II
Po wejściu do pokoju, odstawiłam teczkę na biurko po czym spojrzałam się na zasłony, które nadal przykrywały widok na zewnątrz. Przez chwilę stałam myśląc czy opłaca się je otwierać i ostatecznie stwierdziłam iż tak. Przynajmniej przy świetle słońca, które zalewa już cały mój pokój, nie zasnę nad papierami. No właśnie, papiery... Podniosłam teczkę, po czym w międzyczasie gdy ją otwierałam, skierowałam się ponownie do okna aby tam usiąść na parapecie.
Gdy wreszcie umieściłam swoją dupę na blacie, wzięłam się do analizowania papierów. Jak już wcześniej zdążyłam zauważyć, sensei'em tej grupy jest niejaki Kakashi Hatake. Mówiąc szczerze nie interesował on mnie jakoś zbytnio dlatego odstawiłam jego kartkę na inny bok teczki. W następnej kolejności ujrzałam blondyna, który miał całą twarz pomalowaną. Widząc to zaczęłam cicho chichotać, gdyż mina chłopca była po prostu bezcenna. Cóż, mówiąc szczerze już lubię tego bachorka. Gdy skończyłam analizować jego wygląd, przyniosłam się na właściwe informacje. Jakie było moje duże zdziwienie gdy przeczytałam jak się nazywa.
- O ironio, czyżbyś zachciała pobawić się moim losem? - rzekłam cicho po czym szybko spojrzałam się na kolejną kartkę, gdzie znalazły się informację na temat kruczowłosego chłopaka - Eh najwidoczniej tak... Uchiha i Jinchuriki w jednej drużynie. Super... Jestem naprawdę ciekawa jakie relację ich łączą i czy oni w ogóle nauczyli się ze sobą współpracować za taki krótki okres czasu... Cóż, jutro się okaże.
Dalej przerzuciłam kartkę i ujrzałam różowo-włosą dziewczynę. W skrócie mówiąc, była najzwyczajniejsza w świecie. Ciekawe czy w ogóle odnajduje się w drużynie. Założę się, że jest białą wroną w ich grupie... Dalej dotarłam do papieru opisującą ogólny zakres wykonanych misji, przez grupę numer siedem. Jak do tej pory wykonywali jedynie misje rangi D. Czyli nie mieli jeszcze absolutnie do czynienia z walką. No to będzie trzeba z nimi dużo pracować. I jutro będzie ich pierwsza misja z możliwym zagrożeniem. Eh, to może jutro akurat uda mi się zobaczyć jak działają w stresującej sytuacji.
Po tym jak zapoznałam się z tą kartką, przeszłam do czytania na temat misji. Mówiąc szczerze, chyba ktoś nie miał ochoty zbytnio rozpisywać się ponieważ jedynie co zostało podane, to nazwa wioski, do której trzeba było dostarczyć wazę oraz czas przewidywalny, za który trzeba się uporać. Również bardzo grubo podkreślili iż waza powinna zostać nie naruszona. No cóż, nie będzie to nic trudnego, pomijając jedyny fakt, który przysparzał mnie o ból dupy, a mianowicie to żeby zdążyć na czas musimy wyruszyć o siódmej. Czyli muszę wstać już o piątej trzydzieści. Ugh, ludzie litości. Jak ja dopiero wtedy idę spać. No to chyba nie poczytam sobie na dobranoc książki.
Jak skończyłam analizować papiery, złożyłam je z powrotem do teczki, natomiast ją odłożyłam do szuflady, którą zamknęłam na klucz. Po tym zabrałam się za sprawdzenie stanu mojej broni. Każdy kunai i każdy shuriken był doskonale podszlifowany a wszystkie karteczki wybuchowe były w wyśmienitym stanie (w sumie, jak zawsze). Dalej poszłam sprawdzić stan mojej butelki, w której przeważnie noszę ze sobą wodę na misję. Wyjęłam ją z plecaka i zastygłam.
- No ja pi*rdole... - dno tej butelki dosłownie gdzieś odleciało(nie znalazłam go w plecaku) jeszcze na ostatniej misji. Eh a mówiła mi mama abym po każdej misji sprawdzała wszystko. Ugh, a teraz muszę jeszcze raz wychodzić do ludzi, po to aby kupić nową, bo nikt z mojej rodzinki nie kolekcjonuje nic podobnego, więc nie mamy na zapas.
Wyszłam z pokoju nie zamykając drzwi i szybkim krokiem skierowałam się do wyjścia.
- Coś się stało Umi?
- Butelka na wodę mi się totalnie rozwaliła, więc idę kupić nową aby na jutro mieć.
- Rozumiem. Masz pieniądze?
- Jasne, że tak. A co? Coś kupić? - w tamtym momencie matka wyszła na korytarz i uśmiechnięta podała mi listę zakupów.
- Chciałam właśnie iść do sklepu, ale skoro już jesteś ubrana i gotowa do wyjścia, to mogła byś również wskoczyć po produkty, co nie? - popatrzyłam się na mamę z typowym "poker face".
- Doprawdy? Eh no dobra kupię to. Jeszcze coś?
- Nie, chyba nie.
- To może pomyśl teraz na szybko, bo później zamierzam całą resztę dnia spędzić w swoim pokoju czytając książki. - matka zaczęła się zastanawiać a ja oparłam się barkiem o ścianę. Po krótszej chwili rodzicielka z powrotem odezwała się.
- Dobra, chyba nic nie zapomniałam a jak sobie przypomnę to po prostu sama wyjdę do sklepu. - kiwnęłam głową, po czym przytuliłam niebiesko-włosą - Uważaj na siebie.
- Mhm. - po tych słowach wybiegłam z domu i nie długo myśląc pokierowałam się do pierwszego sklepu, gdzie zawsze kupuję butelki i tego typu rzeczy. Kroczyłam spokojnym krokiem myśląc o książce, którą zamierzałam dzisiaj dokończyć czytać. Na samą myśl o niej, umierałam z podekscytowania.
Od razu po przekroczeniu progu sklepu, usłyszałam miły głos już troszeczkę starszej kobiety.
- Witaj Umi. Widzę, że dzisiaj humor dopisuję. - rzekła uśmiechnięta, po czym wyszła za blatu.
- Dzień dobry Mayumi-san. - odparłam - Przyszłam aby kupić...
- Niech no zgadnę, butelkę dla wody? - stałam w milczeniu chwilę nie rozumiejąc skąd kobieta o tym dowiedziała się - Oj no nie patrz się tak na mnie. Może i jestem już stara ale moja pamięć mnie jeszcze nie zawodzi. Zawsze przychodzisz tutaj albo po butelki albo po igły.
- Cóż, nie sądziłam, że Pani o tym pamięta.
- Jak widzisz, nie mam czym się zbytnio zająć, więc staram się zapamiętywać każdy szczegół dotyczący moich stałych klientów. - słysząc to, na moją twarz wcisnął się promienny uśmiech - No ale dobra, mniejsza o to. Będziesz brać ten sam typ butelki co i zawsze? - Mayumi-san nie czekając na odpowiedź, skierowała się w stronę potrzebnej półki.
- Oczywiście ale tym razem poproszę o dwie. - po tych słowach, zdziwiona kobieta odwróciła się do mnie.
- Dwie?
- Tak, tak. Tym razem chcę wziąć sobie na zapas a to jakoś zbyt często mi znikają.
- Oh rozumiem - odpowiedziała jak by trochę smutna kobieta. Domyślając się o co jej chodzi, szybko dopowiedziałam.
- A-ale to nie oznacza, że przestanę tutaj przychodzić. - po tych słowach, na twarz starszej Pani powrócił uśmiech.
- Cóż w takim razie jestem spokojna. - moment później na blacie stały zapakowane dwie butelki - Pamiętasz ich cenę, czyż nie? - kiwnęłam głową i podałam potrzebną ilość pieniędzy. - Tak apropo Umi.
- Słucham? - odparłam prawie że od razu, oczekując odpowiedzi.
- Mój wnuczek ostatnio gorzej sobie radzi z treningami i...
- Mam go podszkolić? - słysząc to kobieta uśmiechnęła się łagodnie.
- Nie, nie tym razem. Chciała bym sama z nim potrenować i rozruszać stare kości. - kiwnęłam głową czekając aż kobieta powie jaka będzie moja rola w tym wszystkim - Chciałabym abyś tydzień popracowała tutaj zamiast mnie, oczywiście dostaniesz wynagrodzenie za pracę - zamyśliłam się na chwilę. W sumie, nie mam nic przeciwko aby pomóc lecz ja nie mam pojęcia jak będzie z nową drużyną oraz jak często mają treningi. No dobra najwyżej zwolnię się na tydzień.
- Dobrze, nie ma problemu.
- Oj dziękuję ci Umi, naprawdę.
- Mhm. A teraz przepraszam ale muszę jeszcze zrobić zakupy.
- Oh, oczywiście, oczywiście. Idź już ale proszę przekaż ode mnie pozdrowienia twojej matce. - kiwnęłam głową po czym skierowałam się do wyjścia. Przed tym jak przekroczyć próg rzekłam jedynie "Miłego dnia".
Dalej kroczyłam w stronę sklepu z jedzeniem. Aby wcześniej sprawdzić do których przedziałów mam kierować się, wyciągnęłam papier z listą zakupów. Tak... Cebula, śmietana, mleko, ziemniaki, ogórek, pomidor, olej i bla bla bla... No dobra.
Gdy chciałam już podnieść głowę, poczułam siłę od zderzenia z jakimś człowiekiem. Pociągnęło mnie w tył lecz na szczęście w porę postawiłam nogę w tył. Po tym jak już wstałam normalnie, popatrzyłam się na osobę z którą zderzyłam się. Był to ten sam Jonin, z którym miałam współpracować od jutra.
- Kakashi no mówiłam ci przecież abyś patrzył się, gdzie idziesz - zaczęła brunetka z długimi włosami oraz dwoma szerokimi, fioletowymi kreskami na policzkach.
- No właśnie! - poparł ją brązowo włosy, który był minimalnie niższy niż szaro włosy. W międzyczasie, gdy oni mówili, ja jedynie patrzyłam się na Hatake w milczeniu, również jak on na mnie. Jakiś moment później, gdy nastąpiła niezręczna cisza, Jonin podrapał się po tyle głowy i z uśmiechem rzekł.
- Przepraszam, nie zauważyłem ciebie. - prawie, że od razu odparłam.
- Nie, nie to ja przepraszam. Heh niezręcznie wyszło. - powiedziałam ciszej niż zamierzałam.
- Nic ci nie jest? - spytała brunetka.
- Nie, wszystko w porządku, przepraszam za kłopot. - słysząc to brązowo oka uśmiechnęła się łagodnie - To ja już pójdę - lekko skłoniłam się na pożegnanie po czym szybko ominęłam trójkę. Gdy oddalałam się, odczułam na sobie przeszywający wzrok, dlatego odwróciłam głowę do tyłu. W tym samym momencie niechcący nawiązałam kontakt wzrokowy z Hatake. Zdziwiona tą całą sytuacją, kroczyłam już szybciej dalej do sklepu.
Po minięciu pół godziny nareszcie okazałam się w domku.
- Nic nie zapomniałaś? - spytała się od razu przy wejściu matka.
- Teoretycznie nie, a co?
- Nic, tylko sprawdzam. Dobra wchodź do środka.
- Mhm.
Nigdzie się nie śpiesząc, weszłam ponownie tego dnia do kuchni aby wyłożyć zakupy. Jak miałam w zwyczaju, robiłam to w ciszy.
- Umi został już te zakupy i zmykaj do pokoju. Dam radę sama.
- A? No dobrze, jak będziesz potrzebować pomocy, zawołaj.
- Oczywiście
Nie długo myśląc skierowałam się do swojego pokoju i jak tylko przekroczyłam próg, zamknęłam drzwi i rzuciłam się na moje mięciutkie łóżeczko. Leżąc w nim, zaczęłam wpatrywać się w sufit jakby próbując przedziurawić go jedynie swoim wzrokiem. Cała ta sytuacja ze zderzeniem z trójką Joninów nie dawała mi zbytniego pokoju. Czułam jak bym wcześniej ich spotkała, tylko nadal nie wiem gdzie... Tym bardziej Minato-san coś wspomniał o tym że mogę pamiętać tego całego Kakashiego. Jeśli to prawda, to musielibyśmy gdzieś wcześniej spotkać... Tylko gdzie? Kurde, czemu ja nie mogę nic przypomnieć? Ugh, dobra mniejsza z tym, mam ważniejsze rzeczy do robienia niż bezsensowne zastanawianie się...
Kończąc rozmyślać, wstałam z łóżka i ochoczo polazłam szperać po swojej szufladzie, do momentu gdy znalazłam książkę. Po odnalezieniu odpowiedniej rzeczy, wskoczyłam z powrotem na łóżko i oprawszy plecy o ścianę zaczęłam czytać.
Parę godzin później, skończyłam przewracać kartki książki, gdyż zwróciłam swoją uwagę na światło które biło z okna. O jakież duże było moje zdziwienie, gdy zrozumiałam iż był to wschód słońca.
- Że co k*rwa? - rzekłam pod nosem nie przenosząc oczu z nad pięknego porannego nieba - Kidy niby? Jak ja tylko się zabrałam do czytania... - po tych słowach pokierowałam swoje spojrzenie na zegar, który stał na moim biurku. Było już w pół do piątej.
Widząc to, żyłka na moim czole zaczęła mocno pulsować a mnie samą zaczęła rozpierać złość na samą siebie. Znowu nie dopilnowałam się w rezultacie czego mam kolejną nieprzespaną nockę...
Parę minut jeszcze tak posiedziałam, gdy w końcu stwierdziłam iż i tak nie ma sensu iść dalej spać, dlatego też niespiesznie zlazłam z łóżka. Po odłożeniu książki na stół, skierowałam się do szafy, skąd wyciągnęłam parę bandaży i swoje ubranko. Nie długo myśląc zaczęłam po kolei zmieniać obandażowanie zaczynając od klatki piersiowej i kończąc rękoma.
Gdy dotarła kolej do rozwiązywania bandaży na górnych kończynach, ciężko westchnęłam, po czym po cichu zdjęłam je. Przez to iż stałam przed lustrem, nie zdołałam uniknąć dość nie przyjemnego widoku. Na mojej skórze znajdowały się blizna a bliźnie, robiąc ją tym samym nieprzyjemną w dotyku.
Wpatrując się w znienawidzone części ciała, przygryzłam wargę i zaczęłam zakładać nowe bandaże.
- To nie czas na użalanie się nad sobą... - wypowiedziałam pod nosem, po czym skończyłam ubierać się. Chwilę później, niespiesznym krokiem pokierowałam się do łazienki i po cichu zamknęłam za sobą drzwi aby nie obudzić swoich rodziców.
Już w pomieszczeniu związałam swoje dość długie kudły w zwykły wysoki kucyk, zabierając od razu i grzywkę do tyłu aby ta nie przeszkadzała. Gdy odsłoniłam swoje oko, zobaczyłam blady odcień kiedyś sprawnego oka. Odruchowo dotknęłam worów pod oczami i zaczęłam rozglądać swoją twarz w lustrze. Po krótszym czasie oderwałam się od lustrowania swojej mordki i wzięłam się za jej umycie i późniejsze nałożenie lekkiego makijażu, który głównie służył do zamaskowania mojego zmęczenia.
Gdy wszystko było gotowe, związałam włosy na bok jak miałam to w zwyczaju, po czym pokierowałam się do kuchni. Po zaparzeniu mocnej kawusi, wlałam ją do kubka i niespiesznie wraz z napojem usiadłam za stołem.
Godzinę później wyszłam z domku i rozumiejąc iż przede mną jeszcze sporo czasu, pobiegłam do wyjścia z wioski. Od razu gdy znalazłam się przy bramie, wlazłam na pobliskie drzewko i zaczęłam spokojnie kontynuować czytanie, w międzyczasie czekając na przybycie drużyny siódmej.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro