Spotkać Boga
Słońce odbijało się w oczach spacerowiczów, ogrzewało uśmiechy, na przekór kąśliwym powiewom wiatru. Drzewa przybrały się złotem i purpurą, jakby chciały zrekompensować sobie mające nadejść ogołocenie. Tylko niebo nieczułe na to jesienne zamieszanie, z zadowoleniem przeglądało się w stawie.
- Czy Pana Boga można spotkać tylko w niebie?
- Rozejrzyj się dokoła. Co widzisz?
- Wiatr przemykający się między złotymi liśćmi, staw wypełniony światłem słonecznym, wiewiórkę szukającą orzeszków...
- Świat, który cię otacza jest dziełem Boga, a piękno, które w sobie kryje w Nim ma swoje źródło. Pomyśl o tym za każdym razem, gdy poczujesz zachwyt.
- Widzę także ludzi: mamę tulącą dziecko, które przed chwilą się przewróciło, chłopca, czytającego dziadkowi gazetę...
- Bóg jest obecny w każdym dobrym czynie, który płynie ze szczerego serca. Jeśli nauczysz się patrzeć, uda ci się Go dostrzec.
- Widzę, a właściwie czuję i rozumiem.
- Boga możesz spotkać również w kościele. Czeka na ciebie, skryty w kawałku Chleba.
- Mama mówi, że dopiero za dwa lata będę mógł go przyjąć.
- Jeśli dobrze się do tego przygotujesz, poczujesz, jak to jest być w niebie. Ale nie musisz czekać tak długo, żeby się z nim spotkać i porozmawiać.
- Na mszę chodzimy tylko raz w tygodniu...
- Bóg mieszka także w twoim sercu, w jego najgłębszym zakamarku, gdzie tylko ty sam i dotrzeć możesz. Znajdź Go, staw się w Jego obecności i z Nim porozmawiaj.
- O czym?
- O czym tylko zechcesz. O tym co cię bawi, o tym co cię smuci. Przeproś, jeśli czujesz się winny, podziękuj, za to co masz. Podziel się z Nim swymi marzeniami i pragnieniami.
- Czy On nie wie wszystkiego?
- Wie, ale chce też usłyszeć to od ciebie.
Chłopiec przyklęknął na brzegu stawu i przez jakiś czas patrzył w lustro wody. Widział siebie, i drzewa, i niebo - spokojne i niewzruszone, dopóki nie puścił stateczku z łupiny orzecha. Tym prostym gestem wszystko poruszył.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro