Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XXVI

– Gregory? Obudziłem cię?... Przepraszam. Chciałem tylko powiedzieć, że nie wrócę dzisiaj do domu... Już jutro?... Czwarta?... Przepraszam, Gregory... Dobranoc... Kiedy? Jutro... Dzisiaj wieczorem będę. Coś kupić po drodze?... Ozdoby świąteczne?! Oszalałeś?... Przepraszam, Gregory, oczywiście, że kupię. Jakie?... Dobrze. Dobranoc, śpij dobrze... Nie martw się o mój sen, nie potrzebuję go tyle, ile ty... Dobranoc, kocham cię.

Mycroft odłożył telefon na biurko i podparł się na rękach. Udało mu się znaleźć miejsce tymczasowego zamieszkania jego brata i włamał się do tamtejszych kamer. W czasie trwania przesyłania danych postanowił zadzwonić do Grega Lestrade, a następnie napisał do Anthei SMS-a z prośbą o kawę. Przesyłanie danych nadal trwało, kiedy na korytarzu rozległ się stukot obcasów sekretarki. Położyła srebrną tackę z filiżanką na stole, a Mycroft podziękował jej skinieniem głowy.

Wreszcie czerwony pasek przesyłu danych załadował się do końca, a na ekranie pojawiło się sześć kamer. Dwie puste sypialnie, korytarz, kuchnia i salon. Mycroft zauważył dwie postacie śpiące na kanapie i na tę część obrazu kliknął. Jego brat był w pałacu pamięci, a mężczyzna obok niego...

– Moriarty! – wykrzyknął. Nie było dla niego niespodzianką, że Sherlock jest aktualnie więziony u Jima Moriarty'ego, ale nie chciał dopuścić do myśli, że jego brat mógłby... Dobrowolnie spać ze swoim największym wrogiem!

Nagle do pomieszczenia wszedł jakiś wysoki mężczyzna. Mycroft widział go już kiedyś. Oczywiście, że widział. Sebastian Moran. Były snajper i pracownik Jima Moriarty'ego. Wypuszczony z więzienia sześć miesięcy temu, a trzy dni później zarezerwował lot do Stanów Zjednoczonych, jednocześnie wybierając się autobusem do Włoch. Zamieszkał w Ravennie, gdzie rozpoczął zwykłą pracę w piekarni.

I wtedy Moran wbił igłę w szyję Sherlocka.

Jim Moriarty obudził się gwałtownie, natychmiast się podnosząc.

– Dobry wieczór, słońce – powiedział snajper. Mycroft miał wątpliwości, co do tego, co zobaczył. Nie było dźwięku, a on czytał z ruchu ust, więc słońce mogło równie dobrze być synem... Holmes nacisnął kilka klawiszy, a po chwili z głośników zaczął wydobywać się dźwięk.

– Co mu zrobiłeś? – zapytał zdenerwowany przestępca. Mycroft nigdy nie słyszał u niego tego tonu. Brzmiał na smutnego i...

– Martwisz się? Och! Martwisz się o swojego najnowszego pieska?

Moriarty warknął przez zęby coś, co brzmiało na "tak" i stanął przed Moranem.

– Co mu zrobiłeś? – powtórzył, tym razem bardziej stanowczo.

– Obudzi się za dwie-trzy godziny, spokojnie. A ty wychodzisz ze mną. Teraz.

Moran chwycił Jima za nadgarstek, który ten natychmiast wyrwał z uścisku.

– Nigdzie nie idę – wysyczał. – Nie będziesz mi mówić, co mam zrobić.

– Pamiętaj, że wciąż jestem snajperem, a twojemu ukochanemu zawsze może się coś stać...

Ukochanemu? Ukochanemu? Mycroft nie wiedział, co ma myśleć o słowach przestępcy. Co tu się dzieje?

Moriarty wzdrygnął się.

– Daj mi chociaż poinformować go, o co chodzi.

Moran kiwnął głową i usiadł na fotelu.

– Masz pięć minut.

Mycroft zobaczył, jak Jim wyrywa kawałek kartki z teczki leżącej na fortepianie i szybko coś pisze. Sherlock nadal leżał nieprzytomny na kanapie, oczywiście. Snajper natychmiast przeczytał tekst, po czym odebrał papierek od Moriarty'ego i włożył go pod koc.

– Spakuj się, wychodzimy.

Jim posłusznie wyszedł z pokoju, zrezygnowany i pokonany, tak jakby to nie on tu rządził, a Moran. Ten z kolei nie podążył za nim, tylko został w salonie. Zrzucił Sherlocka na ziemię, ukrył karteczkę gdzieś pośród poduszek i koców, po czym wyszedł, zatrzaskując za sobą drzwi.

Mycroft usłyszał jakieś niezrozumiałe krzyki, trzask drzwi wejściowych i tylko ciszę.

Obrócił się dwa razy w swoim fotelu, założył ręce za głowę i zaczął myśleć. Sherlock był wolny i w miarę bezpieczny, Moriarty uwięziony u swojego byłego pracownika, a John wciąż... smutny, samotny. Martwię się o Johna? Martwię się o Sherlocka, więc martwię się też o Johna. Muszę znaleźć Sherlocka. Anthea? Anthea śpi, jest czwarta pięćdziesiąt nad ranem, nic dziwnego. Ja nie potrzebuję snu. Muszę znaleźć Sherlocka.

Mężczyzna poderwał się z fotela, wziął parasolkę, opartą wcześniej o biurko i poszedł do garażu. Jego szofer także spał, więc sam usiadł za kierownicą i powoli wyjechał na ulicę.

Pamiętał adres, oczywiście, jednak dojazd na miejsce trwał niespodziewanie długo, całe pół godziny. Nie musiał wpisywać kodu, ponieważ drzwi nie były porządnie zamknięte, a później skorzystał z windy. Wjechał na samą górę, a później delikatnie otworzył drzwi mieszkania Jamesa Moriarty'ego.

W środku wszystko wyglądało tak, jak widział na kamerach, w miarę porządnie, drogo i czysto. Jedynie niewielka ilość krwi na ścianie wskazywała na niedawne użycie przemocy. Mycroft słyszał krzątaninę w salonie, podejrzewał, że Sherlock już wstał. Otworzył drzwi salonu i prawie by się potknął o rozwalone na ziemi produkty spożywcze, gdyby nie parasolka, którą w ostatniej chwili się podparł. Jego braciszek siedział skulony na jednym za skórzanych foteli, z dłońmi złożonymi pod głową i zamkniętymi, lekko podpuchniętymi oczami.

– Sherlock? – wyszeptał. Rozejrzał się po salonie, w którym nie zostało nic z dawnego porządku. Kaktusy leżały na podłodze, z fortepianu spadły wszystkie kartki, koce były rozrzucone, trzy szklanki stłuczone, jeden talerz leżał na środku pokoju w trzech kawałkach.

Sherlock otworzył oczy. I Mycroft już wszystko, wszystko wiedział.

– Musisz znaleźć Jima.

__________

Okay, przepraszam jeszcze raz. Wybaczycie, prawda?

Tak naprawdę, gdyby nie Wasz prośby, groźby i błagania, rozdział mógłby się pojawić dużo, dużo później, więc podziękowania głównie dla Wikaa120 i BillCyferka123. *jeśli ktoś też mnie poganiał, to niech się czuje oznaczony w tym miejscu* Dziękuję za poganianie! 💕

Chciałabym też podziękować za ten ogrom gwiazdek, które dostałam od Was wszystkich, za cudowne komentarze, które tak cieszą i motywują, za wszystko ogólnie (no i za to, że w ogóle dostaliśmy się do rankingu w fanfiction... Co jest bardzo trudne...)

Kocham Was wszystkich,
JM

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro