Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Seven

-Radzę Ci uważać na słowa, słonko- szepcze mi do ucha, które lekko przygryza.
Mój oddech przyspiesza. Serce niemal wyskakuje mi z piersi. Jest blisko, zbyt blisko. Czuję jego ciepło oraz woń cudownych męskich perfum, do których z zupełnością mam słabość.
-Bo co mi zrobisz?
Spoglądam na niego. Jego oczy pociemniały. Próbuję być silna i pokazać, że wcale mnie nie przeraża. Ale nie wiem czy na pewno jestem wiarygodna.
-Bo następnym razem mogę ci zademonstrować dlaczego wszystkie te kobiety chcą więcej.
Nagle ogarnia mnie irytacja spowodowana jego pewnością siebie i odpycham go.
-Nie dziękuję, nie skorzystam. Twoja oferta niespecjalnie mnie interesuje.
-Zobaczymy- mówi ciszej.
Postanawiam to zignorować i w spokoju wyjść z mieszkania, które najpierw zamykam.
W ciszy dochodzimy do samochodu i potem w ciszy jedziemy.
...
Po godzinie, spokój przerywa Zayn.
-Po co wy kobiety się malujecie? Przecież ładniej wyglądasz w wersji naturalnej niż z tapetą na twarzy.
Spoglądam na niego zaskoczona.
Co temu pajacowi przyszło do głowy, żeby o tym gadać?
-Co ci przyszło na myśl?
-Tak po prostu myślę i przypomniałem sobie ciebie dzisiaj z rana. Twoje oczy nie potrzebują makijażu jak i reszta twarzy. Bez nich również pięknie wyglądasz.
Kiedy dotarło do mnie, co właśnie powiedział mój szef, moją twarz oblały rumieńce.
Postanowiłam szybko się opanować.
-I kto to mówi? Zazwyczaj jakoś nie chodzicie do łóżka z tymi naturalnymi, tylko z tymi co mają kilo tapety na ryju.
Nagle wybuchnął głośnym śmiechem.
-Czy to cię śmieszy?
-Tak- posyła mi zawiadacki uśmiech.
-A to niby dlaczego?
-Bo to było zabawne.
Przysięgam. Zaraz go rozerwę.
-Jesteś idiotą- prycham.
-Ja idiotą?! To ty zachowujesz się jakbyś miała wiecznie okres. Cały czas tylko marudzisz i marudzisz. Kobieto! Ogarnij się! Potrzebujesz ostrego rżnięcia i jak się nie uspokoisz, to masz to u mnie jak w banku!
-Pierdol się!- odwracam się do niego plecami i spoglądam w okno.
-I tak zrobię!
Nie przerywając poprzedniej czynności, pokazuję mu środkowy palec.
-Jak dojrzale- odpowiada z ironią.
Po jakimś czasie znów się odzywa.
-Muszę zatankować.
Podjeżdżamy na stację i Zayn wychodzi z samochodu. Robię to samo i postanawiam kupić sobie kawę.
Za ladą stoi chłopak, który na oko może mieć z osiemnaście lat. Zaczyna ze mną flirtować.
Mimo wszystko uważam, że to słodkie, ale nie gustuję w młodszych ode mnie.
Gdy podaje mi kawę, pojawia się przy mnie mój szef, który mierzy go groźnym spojrzeniem. Chłopakowi schodzi uśmiech z twarzy, a mnie ponownie dopada irytacja.
Gdziekolwiek się nie pojawi, to zawsze wszystko zniszczy.
Dziękuję uprzejmie za kawę i żeby rozweselić blondyna, a równocześnie zdenerwować Malika, puszczam mu oczko i wychodzę.
Wchodzę do auta i zapinam pasy. Zaraz za mną robi to Malik, który powtarza moje ruchy.
-Widać kręcą cię takie gówniarze jak tamten typek.
-Poprawka. Nie kręcą mnie tacy idioci jak ty.
Prycha.
-I dla twojej wiadomości. Chodzimy z takimi do łóżka, bo jak nam tam włażą, to czemu nie skorzystać. Ale jak już mamy z kimś być na stałe, tak w prawdziwym związku,  to wybieramy piękno naturalne.
-Cokolwiek.
-Ale wiesz co? Ciebie to i tak nikt nie zechce, bo jesteś suką!
_______________________________________
No i nastała wreszcie środa :)
Jutro już święta. Osobiście nie mam na nie ochoty :/
Do piątku? ♡

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro