39
Błądziłem wśród martwych ciał na błoniach, które dopiero zaczęto zabierać do wielkiej sali. Czując się jak kompletnie wyjęty z rzeczywistości, w końcu zobaczyłem Nialla. Z moich ust uciekł szloch, kiedy usiadłem obok niego, ale szybko zamarł, kiedy jego dłoń się poruszyła.
-Niall!- pisnąłem zaskoczony.
Jęknął cicho w odpowiedzi, nie mając sił na poruszenie.
-Ty żyjesz!- zaśmiałem się radośnie przez łzy i przytuliłem go mocno.
-N-nie tak łatwo się m-m-mnie pozbyć- wydusił.
-Louis nie żyje- dodałem po chwili smutno.
-Nie możliwe- prychnął- Stan dał nam zbyt dobry patent...
-O czym ty mówisz?- zmarszczyłem brwi.
-Lusterka. Kiedy zauwarzyłem że śmierciożerca rzuca klątwę na Marie, wyjąłem lusterko i zasłoniłem siebie i ją. Klątwa się odbiła i ugodziła tego, który to w nas rzucił- zachichotał, powoli dochodząc do siebie- Ale siła odrzutu była dość duża... Czemu w ogóle pomyślałeś że nie żyję?
-Harry Styles...
-O Boże, ten kretyn nawet nie wie co to goleń, i stwierdza zgony?- zaśmiał się głośno- pomóż mi szybko wstać.
💫💫💫
Wszedłem utykając z Niallem uwieszonym przez ramię. Harry widząc wciąż żywego blondyna wytrzeszczył oczy i przez chwilę jego płacz ucichł.
-Ty...Ty...- wskazał na niego palcem zszokowany.
-Tak żyję- wywrócił oczami i pochylił się nad Louisem, sprawdzając jego tętno.- On też. Musiał nieźle oberwać...
-L-Louis żyje?- zamrugał zaskoczony.
-Ledwo ale żyje- kiwnął głową- trzeba mu pomóc, ma słaby puls.
Liam uśmiechnął się lekko przez łzy, ale wciąż siedział cały spięty sytuacją. Usiadłem obok niego i wtuliłem się mocno w jego ramiona.
-Wyjdzie z tego Li, zobaczysz- pocałowałem go czule, na co oddał pocałunek.
_____
Możecie się spodziewać reszty rozdziałów dzisiaj po południu😂
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro