13
Rozłożyłem się wygodnie na trawie, kładąc głowę na uda Liama, który siedział oparty o drzewo. Mruknąłem cicho z aprobatą, kiedy zaczął się bawić moimi włosami. Uwielbiałem kiedy to robił i brakowało mi tego.
-Zee?- odezwał się po jakimś czasie mój przyjaciel.
-Hmm?-mruknąłem nie otwierając oczu.
-Umm... Więc skoro ostatnio znów między nami dobrze... To pomyślałem że powinienem ci coś powiedzieć- powiedział cicho.
-Co takiego?- spojrzałem na niego uważnie.
-Umm... Mam kogoś na oku- przygryzł wargę.
-Jak się nazywa ta szczęściara?- spytałem.
-To jest on. - wyznał, a mi szczęka opadła.
-Ty... Lubisz chłopaków?- zamrugałem oczami zaskoczony.
-Umm... Mówiłem ci i dawałem sygnały. Nie moja wina że nie jesteś aż tak empatyczny- westchnął.
-Naprawdę? Jejku, Liam, przepraszam! Muszę być naprawdę okropnym przyjacielem- jęknąłem, chowając twarz w jego brzuch.
-Jest w porządku- pogłaskał moją głowę.
-Więc...Wracając...
-To nie ty- powiedział szybko, a mnie nagle ukuło w serce nieznane mi uczucie.
-Oh...
-Jest z Ravenclawu. Nazywa się Louis Tomlinson.- dodał.
-On o tym wie?- spytałem cicho i usiadłem.
-Umm... Tak jak by byliśmy już na randce. W sumie mogę nazwać go już swoim chłopakiem- przygryzł wargę.
-Oh... To fajnie- wymamrotałem.
Nah, wcale nie fajnie. Co to za irytujący uścisk w piersi?
-To dobrze. Bałem się że będziesz zły- przekrzywił głowę na bok, patrząc na mnie.
-Nie mam o co. To twoje życie. W końcu przecież nie zostaniesz sam do końca życia. Ja... Też w końcu kogoś znajdę- powiedziałem, sam nie wierząc w to co mówię.
-To ja... Jeśli się nie obrazisz... Pójdę do Lou okay?- powiedział niepewnie.
-Yeah. Bawcie się dobrze, tak myślę- podrapałem się po karku.
-Zobaczymy się później. Pa- ucałował mój policzek i ruszył szybko do zamku.
Dlaczego miałem uczucie że coś mi tu nie gra?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro