Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ROZDZIAŁ 6

Tom idąc do Hogsmeade z Abraxasem i Lorcanem czuł znudzenie i irytację. Wszystko się zmieniło w chwili w której ujrzał grzywę jasnych, brązowych włosów, jak się okazało nie była sama. Szła z Potterem który jej o czymś żywo opowiadał a ona uważnie słuchała. Kiedy dotarli do Hogsmeade zauważył, że idą do Trzech Mioteł. Z niepokojem chwilę siedział w towarzystwie dwóch ślizgonów Pod Świńskim Łbem słuchając ich nowej kłótni na temat Dorei Black która się jak to stwierdzili "ślini do tego całego Pottera". Toma to tak bardzo zirytowało, że oświadczył, że ma coś do załatwienia, niech go nie szukają. Coraz bardziej zaniepokojony przeszedł niewielką odległość która dzieliła gospody i wszedł do środka. Od razu rzucił mu się w oczy szary wełniany płaszczyk Danielle oraz bordowy sweter Charlusa, który odbijał się wyraźnie na tle krajobrazu zza okna; śnieg,śnieg i jeszcze raz śnieg. Tom bez wahania podszedł do stolika, Danielle zauważyła go niemal od razu i się na jego widok rozpromieniła. Potter akurat o coś ją chyba pytał, wiedział już, że jak to brunetka miała w zwyczaju przerwała mu i pozdrowiła go. Potter odwrócił się na jego widok, zbladł, znieruchomiał i przestał oddychać. Danielle jakby to niezauważyła.


- Cześć. - odpowiedział, mały uśmiech wślizgnął mu się na usta kiedy dostrzegł, że Addington daje pierwszeństwo jemu a nie Charlusowi, poczuł triumf ale starał się wyglądać jak zwykle. Potter nadal siedział nieruchomo wpatrzony w niego jak w obrazek, bardzo mroczny i przerażający obrazek.

- Usiądziesz z nami? - zaprosiła go, Tom oczywiście usiadł. Specjalnie wybrał miejsce obok Danielle i spojrzał na Potter'a który nadal siedział jak spetryfikowany. - Mam nadzieję,że nie masz nic przeciwko Charlusie. - dodała zmartwionym tonem głosu. Chłopak ocknął się i zaczął kaszleć przypominając sobie o oddychaniu, Danielle poklepała go po plecach i podsunęła mu od razu kufel z piwem kremowym który z chęcią przyjął.

- W porządku? - zapytała, Charlus nadal trochę dysząc skinął głową. Spojrzał na Toma który wymierzył mu lodowate spojrzenie i się lekko zatrząsł.

- To ten Tom? - zapytał zbierając całą odwagę, Riddle popatrzył na niego w głębi trochę zainteresowany. Chłopak szybko odwrócił wzrok wbijając go w prawie pusty kufel.

- Tak. - potwierdziła brunetka kiwając głową. Tom zmarszczył brwi i zwrócił się do niej:

- O co chodzi? - zapytał. Danielle podała mu swój zeszyt otwarty na numerze strony 87 który zapewne własnoręcznie napisała.

- Czytałam Charlusowi wiersz i właśnie pytał o inspirację; jesteś nią ty i Sykes. - powiedziała po czym powtórzyła mu to co powiedziała Potter'owi który siedział co chwile przełykając ciężko. Kiedy skończyła, zaczęła coś jeszcze tłumaczyć a w duchu Tom nie życzył sobie niczego bardziej od tego żeby nagle ona dostała napadu kaszlu i przestała, chciał powiedzieć "Zamknij się, Addington.", ale tak bardzo nie chciał ryzykować. Nie chciał żeby Potter słuchał o jego miłych czynach godnych prawdziwego gentlemana. Dlatego też posłał chłopakowi ostatnie ostrzegawcze spojrzenie które błyskawicznie zrozumiał.

- Danielle muszę wracać do zamku. - powiedział cicho jednak Dan oczywiście to usłyszała i spojrzała na niego uważnie.

- Dlaczego? - zapytała a jej głos się zaniżył do tonu który świadczył o tym, że ją to smuci.

- Przypomniałem sobie o bardzo ważnej sprawie, przepraszam. - po tych słowach wstał i bardzo szybko opuśćił pomieszczenie. Tom zwrócił się do Danielle.

- Napisałaś wiersz o mnie? - dziewczyna pokręciła głową przecząco.

- Nie, Marvolo.Napisałam wiersz o sobie a ty jesteś jego częścią. Podoba ci się?

- Nie rozumiem go po części, znowu. - przyznał niechętnie jednak stwierdził. - Ten wiersz z biblioteki bardziej mi się podobał.

Danielle uśmiechnęła się miło.

- Chciałam pokazać, że ty i Sykes jesteście osobami przy których czuje się najbezpieczniej.-powiedziała. Tom ponownie osłupiał nie będąc pewny czy nie oszalał jeszcze bardziej. Najpierw nie wie jak on ma na imię, potem twierdzi, że jest miły, następni proponuje mu swoją przyjaźń i uczy go pisać wiersze. A teraz twierdzi, że czuje się przy nim bezpiecznie! Tom zgłupiał. Ona czuje się bezpiecznie przy człowieku który ma za sobą już kilkanaście rzuconych klątw niewybaczalnych, oraz kilka innych równie strasznych z Czarnej Magii. Riddle pomyślał, że Danielle rozumie pojęcie "bezpieczeństwo" w bardzo specyficzny sposób.

- Przepraszam czy dobrze usłyszałem? - zapytał dla pewności chociaż przeczuwał, że mówi na poważnie. Dan nie wyglądała mu na osobę opowiadającą żarty, chociaż słyszał kilka razy jak się śmieje. Dziewczyna zamknęła zeszyt, Tom przyjrzał się okładce czekając na odpowiedź. Jak zdążył już wyczuć, deski zeszytu były drewniane i obciągnięte brązową skórą. Na przodzie zeszytu była odręcznie namalowana wiązanka białych kwiatów. Było to ładne.

- Myślisz, że sobie żartowałam z tą przyjaźnią i wszystkim do teraz? - zapytała, Tom podniósł swoje oczy żeby na nią spojrzeć i był zaskoczony widokiem jaki ujrzał. Była naprawdę poważna, ani jednego śladu po miłym uśmiechu czy delikatnych, dziecięcych rysach twarzy.

- Ni - tym razem Tom w ogóle nie poczuł irytacji kiedy mu przerwała.

- Uważasz, że dlatego, że wszyscy przed tobą padają na nos ze strachu, uciekają przed tobą i ogólnie trzęsą się na twój widok ma dla mnie jakieś znaczenie? - dodała, jej ton był zimny i poważny, zupełnie taki jaki w życiu nie przypisałby do osoby Danielle Addington.

- Ni -Tom czuł frustrację i przeklinał to, że w ogóle zadał to pytanie.Chciał żeby stara Dan powróciła.

- Sądzisz, że jak popatrzysz na mnie swoim zimnym wzrokiem to wrócę do Hogwartu mówiąc, że przypomniałam sobie o jakiejś ważnej sprawie? - zapytała spokojnie. Tomowi ściągnęło gardło, był pewny, że Danielle po prostu uwierzyła Charlusowi kiedy wyszedł. Nie dała po sobie poznać, że przejrzała wszystko. Tom był w szoku. Do teraz uważał ją za spokojną, kreatywną dziewczynę którą nie obchodzi świat rzeczywisty. Jak widać zbyt szybko ją osądził, Danielle była o wiele sprytniejsza niż by się ktokolwiek spodziewał. Prawdziwa krukonka. Tom też podejrzewał, że jego pytanie nie było aż tak ważne, było po prostu ostatnią kroplą. Nie ważył się jednak powiedzieć "nie" więc dziewczyna po prostu kontynuowała. - Wiem kim jesteś, wiem co robisz z ludźmi i wiem dlaczego się zgodziłeś ze mną zaprzyjaźnić. Wiem to od samego początku. I wiesz co, Marvolo? - Tom nie wiedział czemu, ale kiedy nazwała go po jego drugim imieniu miał wrażenie, że wcale nie jest źle. Pokręcił nieznacznie głową dając jej na jaw, że jego uwaga jest jej w pełni poświęcona. Dan dotknęła jego dłoni jednak jego ciało nadal sparaliżowane od najnowszego faktu jaki wypłynął na powierzchnię nawet nie drgnęło.

Aż po chwili w pełni poczuł na swojej ciepłej dłoni dotyk tej jej zgrabnej i zimnej, było to uczucie jakby jego skóra płonęła, topiła się pod wpływem jej dotyku. Było to przyjemne, nie zabrał więc ręki kiedy jej palce owinęły się wokół tych jego. Danielle powróciła do pytania które sama zadała:

- Wiem, że cię nie zmienię. Bo nikt cię nie może zmienić oprócz ciebie samego ale tobie jest zbyt dobrze z tą wyższością i potęgą żeby się zamyślić nad tym co robisz. - do Riddle'a po chwili dotarło o czym mówi, szarpnął ręką ale ona jej nie puściła. - Myślisz, że oni wszyscy są winni?

- Nic o mnie nie wiesz. - warknął i ponowił próbę uwolnienia swojej dłoni, tym razem nie stawiała oporu i ją puściła. Przyjemne uczucie porównywalne do śniegu na zmarzniętej twarzy znikło nie od razu.

- To mi powiedz. - powiedziała po prostu a źrenice jej wielkich, zielonych oczu się zwężyły. Tom czuł jak w jego środku zapala się biały płomień, furia która dopiero co znikła po zobaczeniu jego przyjaciółki z tym Potterem została wskrzeszona.

- Żebyś mogłaś o tym napisać wiersz? - zapytał z nieukrywaną ironią pomieszaną z agresją. I chociaż Danielle poczuła jakby jej wbito nóż w plecy używając jej największej pasji przeciwko niej, jej twarz pozostała niezmieniona.

- Nie. Żebyś sobie ulżył. - stwierdziła normalnie. Tom parsknął krótko tracąc kontrolę i samoopanowanie. Ale zdecydował, że spróbuje.

- Moja matka umarła niedługo po porodzie zostawiając mnie w mugolskim sierocińcu w Londynie. Myślisz, że jak tam traktują osoby wokół których dzieją się nadprzyrodzone rzeczy? -zapytał ostro dając jej do zrozumienia, że nie chce o tym rozmawiać.

- A twój ojciec?

Jego mroczne spojrzenie wbiło się w szklany puchar na ladzie.

- Mój ojciec? - prychnął wściekło zaciskając pięści na stole. Usłyszeli trzask i chrupnięcie, puchar pękł i rozleciał się w powietrzu na tysiące kawałeczków. Zza lady wyłoniła się jakaś kobieta z oburzeniem wymalowanym na twarzy. Danielle spokojnie się do niej zwróciła:

- Zapłacę.

Tomowi zrobiło się wstyd, że młoda Addington musi za niego zapłacić ponieważ jego na to nie było stać, to spowodowało, że płomień tylko przybrał na sile.

- Dobrze, ten mężczyzna jest łajdakiem nie godnym tego orzeczenia. Rozumiem. - powiedziała jakby nigdy nic. - On, mugole z sierocińca...i kto jeszcze Tom zawinił, że chcesz ukarać całą tą rasę śmiercią?

Popatrzył na nią ponownie, źrenice jakby rozkurczyły się i rozpływały się pochłaniając zieleń. Szybko popatrzył w bok. Nie wiedział co odpowiedzieć.

- Marvolo, rodzice Louisa też są mugolami i popatrz, to dobrzy ludzie którzy nie zasługują na śmierć. Nie wszyscy są źli, a zabijając wszystkich po kolei nie dowiesz się czy pomogłeś światu czy pozbawiłeś go dobra. - stwierdziła odstawiając swój pusty kufel na bok. Tom czuł, że ma rację. Wiedział o tym bardzo dobrze ale nie mógł się zmusić do tego żeby w to uwierzyć. Kojarzył tego Louisa, był on prefektem naczelnym Hufflepuffu. Chłopak był miły i serdeczny, próbował nawet nadwiązać rozmowę z Riddle'm ale ten go skutecznie odstraszył. Może Danielle ma r...stop. Nie pracował tyle po to żeby wszystko zostawić dla jednej myśli. Nadal jednak nie miał pojęcia co odpowiedzieć, zrezygnowany rzucił:

- To mnie zabij. -"albo spróbuj" pomyślał chociaż wiedział, że w życiu by tego nie zrobiła. Pokręciła głową przecząco.

-Nie myślisz rozsądnie. Zabijając mordercę tylko umocniasz błędne koło, bo sam nim zostajesz.

Poraz kolejny musiał jej przyznać rację i dziwił się jak mogła tak szybko odpowiadać. Jakby jej mózg przygotował odpowiedź przed tym niż on coś zapytał.

- Póki nie krzywdzisz moich przyjaciół nie obchodzi mnie kim jesteś, przyjaźń jest ponad wszystko. - powiedziała wyciągając kilka galeonów z torebki.

- Dlaczego? - zapytał czując z goryczą jak jego głos lekko się złamał. Płomień wygasnął tak nagle jak się pojawił zostawiając tylko lodowate uczucie winy.

-Bo mnie potrzebujesz.


Sykes siedział na parapecie głównego korytarza ucząc się do sprawdzianu z astronomii. Za nic na świecie nie mógł tego zapamiętać, do czego przydadzą mu się w życiu układy gwiazd i planet?Zawarczał cicho zapisując w pamięci, że musi koniecznie usiąść koło Danielle która miała świetne oceny z tego przedmiotu. Usłyszał głośne kroki w oddali i bez zastanowienia odwrócił się w tamtą stronę. Zobaczył Charlusa który biegł w jego stronę, bordowy sweter był pomięty a pod pachami widniały niejasne plamy od potu, co gorsze na twarzy miał wypisane cztery emocje; szok, strach, zagubienie i złość. Potter dobiegł do blondyna i pochylił się opierając się dłońmi o kolana, na jego twarzy były dwie wielkie jasno-czerwone plamy. Sykes z niepokojem podał mu swoją butelkę z wodą i obserwował jak jego przyjaciel łapczywie wchłania jej zawartość trochę się przy tym oblewając, Potter jednak się tym nie przejął i otarł twarz rękawem. Pozwolił mu jeszcze wziąść kilka głębokich wdechów i wydechów zanim poklepał miejsce obok siebie, Charlus nadal dysząc lekko usiadł i wpatrywał się w przestrzeń. Młody Nash uważnie przypatrywał się koledze, dobrze wiedział, że był on z Addington w Hogsmeade. Dlaczego więc przybiegł w takim stanie?

- Charlus co się stało? - zapytał ostrożnie dobierając ton głosu do najbardziej łagodnego na jaki go było stać. Potter jednak nie zamierzał odpowiedzieć mu na to pytanie wprost, jego jasne szare tęczówki były rozszerzone z grozy.

- Nie powiedziałeś, że przyjaźni się z takimi osobami jak on. - powiedział a jego głos zadrżał nieznacznie.

- On? - zapytał spokojnie blondyn, Danielle w prawdzie nie prosiła go o zachowanie tajemnicy dotyczącej jej dziwnej znajomości z nim ale jako jej najlepszy przyjaciel czuł obowiązek chronienia jej. Bo może Dan nie zdawała sobie z tego sprawy, ale gdyby to wyszło na światło dzienne, mogłaby mieć problemy.

- Tom Riddle. - powiedział Potter a w jego jasnych oczach można było dostrzec coś dziwnego, coś czego nawet Nash nie mógł odczytać.

- Bo Danielle jest moją przyjaciółką a ja mam obowiązek ją chronić. - powiedział zgodnie z prawdą. Brunet złożył twarz w dłoniach i westchnął głęboko. Sykes zamknął książkę i położył ją  po swojej drugiej stronie siadając równocześnie bezpośrednio obok Charlusa. Położył dłoń na jego ramieniu i zapytał. - Co się stało?

Chłopak spojrzał na niego dosyć zamglonym wzrokiem i zaczął opowiadać:

- Wszystko było super, poszliśmy do Trzech Mioteł na kremowe rozmawiając. Przeczytała mi swój i wiersz i akurat rozmawialiśmy kiedy on przyszedł. - przełknął jakby mówienie o tym sprawiało mu wiele trudu, bo za pewne tak było. - Dał mi jasno do zrozumienia, że mam wyjść. Wyglądał na...zazdrosnego. - dokończył po tym jak się rozejrzał upewniając się, że nikt tego nie dosłyszy. Sykes osłupiał na krótką chwilę jednak później zaczął myśleć tak szybko, że sam musiał się napić wody. Tom Riddle zazdrosny o Danielle Addington? Nie chciało mu się w to wierzyć...ale w sumie dlaczego Riddle nie mógłby być? Dan była osobą o niezwykłym uroku osobistym któremu nie dało się oprzeć, niektórzy mieli tak słabą wolę, że urok tak bardzo ich dopadał, że tracili głowę.

- Wiesz Charlus, to wcale nie jest zły trop. - powiedział czując jak uśmiech formuje się na jego wąskich, różowych ustach. Chłopak przetarł czoło ręką i popatrzył na niego pytająco.

- Co masz na myśli?

- Trzeba to sprawdzić.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro