•4•
- Nie mogę w to uwierzyć! Jak mógł mnie nie wybrać?! Przecież tamten koleś jest kompletnym bezmózgiem! Na domiar złego Ginny na rezerwę?! Bez urazy Ginny, ale cholera to nie ma żadnego sensu! - Krzyczał Ron w drodze powrotnej do zamku, wymachując przy tym rękoma na wszystkie strony. Harry szedł jedynie ze spuszczoną głową, mając ochotę na położenie się w łóżku, zasunięcie zasłon i użycie zaklęcia wyciszającego. Pomyśleć, że ten dzień dopiero się zaczyna...
- Wiesz co Ron, jesteś podły! - Wrzasnęła nagle młodsza Weasleyówna, na co nawet Hermiona podniosła głowę znad książki i ku kompletnemu zdziwieniu Harrego, odłożyła ją do torby. - Chociaż raz mógłbyś się cieszyć moim szczęściem! Najchętniej chodziłbyś wokół nas i tylko narzekał, jak to mamy cudownie w życiu, a jaki ty jesteś biedny! Ledwo co zaczęłam chodzić do Hogwartu i już zdążyłam zauważyć, że cały czas traktujesz tak Harrego! On ci próbuje pomóc, a ty tylko się na niego wkurzasz. Może to w tobie jest problem! Nie pomyślałeś o tym? - Rozwścieczone ogniki zaczęły tańczyć w jej oczach. Harry spojrzał na nią zdumiony. Spodziewał się, że wytknie Ronowi jego zachowanie względem siebie, ale nigdy by nie pomyślał, że stanie również po jego stronie. Sam zawsze to olewał i nie miał zamiaru rozpoczynać z przyjacielem bezsensownej wojny, gdyż jak już nie raz wspominał, rozumiał jego sytuację.
- Na prawdę myślisz, że powinienem się cieszyć z tego, że bezczelnie pozbawiłaś mnie szansy na spełnienie mojego marzenia?
- To było także moje marzenie! - Łzy zebrały się w oczach rudowłosej. - Tylko, że ciebie nigdy to nie interesowało, bo myślisz tylko i wyłącznie o sobie! Harry zasługuje na lepszego przyjaciela! - Po tych słowach nastolatka odwróciła się na pięcie i mijając innych zaskoczonych całą kłótnią uczniów, pobiegła w stronę szkoły.
- Pójdę za nią. - Poinformował Harry nie chcąc rozmawiać teraz z przyjacielem. Może Hermiona sobie z nim jakoś poradzi. Jej prędzej się uda przemówić mu do rozsądku.
Biegł więc tak kilka minut prawie tracąc z pola widzenia rudą czuprynę, lecz w końcu znalazł ją, płaczącą w damskiej toalecie na drugim piętrze.
Bez słowa usiadł obok, nie wiedząc zbytnio jak zacząć rozmowę. W końcu zawsze przyjmował rolę słuchacza.
- Jak możesz dawać mu tak sobą pomiatać? - Niezręczna dla Harrego cisza została w końcu przerwana. Przełknął ślinę zauważając, że kompletnie zaschło mu w gardle. Może ze stresu, a może od męczącego biegu.
- Ron jak każdy z nas ma swoje wady. Nie wszystko mi się podoba, ale jest przecież moim pierwszym przyjacielem. Nie chcę, żeby czuł się przy mnie źle. - Mruknął rozglądając się po pomieszczeniu.
- I dlatego pozwalasz, żebyś to ty czuł się źle przy nim? Harry, to nie ma sensu! On się na nas wszystkich tylko wyżywa. Dlaczego ty masz się dla niego starać, a on nawet nie próbuję być dla ciebie miły? Widział jak wiele razy polecałeś go Woodowi, a nawet ci za to nie podziękował. - Powiedziała krzywiąc się nieco. Harry niezbyt wiedział co powinien jej odpowiedzieć. Co wiele może zrobić? Od zawsze tłumił w sobie złość. Nie był wybuchowym typem dzieciaka. Gdyby miał obrażać się na każdą głupotę, nie przeżyłby na Privet Drive. Kiedy ktoś go denerwuje najzwyczajniej w świecie próbuje nie zwracać na to uwagi. Od zawsze tak było i nie chciał tego zmieniać. Jedenaście lat nie rozmawiał z ludźmi i nie było to jego mocną stroną, a co dopiero kłócenie się z kimś!
- Nie wiem Gin... nie chce mi się o tym myśleć. - Westchnął w końcu na nią spoglądając. - Ale dziękuję, że się za mną wstawiłaś, to bardzo miłe z twojej strony. - Uśmiechnął się delikatnie i sekundę później tkwił w niezręcznym uścisku z nastolatką. Po zdecydowanie zbyt długim czasie poczuł jednak, że jego przestrzeń osobista zostaje lekko naruszona, więc powiedział dziewczynie, że pójdzie już do dormitorium.
Marzył o położeniu się w wygodnym łóżku i napisaniu do Toma. Oczywiście marzył jeszcze o świętym spokoju, ale spodziewał się, że to raczej nigdy nie będzie mu dane.
Przechadzając się po korytarzu spoglądał na przestrzeń wokół Hogwartu. Światło wpadało przez okna, smugając delikatnie jego twarz ciepłymi promieniami. Brakowało jedynie śpiewu ptaków i szumu wody. Przez chwilę chciał się czymś pomartwić, pozastanawiać nad relacją z przyjaciółmi, zastanowić nad tym czy poradzi sobie w nowym roku szkolnym z eliksirami... jednak nie chciał. Wrócił do domu, więc co by się nie działo da sobie radę.
Wchodząc do pokoju wspólnego Gryffindoru odsunął przydługą grzywkę lecącą mu na oczy.
Będąc już w pokoju od razu rzucił się na łóżko i korzystając z samotności, gdyż inni koledzy nadal korzystali z pogody, wyciągnął dziennik.
Hej Tom, jesteś tam?
Chciałbym powiedzieć, że dla ciebie zawsze, ale przypominam, iż jestem tu zamknięty, także nawet nie musisz pytać. Inną sprawą jest to, czy chcę z tobą rozmawiać.
Harry spojrzał krzywo na kartkę papieru. Nigdy nie rozumiał aluzji.
Czyli chcesz ze mną rozmawiać?
Przygryzł końcówkę zwykłego mugolskiego długopisu, który ku jego uciesze znalazł się przypadkiem w jego torbie. Zawsze się zastanawiał, czemu czarodzieje z nich nie korzystają. Przecież pióra cały czas trzeba maczać, strzępią się i łatwo się przez nie ubabrać.
Kolejne głupie pytanie, oczywiście, że tak. W końcu się przyjaźnimy.
A więc dzisiaj były selekcje do drużyny Quiddicha i - Nie zdążył dokończyć gdyż odpowiedź od razu zaczęła się pokazywać.
Merlinie, grasz w tą barbażyńską grę? Powiedz, że cię nie przyjęli.
Tak właściwie to jestem w drużynie już od roku... I nie jest to barbażyńska gra! No dobra, czasem się ktoś połamie, ale przecież od posklejania nas jest szkolna pielęgniarka.
Nie byłeś przypadkiem w drugiej klasie?
Owszem, jestem najmłodszym szukającym w historii Hogwartu. - Napisał dumnie Harry. Tak właśnie chciałby być nazywany. Nie chłopcem który przeżył, a najmłodszym szukającym. Bo co prawda cieszył się, że przeżył, ale nie bardzo pasowała mu chwała powiązana ze śmiercią obojga jego rodziców.
Cóż, wydaje mi się, że powinienem ci pogratulować. Jednak nie wiem czy umiejętności czy głupoty. Co jest zabawnego w jeżdżeniu na patyku? I od razu dodam, że było to pytanie retoryczne. Możesz pisać o czymkolwiek, byle nie o tej grze. Fanatycy... zawsze mruczą coś o wietrze we włosach. Nie rozumiem. Idźcie poczytać na zewnątrz podczas wichury. Tak samo będzie wam wiało, a przynajmniej zyskacie coś więcej niż masę siniaków i połamane kończyny. Przepraszam. Zapędziłem się, kontynuuj.
Nastolatek zaśmiał się czytając odpowiedź chłopaka. Czyli jego kolejny przyjaciel okazał się kujonem. Pewnie dogadałby się z Hermioną. Ona również nienawidzi latać.
Mój przyjaciel Ron nie dostał się dzisiaj do drużyny i chyba mnie o to obwinia. Próbowałem przekonać kapitana do zmiany decyzji, ale nic to nie dało. Chyba jest mi trochę głupio...
Czemu miałoby ci być głupio? Każdy pracuje na własny sukces. Nie twoją winą jest to, że jesteś od niego lepszy. Słabi zawsze tak robią. Próbują się podciągnąć, trzymając silniejszych za kostki. A ty co z tego masz? Nic, tylko większe obciążenie. Wyjście jest jedno Harry. Kopnąć takiego w twarz i patrzeć jak upada tam gdzie jego miejsce.
Ale ja nie chcę kopać Rona! - Napisał pośpiesznie zaaferowany wizją bicia się z Ronem.
Harry... to była metafora.
Młody gryfon zarumienił się, zdając sobie sprawę ze swojej gafy. No cóż, tak jak mówił. Do niego trzeba wprost.
Usłyszawszy otwierające się drzwi, automatycznie zamknął dziennik i rzucił go pod poduszkę. Ron równie czerwony jak on wparował do dormitorium. Zanim drzwi się zamknęły, avadooki zdążył jeszcze wyłapać krzycząca coś Hermionę. No tak, zdecydowanie zrobiła mu reprymendę na temat jego zachowania.
- Em... chciałbym cię przeprosić. - Powiedział pośpiesznie rudzielec. - Hermiona trochę mi nagadała i chyba ma rację. Nie będę się na ciebie złościć. to nie tak, że odnosisz odpowiedzialność za moją porażkę, nie? No w każdym razie masz to w ramach przeprosin. - Powiedział po czym rzucił we wciąż leżącego na łóżku Harrego, czekoladową żabą. Harry parsknął śmiechem. Jak widać nie musiał kopać Rona w twarz.
- Dzięki stary.
______
Po jakimś czasie ciepła końcówka lata zaczęła zmieniać się w już nie tak ciepły początek jesieni. Liście zżółkły i mimo sporej ilości czasu do Nocy Duchów, wszyscy byli już zaaferowani nadchodzącym wydarzeniem. Ron nieśmiało kręcił się wokół Hermiony, chyba sam nie zdając sobie z tego sprawy. Ta jednak wciąż wyglądała jakby chętniej wybrała się na imprezę z podręcznikiem niż z nim. Harry w duchu śmiał się z jego podchodów, sam jednak nie zdając sobie sprawy z własnego otoczenia i małej rudej istotki, coraz częściej kręcącej się wokół niego
- Hej Harry, co robisz? - Spytała zmachana Ginny wygodnie rozsiadając się obok niego w bibliotece. Jej włosy były lekko rozczochrane, prawdopodobnie od wcześniejszego biegu tutaj, a oczy świeciły radością i podekscytowaniem. Gryfon odpowiedział jek równie szczerym uśmiechem.
- A nic takiego, tylko nudny esej, bo Snape oczywiście nigdy nie może nam odpuścić. Wybrałem kilka książek i właśnie próbuje się za to jakoś zabrać. - Skłamał. Książki oczywiście wybrał mu Tom, gdyż sam nastolatek w eliksirach błądził jak dziecko we mgle.
Raz na jakiś czas zadawał Tomowi tak głupie i podstawowe pytania, że ten w odpowiedzi używał samych wielkich liter i zdecydowanie zbyt dużej liczby wykrzykników, wyrażając w ten sposób swoje oburzenie niewiedzą gryfona.
- Może dotrzymam ci towarzystwa? - Spytała niepewnie sama sięgając do torby po kilka podręczników.
- Pewnie, we dwójkę zawsze raźniej. - Siedzieli więc tak dobre półtorej godziny, ramie w ramie, próbując jakoś poradzić sobie z masą zadań.
Bezoar to, mandragora tamto. Jak on ma to wszystko spamiętać? A nawet jeśli mu się uda, to przecież nie załatwia jego problemu ze ślęczącym nad nim profesorem, który tylko czeka, aż ten się potknie.
Skupienie Harrego zostało w pewnym momencie przerwane cichym sykiem jego kompanki. Zaniepokojony odwrócił się w jej stronę myśląc, że mogło stać się coś poważnego, jednak nie był to żaden atak, czy sufit walący się na głowę, a zwykłe, drobne przecięcie kartką papieru.
Ciemnowłosy bez słowa złapał za dłoń młodszej gryfonki i wykorzystując swoje nowo nabyte umiejętności, uleczył małe skaleczenie za pomocą magii niewerbalnej.
Tom uparł się by ten zaczął pracować z tym tak jak najwcześniej, wierząc, że z jego szczęściem do upadków podczas Quiddicha jest to jedyny sposób na przeżycie. Co prawda wszystko szło dość mozolnie i mimo ciężkiej pracy, Harry mógł dopiero wyleczyć lekkie skaleczenia czy otarcia, ale podobała mu się nauka z Tomem, więc się nie poddawał.
Nim jednak puścił rękę młodszej koleżanki, zza ich pleców rozległ się jak zwykle cyniczny i niesamowicie denerwujący głos.
- Oh, a kogo my tu mamy? Nasz cudowny wybawiciel, Harry Potter, ze swoją małą zdrajczynią krwi. Lepszego połączenia się zrobić nie dało? Patrzenie na waszą dwójkę razem wywołuje we mnie jeszcze większy odruch wymiotny, niż patrzenie na was osobno. Moglibyście łaskawie oszczędzić takiego widoku ludziom.
Genialnie. Pomyślał i tak już zmęczony dniem Harry. Jeszcze tego tlenionego dupka tu brakowało.
- Odwal się Malfoy. - Fuknęła na niego rozjuszona nastolatka.
- Uważaj ruda małpo, bo prawie się poplułaś. Kto by się spodziewał, że to właśnie w takich gustuje nasz Wybraniec. - Zaśmiał się Draco wraz z Pansy i Zabinim, których tradycyjnie nie mogło zabraknąć przy jego boku.
Harry zazwyczaj odpowiedziałby pięknym na nadobne, lecz tym razem na sam ich widok dostał migreny. Lepiej mu idzie wygrywanie takich potyczek siłowo, a dzisiaj nie miał na to chęci.
- Chodź Ginny, nie będziemy rozmawiać z tymi obślizgłymi padalcami. Szkoda tracić czasu. - Mruknął, po czym sprawnie zgarnął lekko wyrywającą mu się do walki przyjaciółkę. Kątem oka zauważył, że ta na odchodzie wystawia ślizgonom środkowy palec. Jak to zwykle bywa, momentalnie kilka grupek uczniów wróciło po tym do swoich zajęć. No tak, każdy liczy na darmowe show kosztem innych ludzi.
W drodze powrotnej do dormitorium avadooki nieco się wyłączył, nie zwracając uwagi na wzrok dziewczyny wlepiony w niego jak w obrazek.
Ginny natomiast wyobrażała sobie ich wspólną przyszłość. Od koloru chomika, po dom, sławę aż do kombinacji dzieci. Nigdy się do tego nie przyznała, ale Harry podobał jej się na długo przed tym jak poznała go rok temu na peronie. Od dziecka miała w głowie swoje wyobrażenie o nim, które przelewała na papier rysując ich jako dwa patyczaki obok domku z ogrodem i budą dla psa. Po jakimś czasie kiedy jej mama zauważyła zauroczenie córki, gdy ta co wieczór na dobranoc życzyła sobie opowieści o słynnym Harrym Jamesie Potterze, uśmiechnęła się i powiedziała, że z pewnością jej minie.
Była w błędzie.
Spotkanie na peronie było jak dar od samego Merlina. Od razu wiedziała, że to przeznaczenie. W końcu jaka była szansa na to, że sam Chłopiec Który Przeżył, zaprzyjaźni się z jej gapowatym, starszym bratem?
- Harry mam do ciebie pewne pytanie. - Powiedziała i od razu zarumieniła się kiedy ten na nią spojrzał. Te oczy... jak dwa lśniące szmaragdy. - Czemu... znaczy jestem po prostu ciekawa, dlaczego nie sprostowałeś Malfoyowi, że nie jesteśmy... no wiesz... parą? - Spytała z ukrytą nadzieją w głosie.
Gryfon zmarszczył brwi zastanawiając się przez chwilę nad odpowiedzią.
- Cóż, jak już mówiłem, nie chciałem się dzisiaj z nimi kłócić. A z resztą ludzie i tak będą gadać co im ślina na język przyniesie, byle coś się działo. Póki nikt mi się nie podoba i nie potrzebuję naprostowywać sytuacji to nie widzę takiego sensu. - Wzruszył beztrosko ramionami, by następnie dobiec do obrazu Grubej Damy i szybko pożegnać się z koleżanką.
Młoda Ginny nie ruszyła się z miejsca. Zastanawiała się nad słowami ukochanego. Nikt mu się nie podoba. Nikt mu się nie podoba! To przecież oznacza, że wciąż ma szansę! Uśmiechnęła się więc radośnie i pobiegła do pokoju, by narysować kolejny obrazek przedstawiający ich przyszłą szczęśliwą rodzinę.
_____
Na prawdę mam tam wejść tylko po to, żeby uczyć się eliksirów? Tom, może już wystarczy... - Napisał zdesperowany Harry siedząc w środku nocy w swoim łóżku, gdyż Tom wyznaczył sobie za cel, pomóc Harremu w poprawieniu ocen.
Harry, uczę cię teraz jak mogę, jednak przysięgam, że z moją książką byłoby to o wiele prostsze. Po pierwsze wasze nowe podręczniki są napisane jak dla mugolów i idiotów. Dodatkowo mówię ci, że rozpisywałem tam wszystkie najmniejsze elementy, które są kluczowe do danego eliksiru i nie tylko. Teraz kujecie na pamięć wszystkie receptury, przez co nie możecie się zagłębić w prawdziwe możliwości tej sztuki. Tam będziesz miał rozpisane różnorakie połączenia składników i ich reakcję względem siebie. Nie pożałujesz, obiecuję na swoją duszę.
Harry westchnął cierpietniczo, lecz ostatecznie zgodził się z przyjacielem i po cichu wyszedł z dormitorium. Mimo ciepłego swetra od mamy Rona, czuł rozchodzące się po ciele dreszcze. Peleryna niewidka szczelnie okrywała całe jego ciało, więc liczył na to, że kotka Norris go nie wywęszy. Nie chciał sobie narobić kłopotów. Co innego gdyby chodziło o jakąś ciekawą przygodę, ale teraz? Cholera, zakrada się do działu ksiąg zakazanych tylko po to, żeby zdobyć starą, ukrytą tam książkę Toma, z masą jego własnych dopisków.
Po zamknięciu drzwi w końcu wypuścił wstrzymywany oddech i momentalnie poczuł zapach kurzu i starych ksiąg. Delikatnie mroczna magia przyciągała go do siebie otulając jego ciało.
Jesteś tam? Harry? - Pojawiło się na wciąż otwartym dzienniku.
Tak, gdzie mam szukać?
Siódmy regał od końca, po prawej stronie, siódma półka, zaraz obok jakiejś owłosionej księgi.
Zmęczony Harry przetarł swoje zaspane oczy i zaczął powoli zmierzać do podanego miejsca. Za takie starania Snape powinien od razu postawić mu pozytywną ocenę. Oby tylko, było warto.
Czuł na swoich plecach czyjś wzrok, mimo swojej peleryny. Księgi sprawiały wrażenie żywych, niektóre z nich miały nawet ruszające się za nim oczy. Przerażające. Jak można dobrowolnie spędzać czas w tym miejscu?
Jednak mimo całego tego uczucia niepokoju, Harry z niemałym zaciekawieniem spoglądał na niektóre okładki. Fascynowało go co czarodzieje mogli ukryć za tak odpychajacymi okładkami. Kto wie, może akurat w ich przypadku mugolskie przysłowie okaże się pasować idealnie?
W końcu dotarł do wyznaczonego przez Toma miejsca i zobaczył książkę o której ten mówił. Po niemałym natrudzeniu się z wchodzeniem na regał, dosięgnął w końcu tomiszcze.
Mogę to tak po prostu otworzyć?
Tak.
Całość była zwykłym popisanym, starym, zakurzonym podręcznikiem. Brak jakichkolwiek ciekawszych rzeczy niż trudne do zrozumienia notatki, spowodował, że jego znużenie wzrosło co najmniej dwukrotnie.
To tyle? Zwykła książka?
A czego ty się spodziewałeś? Że po otwarciu usłyszysz mój głos śpiewający świąteczne piosenki?
W sumie to mogłoby być nawet fajne, pomyśl o tym na przyszłość jak już uda się nam ciebie stąd wyciągnąć :P
Pewnie Harry. Pomyślę.
○○○○○○
Siemka, tu ja po maturach. Został jeszcze tylko ustny polski. Prawie zasypiam ale uznałam, że coś napiszę, więc z góry przepraszam za błędy.
Pamiętajcie że jesteście super :3
2Taurus2 <--- obserwacja? hmm hmm?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro