Dzień trzeci || Część druga
//Perspektywa Toma//
Rozejrzałem się za Smirnoff'em albo czymś innym co mogłoby mnie upić, i oczywiście nic takiego nie miałem.
Westchnąłem i pobiegłem z powrotem do salonu widząc, że Tord wciąż leży na podłodze drżąc i płacząc...może byłem dla niego za ostry? {wyobraźno stop plz} Po tym wszystkim wciąż przynosił mi piwo...eh to nie tak, że mi zależy czy coś.
- Ej, idioto. Idź przynieś mi trochę piwa albo czegoś. - Położyłem przy nim trochę kasy. Podnióśł lekko wzrok i pociągnął nosem. Delikatnie złapał pieniądze i wstał.
Patrzyłem jak odchodził, jego ramie delikatnie szturchnęło moje. Westchnąłem i obróciłem się zatrzymując go słowem:
- Tord.
- Co?
- Chodź tu.
//Perspektywa Torda//
- Chodź tu.
O boże, co on zamierza zrobić tym razem? Stałem tak dopóki się nie odwróciłem i podszedłem do niego.
Spojrzałem w jego czarne oczy patrzące na mnie chłodno.
Staliśmy tak dopóki złapał mnie niezgrabnie i przytulił. Sterczałem tak nie wiedząc jak powinienem zareagować. Minęła chyba minuta więc nieśmiało odwzajemniłem uścisk głaszcząc jego plecki.
- Co chcesz abym ci przyniósł, min kjaerlighet?
- Piwo, jedzenie. Nie obchodzi mnie jak to zdobędziesz.
- Okej.
Puściłem go i próbowałem wydostać się z jego uścisku ale on trzymał mnie jeszcze mocniej więc znowu zacząłem go przytulać. Trwało to około 10 minut aż zasnął, uroczo. Położyłem go na kanape i wyszedłem.
//
Poszedłem poszukać trochę Smirnoff'a dla Toma, nie mogłem znaleźć więc zacząłem wewnętrznie panikować. Wtedy poczułem delikatny dotyk na moim ramieniu, sporzałem na pracownika za mną. Co ta osoba mogła chcieć?
- Cześć
- Ym..hej?
- Rozpoznajesz mnie?
Popatrzyłem na nią i wtedy sobie przypomniałem, była kobietą która zawsze dawała mi darmowe piwo dla Toma! Jak mogłem zapomnieć?
- Wszystko okej?
- Tak, dlaczego?
- No, przychodzisz tu codziennie i kupujesz sześciopak alkoholu. - Wskazała na Smirnoff. Szukałem go od dwudziestu minut jak nie więcej,spojrzałem na to a później na nią.
- Ym, tak, Ja..po prostu lubię się napić.
- Tak samo jak hent-
Nagle głośnik w sklepie się włączył i ją zawołał. Myślałem, że oni po prostu podchodzą do ciebie kiedy potrzebują cie do jakiejś roboty. Cóż, ten sklep jest dziwny.
Odwróciła się i wręczyła mi coś po czym odeszła. Otworzyłem rękę i zauważyłem kupon na produkt alkoholowy, a konkretniej Smirnoff. Szeroko się uśmiechnąłem, ludzie są serio mili!
Wziąłem wszystko co potrzebowałem, lustra dla Matta, trochę bandaży dla całej trójki, jedzenie i...Smirnoff. Wziąłem też nóż dla Matta, ponieważ twierdził, że potrzebuje nowego.
Kolejka była coraz krótsza, aż w końcu przyszła kolej na skasowanie moich zakupów. Kasjerka popatrzyła na mnie upiornie za kupowanie takich "dziwnych" rzeczy. Zapłaciłem za zakupy, chwyciłem siatki i włożyłem je do mojego samochodu.
//
Wyszedłem z samochodu podśpiewując sobie. Chwyciłem siatki i wyjąłem je z samochodu.
- "Come down for a drink or two, and sit beside the windows view. Make room for the looks we'll share as I focus on you comb throuch your hair" {cytat z piosenki ,,Is that alright?"}
Upewniłem się, że zamknąłem samochód nie chcąc aby ktoś go ukradł. Wszedłem do klatki schodowej i przemierzyłem schody.
Po wszystkim czułem się jakbym przeszedł z milion kroków ale w końcu osiągnąłem swój cel - nasze piętro.
- "Im going to sit outside and think of you, is that alright?~" - Wciąż śpiewałem po cichu do siebie. Niosłem siatki gdy poczułem, że coś drapie moją nogę i ujrzałem Ringo.
Odłożyłem zakupy i pogłaskałem go.
- Chodź kumplu, zaniose cię do środka, nie możesz wychodzić. Jak ty w ogóle wyszedłeś? - Westchnąłem podnosząc siatki. Ringo szedł za mną do mieszkania Edda. Zapukałem delikatnie, czekając na odpowiedź Edda.
- Cześć.
- Mam dla ciebie i Matta parę rzeczy.
- Uh, okej. - Otworzył drzwi szerzej i Ringo wleciał do środka zanim zdążyłem postawić krok wewnątrz.
Położyłem siatki na podłogę i wyjąłem pare bandaży dla Edda wzdychając.
- Gdzie Matt?
- W jego pokoju.
- Oh, okej.
Zabrałem zakupy dla niego i podszedłem do jego drzwi. Były pomalowane ciemnym, wyblakłym fioletem z białą obwódką. Zapukałem i drzwi się otworzyły.
- Tord?
- Mam coś dla ciebie.
Otworzył drzwi szerzej, gdy ujrzał noże z lustrami uśmiechnął się.
- Dzięki! Teraz mogę uwielbiać siebie i zabijać.
- Czy ty już tego nie robiłeś?
- W sumie to tak, ale teraz też! {co}
Pomachałem i zamknął drzwi. Spojrzałem na Edda i zrobiłem to samo zabierając reklamówki i udając się do mieszkania Toma.
Wszedłem do środka bez pukania, ponieważ nie przeszkadza mu jeśli dotykam jego rzeczy. Usłyszałem słabe dźwięki dochodzące z salonu, podszedłem do niego po cichu i zajrzałem do środka. To był Tom trzymający Susan. Próbował coś tam wybrzdąkać i zagrać piosenke. Wygląda na to, że uczy się jak to zrobić.
- ,,Consuming space and time, you welcome it and drawing side by side the lines you see fit to truth or consequence you yield and go take control and take control and take control." - Spieprzył na tej części i po chwili próbował naprawić to i kontynuować.
- ,,You're getting big, you're wanting more you're hiding behind your plastic soul you're screaming out loud, "Gimme it now" don't have a doubt who's in control."
Byłem zaskoczony słysząc go jak śpiewa z sensem co się nigdy nie zdarzało. Dalej patrzyłem jak gra na pół zepsutej gitarze basowej.
- ,,Who's in control, who's in control, who's in control. If you follow everyone it's easier to find you have the courage and the heart to lose your mind behind the curtain there's a certain man you know-" {Tekst piosenki "This world fair: Plastic Soul"}
Nagle odrzucił od siebie Susan. Ah, zauważył mnie.
- Tord? Kiedy wróciłeś? Następnym razem pukaj idioto!
- Przepraszam, byłem zafascynowany twoim śpiewem, min kjaelighet. Jest naprawdę cudowny, nigdy go nie słyszałem. - Wymamrotałem chichocząc niezręcznie kark.
- Tak, było fajnie. Próbuję nauczyć się tej piosenki. - Spojrzał na Susan i z powrotem na mnie. Zrobiłem krok do przodu i położyłem reklamówki na sofie. Spojrzałem na to na instrument na którym chciał się nauczyć grać.
- Będziesz dalej ćwiczył?
Potrząsnął głową.
- Ale nie kiedy tu jesteś bo jestem zbyt denerwowany by to zrobić.
- W porządku. - Spojrzałem na reklamówki i przysunąłem je do Toma. Usiadłem na swoich kolanach na podłodze i otworzyłem je. W środku było więcej bandaży dla Toma, w końcu bardzo go kocham i troszczę się o niego.
- Kupiłem ci bandaże na twoje rany i trochę jedzenia.
- Nie lubię bandaży.
- Czy je lubisz czy nie, zamierzam ci je założyć.
Westchnął i wziął jedzenie.
- Dzięki.
- Nie ma problemu, Tomuś. - Spojrzałem na niego, odwrócił trochę wzrok w moją stronę i lekko się zarumienił.
- Nie nazywaj mnie "Tomuś".
- Oh? Dlaczego nie?
- To jest...dziwne.
- Tomuś.
- Przestań.
- Tomuś.
- Stop.
- Tomuś~
- Torduś.
Przestałem i moja twarz zarumieniła się tak samo jak jego. Czy on mnie tak nazwał? Nie, nie, nie, nie, muszę go zatrzymać zanim przejdzie samego siebie.
- Pff.
- Co?
- Torduś? Serio? - Parsknąłem jak dzieciak.
- To urocze.
Zachichotałem, jak dobrze, że mnie nie usłyszał.
Wstałem i delikatnie poklepałem go po głowie.
- Będę w moim mieszkaniu jeśli byś czegoś potrzebował. Pamiętaj, że jutro robimy seans u Edda.
- Okej, będę pamiętać. Jesteś jak pierdolony ptak - nigdy się nie zamkniesz.
- A ty cały czas jesteś jak wkurwiony ojciec. - Przewróciłem oczami i wyszedłem.
Zamknąłem drzwi i oparłem się o nie zasłaniając twarz, twarz całą w ciemnoczerwonym odcieniu.
Jakim cudem jest tak cholernie uroczy?!
Boże, to takie pedalskie.
~~
Kocham teksty tego gościa. xD
Szkoda, że nie wszystko da się tłumaczyć - np. w Polsce nie jest typowe wyzywanie się od tyłków i trzeba wymyślać jakieś alternatywy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro