1. Szukając siebie:
Yoongi POV:
Każdy z nas nie raz w życiu miewał chwilę kiedy stawał przed swojego rodzaju znakami zapytaniami dotyczącego naszego życia.
Są one do tego stopnia potężne, że potrafią wprowadzić nas w stan ogromnej zadumy jak i zagubienia.
Poznanie siebie jest z jednym z najważniejszych i najtrudniejszych do osiągnięcia celów naszego życia.
Jest to pewnego rodzaju niewidzialna ścieżka, która podążamy zaliczając bolesne upadki aby wstać i iść dalej.
A wszystko po to by poznać siebie.
Ktoś teraz mógłby powiedzieć. Jak można nie znać siebie? Skoro jesteś to wiesz jaki jesteś i kim jesteś.
Niestety nie zgadzam się.
Wiele osób przynajmniej raz w życiu spojrzało na swe lustrzane odbicie i zapadło pytanie.
"KIM JESTEM?"
Bywa tak, że otuleni fala negatywnego wpływu społeczeństwa zakładamy maską, której po pewnym czasie nie umiemy ściągnąć.
A czemu?
Bo boimy się tego co możemy ujrzeć.
Od kiedy tylko pamiętam nocne rozmyślanie na parapecie w domu u mojej babci było moim nawykiem.
Migoczące gwiazdy były moimi towarzyszami, którym mogłem zadawać pytania niestety nigdy nie otrzymywałem odpowiedzi zwrotniej.
Od kiedy tak mam?
Od małego.
Moja babcia mówiła, że już za czasów bycia naprawdę małym, siadałem na parapecie i patrzyłem w niebo.
Czy to w szpitalu odwiedzając moją mamę(która często w nim była po moim urodzeniu) czy w domu babci, w którym przebywałem w "zastępstwie".
Oczywiście mój tok myślenia się zmieniał.
Niegdyś siedząc przy oknie zastanawiałem się czy smoki istnieją.
Teraz powstaje pytanie kim ja tak naprawdę jestem.
Niektórzy uznaliby mnie za dzieciaka. Jestem w końcu w szóstej klasie podstawówki, mam dwanaście lat na karku, a ja zastanawiam się kim jestem i kim chciałbym być.
"To chyba normalne. Jakie dziecko tego nie robi?"-pyta cicho podświadomość. Nie mogę się z nią kłócić.
Z prawdą nie ma szans wygrać.
Niegdyś chciałem być strażakiem. Naprawdę coś mnie ciągnęło do tego zawodu.
Może moją miłość do ognia I ten dreszczyk emocji wiszący na karku?
Sam nie wiem.
Potem po jakimś czasie odezwała się nowa myśl.
Myśl o tworzeniu.
Myśl o architekturze.
Świadomość tego, że mógłbym stworzyć coś dla ludzkości mnie niewyobrażalnie pociągała.
Chciałem zrobić coś co zapadnie w pamięć.
Niestety nie zwracałem wtedy uwagi, że mogę to zrobić całkiem innym sposobem.
Sposobem do którego potrzebuje wiernie trwające u mojego boku brązowe pianino.
Niegdyś gra na nim wydawała się męczarnią i czymś strasznym.
Gdy po raz pierwszy mama usiadła ze mną przy nim patrzyłem jak zahipnotyzowany jak delikatnie sunie po klawiszach.
Jednak cały czar prysł gdy ja musiałem się nachylić i spróbować na nich zagrać.
Byłem mały, moje ręce ledwo sięgały klawiszy, a nogi zwisały z krzesełka postawionego obok pianina.
Spędzałem przy nim większą część dzieciństwa.
Najpierw zmuszony przez rodziców.
Potem grający z przyzwyczajenia
Aby przejść do stanu delikatnej, niezobowiązującej miłości do tego instrumentu.
Jednak nigdy aż do dziś nie myślałem aby iść w kierunku muzycznym.
Wydawało mi się to absurdalne.
Jednak życie to stos przypadków skłaniających nas do zmiany swojej decyzji.
*****
Porywisty, wieczorny wiatr rozwiewał moje włosy chyba na wszystkie możliwe strony świata, tworząc na mojej głowie najprawdziwszy w świecie busz. Pojedyncze kosmyki łaskotały mnie po twarzy przez co od czasu do czasu musiałem odgarniać je ręką, nie zwalniając tempa jakie sobie narzuciłem.
Od dobrych czterdziestu pięciu minut staram się dotrzeć do domu.
Najgorsze jest to, że wszystko świadczy o tym, że mój ojciec na pewno wrócił z pracy, a ja dostanę reprymendę za godzinne spóźnienie.
"TO NIE JEST MOJA WINA. TO AUTOBUS UCIEKŁ"-przeszło mi przez myśl kiedy przebiegałem przez pasy, niechcący szturchając jakaś staruszkę.
Wiem, że wypadałoby ją przeprosić lecz ja naprawdę nie miałem na to czasu. Słońce było coraz bliżej całkowitego zniknięcia za linią horyzontu, a piękny ciemny granat zaczynał chaftować się na nocnym niebie.
Dlaczego nie mogłem zdążyć na ten głupi autobus ?-pytałem sam siebie z trudem łapiąc powietrze.
Moje serce biło szybciej niż dotychczas, a nogi bolały do tego stopnia, że byłem bliski uwierzenia iz odpadną.
W końcu nie wytrzymałem.
Zatrzymałem się.
Schyliłem się kładąc ręce na kolanach ciężko dysząc.
No dalej Yoongi- pośpieszałem się się myślach.
Przełknąłem ślinę, powracając do biegu.
"Ojciec będzie na pewno wkurzony"-podsunęła podświadomość gdy skręcałem w znajomą mi od dawna uliczkę.
Sam nie wiem czy odetchnąłem z ulgą czy mój strach się wzmocnił.
Przebiegłem przez ulice, zwalniając swoje tempo. Poprawiłem ramiączko zsuwającego się plecaka, w międzyczasie opanowując oddech.
-No to dotarłeś-wyszeptałem sięgając ręką do tylnej kieszeni. Wyszukałem tam kluczy do domu, podchodząc do starej uchylonej furtki.
Zmarszczyłem brwi widząc, że w domu jest ciemno.
Światło w salonie pierwszy raz nie witało mnie już z daleka.
"Jest szansa na to, że przeżyję"-przeszło mi przez myśl kiedy od kluczałem drzwi.
-Mamo? Ojcze?-wykrzyknąłem wchodząc do pogrążonego w mroku skromnego przedpokoju.
Pusto.
Ściągam swoje znoszone tenisówki po czym szybko skierowałem się w stronę mojego pokoju, który dzielę z starszym bratem.
Zapaliłem światło, rzucając plecak w stronę łóżka(samemu mając ochotę zrobić ponownie).
I pewnie bym tak zrobił, gdyby nie mała karteczka stojąca na biurku.
"Pojechaliśmy odebrać JoonGi'ego z wycieczki.
Jak wrócimy to pogadamy o twoim spóźnieniu.
J. Min"
Widząc pismo mojego ojca, przełknąłem z trudem ślinę.
Czyli jednak umrę marnie.
*****
Sam nie wiem kiedy moje powieki stały się do tego stopnia ciężkie, że poczułem nagłą chęć zaśnięcia.
Siedziałem na swoim łóżku, otulając się kocem, czekając na powrót moich najbliższych kiedy odpłynąłem.
Obudził mnie dopiero znajomy chichot, osoby której chciałem dać w twarz.
-Dobry wieczór YoonGi- przywitał się mój starszy brat z szerokim uśmiechem.
Zamruczałem niezadowolony przeciągając się.
-Dzień dobry hyung- przywitałem się, palcami przecierając oczy-Dawno temu wróciliście?
-Z dziesięć minut temu-wyznał nie przestając się uśmiechać.-Myślałem, że rzucisz mi się na szyję czy coś a ty śpisz.
-Twoje niedoczekanie. Zasłużyłeś na takie powitanie hyung?-spytałem samemu siląc się na uśmiech.
JoonGi przez chwilę milczał, po czym usiadł obok mnie, bacznie mi się przyglądając.
-Tęskniłeś?-Spytał radośnie.
-Nie. Wcale. Chociaż miałem wolny pokój-zażartowałem na co oberwałem z łokcia. Zaśmiałem się uderzając w rękę starszego-Żartuje pacanie, brakowało mi Twojego...Dziwnie mądrego mózgu-dodaję uśmiechając się szeroko.
-Ja chociaż mądry jestem głupku.
-Pogadamy za ileś tam lat-oświadczyłem wywołując u niego śmiech.-Wtedy to ja będę światowej sławy geniuszem-dodałem opierając głowę o dłoń.
-O czyli architektura i bycie strażakiem ci się znudziły?-Spytał rozbawiony, bacznie mi się przyglądając.
-To jest plan B i C jak A nie wypali-wyjaśniłem. Zauważyłem cień zainteresowania przemykający przez twarz brata.
-A co jest tym planem A, hmm?
Spuściłem głowę bawiąc się swoimi dłońmi. Zastanawiałem się czy aby na pewno już teraz przyznać się do mojego nowego zainteresowania.
-Muzyka-wyszeptałem niemal niedosłyszalnie.
-Co?
-Chce być muzykiem-odparłem trochę głośniej.-Lubię muzykę klasyczną, do tego całkiem dobrze gram na pianinie...
Chłopak przez chwilę patrzył na mnie w milczeniu po czym najnormalniej w świecie zaczął się śmiać doprowadzając do mnie gniewu.-Z czego lejesz ośle?
-Z...Z niczego...po prostu jestem ciekaw...czego Ty jeszcze nie wymyślisz.
Słysząc słowa brata, mina od razu mi zrzedła.
-Mówię serio. Chce się tym zajmować.
-Ty wiesz ile konsekwencji i ciężkich chwil będzie czekać jeśli obierzesz taki kierunek?-Spytał spokojniej-Jesteś jeszcze dzieckiem...
-Muszę zacząć myśleć o przyszłości-wtrąciłem podnosząc się z fotela-Im szybciej tym lepiej.
-Owszem-powiedział niepewnie-Ale kariera piosenkarza...bądź muzyka jak tam wolisz..może cię przerosnąć.
-Owszem. Może, ale hyung...ja czuję, że to mogłaby być moja droga-odpowiedziałem spokojnie-Niegdyś...widząc Pianino myślałem o tym, że znowu będę musiał siedzieć na tyłku przez co najmniej dwie i pół godziny, a teraz...ja...-podszedłem do okna wyglądając na pogrążone w mroku podwórze-Kocham to-wyszeptałem-Nawet jeśli nie wiem czemu.
W pokoju zapanowała cisza, przerywana jedynie moim i mojego brata oddechem. Spuściłem wzrok patrząc na moje białe skarpetki w zielone kropki, kiedy usłyszałem jak mój brat się podnosi, a po chwili jego dłoń wylądowała na moim ramieniu. Chłopak delikatnie odwrócił się w moją stronę po czym uśmiechnął się do mnie łagodnie.
-Skoro to jest droga, którą chcesz obrać to dobrze. Myślę, że jeszcze wiele razy zmienisz wybór, ale...masz moje wsparcie Yoon. Od dziś będę cię wspierał w tej drodze.
Słysząc słowa mojego brata nie umiałem powstrzymać uśmiechu, który zakwitł na moich ustach. Wtuliłem się więc w mojego brata, przymykając oczy aby po chwili wyszeptać:
-Dziękuję hyung
HEJKA!
Oto i pierwszy rozdział. Jak na razie podoba się wam?
Szczerze pisanie tej książki z jednej strony mnie cieszy i ekscytuje, a z drugiej przeraża, że coś źle opisze czy coś :/ Ale nie poddaje się.
Fighting, right?
Przepraszam za błędy
Dedykuję:
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro