Seventeen
Lauren
Po tym jak Zayn po nas przyjechał, czułam się dziwnie. Ten kontakt wzrokowy jaki z nim złapałam, był inny niż zazwyczaj. Powoli zaczynam się martwić, że nasze wzajemne relacje ulegają zmianie. Naprawdę się tego boję, bo zdaję sobie sprawę, że jeżeli wdam się z nim w romans, nasza praca nie będzie już taka sama, a możliwe, że w ogóle jej nie będzie i odejdę.
Po wyjściu z samochodu, objął mnie w talii. Przez chwilę naprawdę myślałam, że jesteśmy szczęśliwą parą zakochanych.
Moje rozmyślania przerwał nagle jakiś strasznie, cienki, kobiecy pisk.
Wszyscy obróciliśmy się w stronę danego głosu i już po chwili jakaś ruda wisiała na zaskoczonym i chyba przerażonym Zaynie.
Zmierzyłam ją wzrokiem od góry do dołu i muszę przyznać, że jest ładna. No dobra, piękna. Ma chyba latynoskie korzenie, ale ręki sobie uciąć nie dam.
-Kto to?- pytam się na boku Jane.
Krzywi się.
-To Camille. Ma obsesję na punkcie Zayna. Podejrzewam, że się z nią kilka razy przespał, a ona zrobiła sobie złudne nadzieje na coś więcej. Lecz z tego co wiem, Zayn nie odwzajemnia jej uczuć.
Kiwam głową w zrozumieniu. Czyli ona jest moją tak jakby konkurentką. Nie powiem, trochę zaczęła mnie denerwować jak tak długo przytula się do Malika.
-Nie przejmuj się. Nikt jej tu nie lubi. Każdego denerwuje.
Z wyjątkiem jego.
Zapewne wiele razy pieprzył ją do białego rana. Na tą myśl, ogarnia mnie złość. Dupek.
-Muszę skoczyć do toalety- szepczę do Jane.
Chcę się stąd jak najszybciej ulotnić. Nie mam zamiaru przebywać w pobliżu panienek Zayna do ruchania.
-Poczekaj chwileczkę.
Posyła mi złośliwy uśmiech.
-Witaj Camille! Tak dawno cię nie widziałam.
-Och Jane! Tęskniłam!- mówi z nadmierną słodkością.
Przewracam oczami.
-Cami kochana, poznaj Lauren.
-Bardzo mi miło. Jesteś zapewne nową dziewczyną Willa?
Przez twarz Zayna przebiega grymas.
Jane śmieje się sztucznie, a ja uśmiecham się z dumą. Normalnie by tak nie było, bo nie znoszę mojego szefa, ale teraz chcę dopiec tej dziuni.
-Nie. Lauren jest dziewczyną Zayna.
Szeroki uśmiech na jej twarzy znika. Zastępuje go zaskoczenie, a potem ponownie wraca, lecz nie jest on prawdziwy.
-Och.
-Mi też bardzo miło cię poznać- odpowiadam, a następnie przysuwam się do Malika.
Wymieniam z Jane porozumiewawcze spojrzenie.
-Wchodźcie wreszcie do domu. Obiad już podano- zaprasza nas Stephan.
-Camille, zjesz z nami?- pyta Violetta.
-Z przyjemnością.
Wszyscy wchodzimy do środka i zasiadamy do stołu. Brakuje tylko Dylana i Willa.
Po skończonym posiłku udajemy się do ogrodu, gdzie zasiadamy na ławkach.
Oczywiście ja siedzę obok "mojego chłopaka", który zarzuca rękę na oparcie przez co jestem bardziej do niego wtulona. Siedzimy cicho i oboje wsłuchujemy się w rozmowę reszty rodziny i Rudej.
Kątem oka obserwuję ją, lecz szybko przestaję, gdy czuję jak Zayn delikatnie przejeżdża palcem po mojej dłoni. Spoglądam w to miejsce i śledzę jego ruchy.
-Moi drodzy, chciałabym wam się pochwalić co ostatnio zakupiłam, gdy byłam w Japonii.
Wszyscy poszliśmy za Violet, która nas prowadziła w dalszą część ogrodu i pokazała nam małe drzewko. Niestety nie pamiętam jego nazwy, bo jest ona po japońsku, a ja nie znam tego języka.
Nagle usłyszeliśmy radosny pisk Jane i okazało się, że był on spowodowany Dylanem, który podarował jej bukiet czerwonych róż prawdopodobnie w ramach przeprosin. W podzięce pocałowała go namiętnie w usta.
-No Zayn. Może ty też byś pokazał jak bardzo Ci zależy na Lauren?
Momentalnie zbladłam.
_______________________________________
Zaczęłam oglądać "Grę o Tron" i się uzależniłam. Nie wiem jakim cudem, bo fantasy to nie moje klimaty ^-^
No to do niedzieli, kochani ♡
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro