Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Thirty six

Po zjedzonym posiłku każdy wrócił do swojego pokoju, aby się przygotować do wyjazdu. Przebrałam się w dwuczęściowy strój, na który nałożyłam białą sukienkę. Następnie dołączyłam do Zayna, który czekał już na mnie gotowy. Zeszliśmy na dół, gdzie była już reszta.
Mężczyzna uparł się, abyśmy jechali osobno samochodem, więc nie miałam nic do gadania.
W trakcie podróży, w tle leciały różne piosenki, które Zayn nucił pod nosem. Na mojej twarzy widniał uśmiech, ale on tego nie widział.
Po dwudziestu minutach byliśmy już na miejscu.
Zayn otworzył mi drzwi i dał całusa w policzek.
-Jesteś na mnie zła?- spojrzał na mnie uważnie.
-Oczywiście, że nie. Niby o co?- śmieję się.
-Całą drogę nie odezwałaś się ani słowem.
-Wolałam słuchać jak śpiewasz.
Na jego twarz wstąpiło zmieszanie, więc pocałowałam go w usta.
Pociągnęłam za rękę i już po chwili byliśmy na plaży. Rozłożyliśmy ręczniki, a potem zaczęliśmy ściągać ubrania. Gdy byłam już w samym stroju, zauważyłam, że Zayn w ciszy mi się przygląda.
-Co jest?- pytam zdezorientowana.
Jego wzrok mnie denerwuje. Stoi i się gapi, jakby widział mnie pierwszy raz.
-Jesteś po prostu piękna- przełyka ślinę i szybko przebiega wzrokiem po całym ciele, ale zatrzymuje się na oczach.
Uśmiecham się i przytulam się do niego. Niepewnie obejmuje mnie w talii i układa swoją brodę na mojej głowie. Wdycham jego cudowny zapach i delektuję się ciepłem umięśnionych ramion.
Chcę, żeby już tak było zawsze.
-Może dołączymy do reszty?- mruczy.
Krzywię się.
-Wiesz? Ja chyba poleżę na plaży i się trochę poopalam.
-Miałem nadzieję, że obydwoje się pokąpiemy.
-Może później?
Robię maślane oczka, aby go przekonać. I chyba mi się udaje, bo kręci głową rozbawiony.
-Dobrze, ale obiecujesz?
-Obiecuję.
-Na paluszek?
Chwilę się zastanawiam.
Kurcze. Tych obietnic się nie łamie. Wpadłam.
-Na paluszek- posyłam mu krzywy uśmiech.
-No to do zobaczenia, kochanie.
Całuje mnie krótko w usta i kieruje się w stronę rzeki.
Rozkładam sobie koc i się na nim kładę. Słońce przyjemnie piecze moją skórę. Słychać radosne śmiechy innych. Jest tak fajnie przyjemnie. Do tego świeże powietrze. Będzie mi tego brakować w Nowym Jorku.
Nie żałuję już mojego wyjazdu. To są wakacje. Dodatkowo spędzone w towarzystwie niesamowitego faceta. Czego chcieć więcej?
Naprawdę mam szczerą nadzieję, że po powrocie moje stosunki z Zaynem nie ulegną pogorszeniu. Przyzwyczaiłam się do jego obecności. Jest zabawny, mądry, przystojny, lecz potrafi mnie zdenerwować jak nikt inny. No i ma tatuaże. Mój ideał.
Nagle ktoś zasłonił mi słońce.
Otwieram oczy i widzę Malika uśmiechniętego od ucha do ucha. Jego ciało pokryte jest delikatną warstwą wody. Schyla się, a ja zaczynam piszczeć.
-Nie! Zayn, błagam cię! Ja nie chcę! Proszę!
-Krzyki zachowaj na później, skarbie, a teraz chodź ze mną. Obiecałaś.
Zrywam się z koca i zaczynam uciekać. Zayn patrzy na mnie oniemiały, po czym biegnie za mną.
Niestety nie jest mi dane wygrać. Łapie mnie i przerzuca sobie przez ramię. Nadal krzyczę i się śmieję.
Niektórzy spoglądają na nas, widząc dumnego faceta, który upolował jakąś wariatkę. Na ich twarzach widnieje wyraźne rozbawienie.
Przekręcam się tak, aby być twarzą w twarz z moim szefem i oplatam go nogami w pasie. Przyciskam się do niego bardziej, gdy jesteśmy już w wodzie.
-Podoba mi się- mruczy przy mojej szyi, gdy nasze miejsca intymne się stykają.
Zaczynamy się leniwie całować na środku rzeki po raz kolejny nie przejmując się obecnością reszty.
_______________________________________
Skończył mi się pakiet internetowy i jeśli nie pojawi się rozdział no to, żebyście wiedzieli, że mogłam nie mieć jak go dodać :/
Albo od 18 albo 20 mam dopiero nowy :c
Do kiedyś tam :*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro