głośno wybucha śmiechem.
-Ja tu próbuję pracować panie Malik, nie to co niektórzy!
_______________________________________
Bardzo dziękuję, że aż tyle osób przeczytało wczorajszy rozdział ^^
Do zobaczenia w środę ♡
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro