Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

prolog

Po przegranym meczu z Inashiro nic nie szło po ich myśli. Trzecioklasiści odchodzili i zostawić musieli drużynę, tak przecież bez nich kruchą i niepewną. Wydało się też w końcu, że trener Kataoka nie zamierza ich dłużej trenować. Nie mieli pomysłu jak zebrać swoje marne szczątki z podłogi i wziąć się za siebie.

Najgorzej czuł się Miyuki, choć jego mina pozostawała zawsze najbardziej spokojna, bez najmniejszej oznaki boleści, czy żalu. Trzymanie w sobie tych emocji bolało jeszcze bardziej. Wiedział już, że po odejściu Yukiego zostanie kapitanem. Nie czuł się gotowy, ale prawdopodobnie był jedyną sensowną opcją. Musiał wziąć na plecy kolejny ciężar. Łapacz. Clean-up. Kapitan. Niezawodny starszy kolega, nie okazujący odrobiny słabości, by trzymać drużynę w ryzach.

Jeszcze gorsza okazywała się jednak świadomość, że duża część winy za porażkę z Inashiro, a tym samym brak awansu na Koushien, spoczywa właśnie na jego barkach. Sawamura zawalił bezpośrednio – to fakt. Lecz Miyuki jako łapacz powinien był zauważyć z samego początku, że coś było nie tak. Powinien był wziąć czas i upewnić się, że Sawamura da radę. To był jego obowiązek jako starszego kolegi, łapacza, przyszłego kapitana, a nawet zwyczajnie zaufanego przyjaciela. Tworzyli battery. Tego nie da się robić bez zaufania.

Czuł się za to odpowiedzialny. Nikt go nie winił poza nim samym, a i tak był to największy ciężar, jaki kiedykolwiek niósł. Koniec walki trzeciorocznych. Niespełnione marzenia każdego z nich. Pamiętał nawet o młodszym bracie Ryousuke, który tak bardzo pragnął wystąpić z tym starszym.

Nikt go nie winił. I to frustrowało jeszcze bardziej.

W dodatku Sawamura po tamtym deadballu nie był już taki sam. Stracił część swojej odwagi, swojej pewności siebie. Nie potrafił narzucać z taką samą werwą, nie krzyczał już jak szalony, że zostanie asem. Milczał. Milczał tak dużo, że Miyuki poważnie zaczął się martwić i to nie jak kolega z drużyny o innego zawodnika. Nie myślał o gorszej kondycji podczas meczów, czy zepsutych narzutach. Martwił się o tego głupka zwyczajnie. Osobiście.

Zganił się wtedy w myśli, że zaczyna mu zależeć, a przecież nie powinno, bo... trudno to dokładnie określić. To zazwyczaj boli, kiedy lubi się kogoś za bardzo. Zakrył jednak własne obawy poczuciem obowiązku i obiecał sobie, że pomoże Sawamurze się podnieść i poprowadzi ich wszystkich do zwycięstwa z nim w roli asa.

Chłopak na to zasługiwał. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro