II
Opuszczamy samolot. Mycroft prowadzi mnie, jakbym był naćpanym dzieckiem, a przecież czuję się dobrze! Wręcz doskonale! Narkotyki rozjaśniają umysł.
John idzie pod rękę z Mary. Boli.
Mycroft, zostaw mnie. Umiem sam.
Mycroft, zostaw mnie w spokoju! Ja chcę wrócić!
Mycroft, tam był John!
Mycroft, prawie skończyłem!
Mycroft!
Przypominam sobie, że to był rok 1895. Że nie jestem z tamtych czasów. Że nie mógłbym być z Johnem. Że i tak miał Mary.
Mycroft, zostaw mnie, to boli! Serce boli!
Mycroft, ja chcę Johna!
Idziemy, wchodzimy do samochodu. Mycroft sadza mnie pomiędzy Johnem a Mary. Zamykam oczy. Ruszamy.
John, spójrz na mnie.
John, spójrz, jak cierpię!
John, spójrz, jak dla ciebie zrobiłbym wszystko!
John, nie widzisz?
John, zobacz!
John!
Nie odpowiada, bo przecież nie słyszy. Ja też nie słyszę, zamknąłem się, żeby nie bolało, jak powie kochanie do Mary.
- Sherlock.
Nie słyszę.
- Sherlock!
Ignoruję. Nie ma mnie!
- Sherlock!
Nie ma mnie! Nie ma mnie! Idź sobie, Mycroft!
- Sherlock.
Ty też, John! Nie chcę was słyszeć! Idźcie sobie!
- Morfina czy kokaina?
- Oba, John.
- Kiedy? Przecież nie zdążyłby.
- Przed. Długo przed.
- Chciał mi coś powiedzieć. I to na pewno nie było, że Sherlock to imię dla dziewczynki.
Bo to nie było. Nie. Domyśl się, John. Domyśl się. Proszę. Ja tego nie powiem.
Nie możesz się bać bólu!
Boję się. Wbrew temu, co mu napisałem. Moriarty nie żyje! Nie! Nie może! Ja się nie boję uczuć! Nie!
Boisz się. John jest w niebezpieczeństwie.
Nie! Nie żyjesz! Nie!
Boisz się, że jednak masz serce.
Nie! Wyjdź z mojej głowy! Wynocha!
- Sherlock.
John.
- Sherlock.
John, kocham cię.
- Sherlock!
John, ja mam serce.
- Sherlock! Odezwij się!
- John - jęczę.
John oddycha z ulgą. Opieram się o niego. Nie zasypiam. Opieram się tylko. Jestem naćpanym dzieckiem. Mycroft! Przyznaję!
- Sherlock, nic ci nie jest?
- Serce - szepczę.
Nie widzę, jak na mnie patrzy, ale wiem, wiem!, że wymienia spojrzenia z Mary.
- Sherlock? Boli cię?
- John, ja mam serce - mówię. Cicho.
- Wiem, Sherlock. Zawsze to wiedziałem.
- Ale ja nie, John. Ja nie.
Słyszę, jak Mycroft myśli, słyszę, jak myśli, że po to wziąłem, żeby odkryć serce. I wiem, że ma rację.
- Sherlock.
- Jestem emocjonalnym dzieckiem, John. Ja nic nie wiem, o sercu.
Nie przejmuję się Mary. Ani tym, że jest cholernym agentem Moriarty'ego. Ani tym, że jest jego żoną. To szczegół.
Dla wielkich umysłów żaden szczegół nie jest drobny.
ZAMKNIJ SIĘ.
John kładzie mi rękę na głowie i wiem, że patrzy na nią.
John, domyśl się.
John!
- Sherlock.
Mycroft.
- Zaraz będziemy. Baker Street.
John, zamieszkaj ze mną z powrotem.
John!
Zatrzymujemy się. Wyprowadzają mnie. Idę posłusznie. Sadzają na moim fotelu. Pani Hudson przynosi herbatę.
Wiesz, czego symbolem jest herbata? Wiesz, co oznacza?*
Wiem, Jim! Wiem, zamknij się!
Ty też mi przyniosłeś herbatę.
Bo jesteśmy tacy sami!
Dokładnie, Sherlock. Dokładnie.
Idź sobie!
Mary nie pije herbaty. Prosi o kawę. Mycroft siada na fotelu Johna. John siada przy biurku z herbatą, Mary naprzeciwko niego.
- Czyli wrócił - mówię.
Wrócił, nie wrócił. Zawsze był. Kim jest Mary?
- Wrócił, braciszku. Po ciebie.
Tak, kochanie, po ciebie. A jeżeli ja cię nie będę miał, nikt nie będzie.
Spalę ci serce.
Powinieneś mnie zobaczyć w koronie...
ZAMKNIJ SIĘ.
- Na razie musi chyba odpocząć.
John, nie ma czasu!
- Och, rzeczywiście. Zaprowadź go do łazienki.
Mycroft, czemu?
John mnie prowadzi. Idę. Opieram się na nim, chociaż wiem, że potrafię sam.
- John.
- Tak?
- Ja mam serce.
- Wiem, Sherlock. Wiem.
- I to serce mnie boli.
Zdejmuje ze mnie marynarkę. Opieram się o zimną ścianę.
- Sherlock. Nie rozumiem.
Och, John.
Och, Sherlock. Wiesz, co czuję, prawda?
Rozpina mi koszulę. Moje ręce drżą. Nigdy tak nie było. Nigdy.
John.
Zdejmuje koszulę. Podchodzi do wanny i puszcza wodę. Sprawdza temperaturę.
- John.
- Tak, Sherlock?
- Jest coś, co muszę ci powiedzieć.
- Wiem.
- Zorientowałeś się, prawda? Że to nie jest to, co chciałem ci powiedzieć.
- Tak, Sherlock.
- Nie chciałem cię zostawiać z tą wiedzą. Byłoby dla ciebie jeszcze gorzej. Nie mogłem też powiedzieć tego wcześniej, bo cię chroniłem. Gdybyś wiedział, on też by wiedział. - I tak wiedziałem. Wiem.
- Chroniłeś.
- Zawsze cię chroniłem. Przed nim. Wiesz, co by się stało, gdybym nie skoczył?
Milczy. Rozpina mi spodnie. Czuję się dziwnie.
- Zabiliby cię. Wolałem, żebyś miał złamane serce i żebym mógł do ciebie wrócić, niż żebyś nie żył.
Boli. Serce boli.
- Dziękuję, Sherlock.
Boli.
- John.
Patrzy na mnie.
- Umiem sam.
Stoję prawie nagi, a on jak gdyby nic zdejmuje mi spodnie. Wanna prawie pełna.
- John.
Patrzy na mnie. Musi zadzierać głowę do góry, taki jest niski. Przytula mnie.
- Sherlock. Nic nie mów.
Staje na palcach i muska wargami moje usta.
- Przepraszam. Nie powinienem.
Wychodzi.
- John. Dziękuję.
Nie słyszy. Idzie.
_________
Wygląda trochę... nieskładnie. Ale to naćpany Sherlock. Wczułam się.
* Symbolika napojów
Kawa - miłość hetero
Herbata - miłość homo
Piwo - koleżeństwo/przyjaźń
Wino/szampan - uczucie
Mocniejsze - strach przed uczuciem
Polecam obejrzenie filmiku w mediach, gdzie dziewczyna wyjaśnia dokładniej symbolikę w całym Sherlocku (polecam też jej kanał. Cudo)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro