Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ROZDZIAŁ 1

Danielle nigdy nie była zbyt wymagającym dzieckiem,uczniem ani człowiekiem.Rodzice, Edmont i Estela nie musieli wydawać pieniędzy na zachcianki jakie chodziły po głowach innych nastolatek; najmodniejsze ubrania, kosmetyki i obudowy na różdżki.Danielle wystarczyła dobra książka i opakowanie ulubionej herbaty.Rodzice byli dumni z jedynej córki ale nie mogli się przestać o nią martwić, wszyscy powtarzali,że raz przez jej nieprzytomność jej się coś stanie. Nauczyciele też nie mogli na nią narzekać, Dan nigdy nie przeszkadzała na lekcjach, musieli się jednak przyzwyczaić do tego,że jeśli chcą wywołać kogoś do odpowiedzi, panna Addington odpadała.Uczniowie albo lubili Danielle, albo jej nie znali.Jeśli była chwilowo obecna lub udało się ją komuś ściągnąć na ziemie, mogli się przekonać,że nie dało się oprzeć urokowi osobistemu marzycielki.Okazywało się wtedy,że Dan jest zaskakująco miłą i pomocną osobą.Jeśli ktoś w szkole kojarzył ją, to napewno z jej słynnego wypadku.W pierwszej klasie idąc z wózkiem po stacji King's Cross była tak zamyśłona,że nie zauważyła,że wjechała w ścianę i znalazła się na peronie 9¾.Jeśli już zdarzały jej się wypadki w szkole, a działo sie to naprawdę często, nikt się nie śmiał tylko jej pomagał na co sama reagowała śmiechem lub przeprosinami. Danielle nie dało się nie lubić, a wiedział to każdy.Jedyna osoba która temu zaprzeczała miała się wkrótce przekonać o prawdziwości tego stwierdzenia.



-Dan proszę cię uważaj na siebie.-powiedziała niezwykle przejętym głosem pani Addington tuląc do swojej piersi zielonooką dziewczynę.Jej mąż, Edmont rzucił okiem na pociąg; z komina unosił się biały dym a peron powoli się wyludniał.


-Dobrze mamo, spóźnię się na pociąg.- brunetka krótko pożegnała się z ojcem i wskoczyła do jednego z licznych czerwonych wagonów Hogwart Express.

Korytarze były prawie puste,tylko pojedyńczy uczniowie szukali przedziału, w tym Danielle. Pociąg ruszył że stacji, ale dziewczyna nadal nie znalazła przedziału w którym mieli by siedzieć jej przyjaciele.Z westchnieniem ruszyła korytarzem zaglądając do każdego przedziału, wyglądało na to,że trafił jej się wagon z samymi pierwszoklasistami. Na końcu był jednak przedział z szczelnie zasłoniętymi oknami przez ciemne zasłony, stanęła przed nim i zapukała jak to wypadało.
Po chwili w drzwiach stanął wysoki chłopak z prawie białymi włosami i bardzo intensywnymi szarymi oczami, na jego piersi widniał herb domu Salazara. Dan skojarzyła go aż po chwili, był to Abraxas Malfoy który do złudzenia przypominał jej przyjaciela. Zmieryzł spojrzeniem dziewczynę w szacie z niebieskimi elementami i westchnął.

-Oh przepraszam. Pomyliłam przedział.-uśmiechnęła się i chciała iść dalej kiedy dobiegły ją słowa ślizgona w towarzystwie dźwięku zatrzaskiwanych drzwi.

-Twoi przyjaciele są w czwartym wagonie, Addington.

Dziewczyna nie zwlekając ruszyła w wyznaczonym kierunku, po chwili rzeczywiście dostrzegła przez brudną szybę, miodową grzywę swojej przyjaciółki, była to Cyra Blythe.Dan zapukała i bez czekania na pozwolenie weszła do środka.Pierwszy rzucił się z powitaniami Sykes Nash, tleniony blondyn z czekoladowymi oczami. Krukon był prawdziwą kulą energii, mimo to jego wyniki w nauce były zaskakująco wysokie. Sykes miał wiele osiągnięć w dziedzinach herbologii wywołując tym oburzenie puchonów. Cyra z kolei była niezaprzeczalnie najlepsza z numerologii co doprowadzało wszystkich humanistów do szału, w tym Danielle. Dziewczyna zawsze miała dobre oceny, nie wliczając w to "zawsze" właśnie wcześniej wymieniony przedmiot. Cyra ciepło przywitała przyjaciółkę w głębi ciesząc się, że Dan jest chociaż przez chwilę obecna umysłowo.

- Gdzie jest Louis i Hazel? - nie mogła się powstrzymać od zadania pytania, dwójka spojrzała po sobie a na ich twarzach zagościł szeroki uśmiech. Dan cierpliwie czekała aż jej udzielą odpowiedzi. Cyra oczywiście nie mogła się powstrzymać i wybuchnęła entuzjazmem.

-Nasz mały Hackney został prefektem naczelnym! - Sykes przewrócił oczami ale nadal się uśmiechał. Póki Blythe rozpływała się nad tym jaka jest dumna z nieobecnego, czarnowłosego chłopaka, Nash przejął posadę mówcy.                                                                                                                      

- Spotkaliśmy Hazel na peronie, mówiła,że zostanie w przedziale ze swoimi koleżankami. - Dan jedynie skinęła głową i zagłębiła się w swoich myślach. Louis Hackney był chłopakiem przeciętnego wzrostu, wyróżniał się mocno z tłumu przez czarne włosy i szare oczy, był zaskakująco nieśmiały i serdeczny. Danielle w duchu poczuła lekki triumf, była pewna, że Louis zostanie prefektem naczelnym Hufflepuffu. Tak,Hackney był w Hufflepuffie. Dużo razy powtarzał, że to jego marzenie, i warto dodać, że bardzo się starał. Hazel wyróżniała się z ich "paczki" najbardziej, chociaż każdy z piątki był przeciwieństwem każdego. Hazel Remington była prawie tak wysoka jak Nash, który swoją drogą miał prawie 190cm wzrostu, Haz miała ogniste rude włosy i błękitne oczy. Można powiedzieć,że była... pyskata ponieważ często się kłóciła z innymi. To nie zmieniało faktu, że wszyscy oprócz Slytherinu ubóstwiali ją w kwestii quidditcha. Była kapitanem drużyni oraz ścigającą, oczywiśćie była w Gryffindorze tak samo jak Cyra. Dan została sprowadzona na ziemię słysząc nutkę zirytowania w głosie przyjaciółki która w chwili obecnej miała ręce skrzyżowane na piersiach, a dolną wargę wydętą do góry.

- Czy wy mnie w ogóle słuchacie? - spytała z nieukrywanym oburzeniem a Sykes krótko parsknął śmiechem, szybko odchrząknął i starał się przybrać poważny wyraz twarzy. Dan też nic nie powiedziała, Cyra była tak samo jak Hazel czasami wybuchowa i lubiła rozpętywać burze w szklance wody o błahostki. Drzwi się z hukiem rozsunęły i stanął w nich Louis z najszczerszym uśmiechem jaki może zaoferować puchon, Cyra się na chwilę zawiesiła a Hackney uniósł brew. Dziewczyna rzuciła się na niego z piskiem gratulując mu, Sykes zachichotał formująć z dłoni serce na co dostał od Danielle po głowie książką. To jednak wzbudziło u niego jeszcze większe rozbawienie .Louis z głośnym "Cześć!" przytulił Dan i usiadł na przeciwko niej obok Cyry. Reszta podróży minęła na tym,że Hackney próbował uspokoić Sykesa który się cały czas śmiał wróżąc im pomyślnej przyszłośći, oczywiście wspólnej a Cyra rzucała w niego obelgami na temat niedojrzałości. Dan czytała książkę z drobnym uśmiechem na ustach.



Tom Riddle czuł wyraźne zirytowanie i złość przebywając w towarzystwie swoich "wyznawców". Najchętniej odbyłby tą podróż w samotności ponieważ nie znał osoby która była na jego poziomie intelektualnym, z zażenowaniem spojrzał kątem oka na przedział w którym siedział. Abraxas Malfoy żywo dyskutował z Lorcanem Averym, jakiś czwartoroczniak Orion Black jadł masło orzechowe jakby nigdy w życiu nie miał ponownie ujrzeć jedzenia, Walburga Black wpatrywała się znudzonym spojrzeniem w swojego kuzyna a Elwin Mulciber spał z szeroko otwartymi ustami oraz prawym policzkiem przyklejonym do szyby. Riddle warknął coś pod nosem i powrócił do czytania. W tym roku nie miał zamiaru oraganizować żadnych wielkich akcji, kończył w czerwcu Hogwart i wtedy dopiero będzie mógł realizować swój prawdziwy plan. Zamknął książkę z której obecnie czerpał wiedzę na temat czarniejszej wersji eliksirów i zaczął nasłuchiwać, jak już wcześniej wspomniał żywej dyskusji Abraxasa i Averyego. Ciekawiło go o czym mogą rozmawiać normalni ludzie w tym wieku, na tym poziomie. Zastanawiał się, jakie to było żyć z pozytywnymi uczuciami .Oh nie, Tom wiedział, że uczucia to słabość .A Tom Riddle nie był słaby. Jak się okazało, temat na który rozmawiali nie był wcale taki powszedni.

- A ja nadal twierdzę, że się zakochałeś .- powiedział Avery z zaciętym uśmieszkiem, Abraxas z kolei był czerwony na twarzy i szyi a Tom mógł się tylko zastanawiać czy to ze wstydu czy ze złości. Albo mógł użyć legillimencji. 

-Oh Lorcan, przecież nie zakochałbym się w Danielle Addington! Nie przejdzie dziesięciu metrów bez tego, żeby się nie potknęła. - Orion zachichotał przy okazji plując nieco masłem co Walburga skwitowała ponurym śmiechem. Avery jednak pozostawał nieugięty i stał sobie przy swoim zdaniu.

-Kto się tak rumienił i wzdychał kiedy wrócił do rozdziału? Malo nie brakowało a zacząłbyś skakać... - Tom mu przerwał mając z jednej strony dosyć tej bezsensownej gadki, podziękwał szybko Merlinowi w duchu za to, że jest inny.
- Danielle Addington? - zmarszczył brwi. Wszyscy umilkli, nawet Avery przestał się głupio szczerzyć. Orion gorączkowicie przytaknął i zaczął tłumaczyć:
- To ta dziewczyna która dzisiaj zapukała do drzwi przedziału, mój panie. - Riddle spiorunował go wzrokiem, Black szybko schował słoik z masłem i otarł rękawem szaty swoją buzię. Z rezygancją omiótł wzrokiem pozostałych trzech ślizgonów którzy siedzieli wyprostowani z pokornymi wyrazami twarzy. Nie tak sobie wyobrażał przyszłą elitę Świata Magii. Kiedy upewnił się, że nikt nie ma nic do powiedzenia zadał kolejne pytanie:
- Wszystko co o niej wiecie. - było prawdą, że Tom lubił mieć przegląd o każdym. Lubił wiedzieć o wszystkich wszystko. co nie oznaczało,że był ciekawski. Poświęcał swój czas i uwagę osobom godnym tego.
- To krukonka na ostatnim roku, znana ze swojej niezdarności. Cały czas się potyka ponieważ chodzi z głową w chmurach; wielokrotna laureatka wielu konkursów literackich, pół krwi.-wyrecytował Malfoy, a Lorcan odchrząknął.Pod wpływem lodowatego spojrzenia Riddle'a ponownie spoważniał.
Laureatka?Kim mogła być ,że wygrała tyle konkursów? Zapewne osobą utalentowaną i inteligentną, a takich ludzi Tom będzie w przyszłości potrzebował.
Uśmiechnął się na swój lodowaty i mroczny sposób, wiedział, że dzieki swojemu urokowi osobistemu osiągnie co tylko zechce.



Danielle usiadła na wolnym miejscu przy stole krukonów, chwilę później dołączył do niej Sykes z dziwnym uśmiechem który nie wróżył nic dobrego, Addington to nie przeszkadzało. Świat mógł stanąć na głowie, byle żeby nikt jej nie przeszkadzał. Całą ceremonię przydziału czytała książkę ignorując otoczenie, wtedy pojawiło się jedzenie i nie mogła nic poradzić na to, że potrzeby fizyczne były się silniejsze od tych intelektualnych. Nałożyła sobie na talerz sałatkę warzywną i trochę kaszy, z kolei do picia wzięła tradycyjnie sok dyniowy. Dan nie była typem dziewczyny która pilnowałaby się w kwestii jedzenia, nie ćwiczyła ani nie kupowała specjalnych eliksirów przyjspieszających metabolizm. Addington jadła co jej się podobało i kiedy chciała, lubiła sobie zjeść tartę malinową z nieoszczędną dawką bitej śmietany. Z tego powodu Danielle nie była jak inne dziewczyny; jej sylwetka nie była wysportowana, ani piękna szczupła. Dan też nie była gruba, była chuda ale mogła mieć jeden dodatkowy kilogram z którym się dobrze czuła. Sykes szturchnął ją a ona oderwała wzrok od swojego talerza, nachylił się do niej:

- Dany nie wiem co się dzieje, ale Riddle się na ciebie cały czas gapi. - dziewczyna zmarszczyła na króką chwilę brwi i spojrzała przed siebie na stół Slytherinu, który dzielił od nich stół Gryffindoru. Siedziało tam pełno osób z pochmurnymi wyrazami nasadzonymi na twarzach powoli jędząc swój obiad, Danielle się zmieszała i zerknęła na Sykesa:
- A kto to ten "Riddle"? - zapytała. Nash opuścił widelec z głośnym brzękiem nie przerywając z nią kontaktu wzrokowego, jego oczy się lekko rozszerzyły kiedy jej odpowiedział ocierając przy tym usta chusteczką:
-Danielle ja wiem,że ty nigdy nie poświęcasz swój czas światu rzeczywistemu ale nigdy nie pomyślałem, że jesteś taka zacofana...- zamilkł na chwilę, chciał kontynuować kiedy Addington wstała i nie zważając na jego wołania wyszła z sali bacznie obserwowana przez parę orzechowych oczu.

Dan poszła prosto do swojego dormitorium, przy okazji chciała się rozpakować i odpocząć przed początkiem swojego ostatniego roku szkolnego. Nigdy nie była zła na któregoś ze swojego przyjaciół, jeśli miała być szczera tylko raz pokłóciła się z kimś. Dziewczyna ze Slytherinu, Lara Ashwyn która wyrwała jej książkę na korytarzu próbując przyciągnąć uwagę swoich koleżanek. Dan ładnie poprosiła żeby oddała jej książkę ale ta tylko rzuciła "Zamknij się.", niestety nie wiedziała,że Dany nie wolno zabierać książek. Od tamtego czasu Ashwyn szczególnie pilnuje swojej drogi tak,żeby się nie skrzyżowała z drogą Addington.
Dan było przykro; wiedziała, że Sykes zbytnio nie pilnuje swojego języka, ale nie lubiła kiedy ktoś jej wypominał to, że była tak nieznacznie zżyta z życiem szkolnym. Co prawda, zawsze słuchała co mówili jej przyjaciele .Brunetka dzieliła pokój z trzema dziewczynami: bliźniaczkami Carrie i Eve Abott i Clare Meadowes. Wszystkie były w stosunku do niej miłe nawet jeśli Carrie uważała ją za dziwaczkę. Dan wypakowała swoje rzeczy za pomocą kilku zaklęć niewerbalnych, stwierdziła, że dzisiaj sobie odpuści wychodzenie z pokoju i słuchanie o wspaniałych wakacjach innych osób. Marzyła tylko o tym żeby mogła w spokoju pomarzyć.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro