ROZDZIAŁ 5
Danielle nie czuła żadnego stresu związanego z wyjściem do Hogsmeade. Ubrała się jak na codzień i z zeszytem w ręce ruszyła na dziedziniec szkoły. W przeciwieństwie do niej, Charlusa zżerały nerwy. Chłopak długo starał się poskromić swoje gęste, ciemne włosy które pod żadnym pozorem nie chciały mu ulec. W końcu poddał się widząc, że za chwilę wybije godzina spotkania i wygładzając sweter w kolorach swojego domu, który przy okazji z dumą nosił, ruszył do wyjścia dormitorium. Charlus zdążył wypytać swojego kolegę, Sykesa o to co lubi dziewczyna i jakie są jej zainteresowania. Znaczy się, każdy wiedział, że Dan uwielbiała wiersze i czytanie książek tylko tak się składało, że Charlus nie miał na koncie nawet ośmiu godzin przesiedzonych w bibliotece co czyniło go, jak to stwierdził jego najlepszy przyjaciel Alphard Black, nieukiem. Zobaczył Addington stojącą przy woźnym Dich'owi, póki on zbierał przepustki do Hogsmeade dziewczyna opowiadała mu coś na co przytakiwał głową, nie w sensie żeby jej się pozbyć. Na jego starej twarzy posianej zmarszczkami widniało najprawdziwsze skupienie. Potter osobiście nie przepadał za nim, woźnego Hogwartu uważał za jakiegoś dzikiego gbura. Może powodem tego było to, że w trzeciej klasie wyciął mu wraz z Billiusem Weasley'em i wcześniej wspomnianym Alphardem porządny kawał. Charlus nie był zbyt wybitnym żartownisiem, ale każdy musiał przyznać, że ma do tego talent. Bo kiedy woźny wbiegł do sali wrzeszcząc w niebogłosy pokryty zieloną galaretą z dziwnymi ruchomymi kropkami, nawet sam Dippet musiał wykazać się mocną wolą żeby nie wybuchnąć śmiechem. W dodatku cały jego gabinet był tym wypełniony. Charlus do końca życia nie zapomni o szlabanie który dostali, wyszorowanie wszystkich łazienek w Hogwarcie. Od tego czasu wycinali kawały tylko okazyjnie. Danielle zauważyła go i przeprosiła Dich'a, niezbyt pospiesznie ruszyła w jego stronę ze swoim czarującym uśmiechem dla którego stracił głowę. Nie wiedział za bardzo jak się przywitać więc kiedy go krótko przytuliła był zaskoczony ale i w niebo wzięty. Jej wydawało się to w stu procentach normalne a kiedy przemknęli obok Dich'a który rzucił jeszcze Charlusowi wrogie spojrzenie, zadała mu pytanie, a raczej temat rozmowy.
- Opowiesz mi coś o sobie? - po tych słowach wbiła wzrok w nie tak odległe miasteczko, Charlus mógł podziwiać jej urodę, długie, jasne włosy, wielkie jaskrawo zielone oczy z jasnymi kropkami i małe brzoskwiniowe usta. Danielle nie była ani niska ani wysoka; Charlus pomyślał,że jest idealna. Opamiętał się i zaczął mówić, póki Danielle udawała, że nie zauważyła tego, że jej się przygląda. Chociaż uważała za urocze, że chłopak patrzył na nią jak na siódmy cud świata, czuła się z tym niekomfortowo.
- Mam starszego o rok brata, Fleamonta. W sierpniu bierze ślub ze swoją narzeczoną, Euphemią Prevett. Mieszkam w dolinie Godryka Gryffindora, mamy tam duży dom rodzinny. - Charlus się na chwilę zastanowił - Urodziłem się 21 marca 1926 roku, a kończąc z nudnymi podstawami... -ponownie na chwilę przerwał. - Kocham grać w quidditcha oraz biegać, lubię też spacerować. Jednym zdaniem uwielbiam przebywać na świeżym powietrzu. Nie umie czytać, w sensie nie potrafię się skupić. - dodał szybko. - Ale lubię jak ktoś mi czyta. Nie znoszę wróżbiarstwa i eliksirów. Ale uwielbiam numerologię i transmutację. Lubie ciasto migdałowe i mocną czarną kawę. Kocham swoją rodzinę. - zakończył i wymienił się uśmiechem z Danielle. Dziewczynie absolutnie nie przeszkadzało, że Charlus rozgadał się o sobie do tego stopnia, lubiła słuchać innych ludzi, poznawać ich i dowiadywać się o czym myślą. Nie przeszkadzało jej nawet, że nie poprosił ją żeby opowiedziała o sobie.
- A co cię smuci? Co sprawia, że czujesz radość? - zapytała niespodziewanie, Charlus chwilę rozważał odpowiedź ponieważ nikt wcześniej nie zadał mu takiego pytania.
- Co sprawia, że czuje radość? - powtórzył powoli - Przebywanie z moimi przyjaciółmi, Sykesem, Billiusem i Alphardem, spędzanie czasu z Fleamontem i od dzisiaj z tobą. - powiedział i uśmiechnął się mając nadzieję, że szczery komplement jej się spodobał. Dwie różowe plamy pojawiły się na policzkach Danielle.
- Przecież jesteś w moim towarzystwie dopiero, jakieś dziesięć minut. - stwierdziła ciekawa jego reakcji.Potter na chwilę się zakłopotał, ale szybko wybrnął z sytuacji.
- No tak ale to nie zmienia faktu, że świetnie mi się z tobą rozmawia i bardzo cie lubię. - Dan spojrzała na niego nawiązując krótki kontakt wzrokowy i się uśmiechnęła.
- A co sprawia, że jesteś smutny? - ponowiła pytanie.
- Samotność, zła pogoda, przegrana, kiedy ktoś mi bliski jest chory lub smutny, eliksiry...-powiedział i obydwoje się roześmiali.
-Tak źle ci idzie z tych nieszczęsnych eliksirów, że ich nie znosisz? - zapytała z lekkim rozbawieniem. Charlus oblał się czerwienią uważając, że Dan za pewne teraz myśli, że jest jakimś nieukiem.
- Wiesz ja nie mam wybitnych, ale powyżej oczekiwań, więc jeśli potrzebujesz pomocy to wiesz do kogo możesz się zwrócić. - powiedziała a Charlus posłał jej najpromienniejszy uśmiech na jaki go było stać. Danielle także zdążyła już polubić Pottera, bardzo jej przypominał Sykesa z tą różnicą, że Charlus nie był aż taki dziarski i głośny. I chociaż Addington kochała Nasha jak brata którego nie miała, zdawała sobie sprawę z tego, że jest męczący. Już raz pomagała komuś z eliksirów, profesor Dumbledore poprosił ją o to żeby pomogła jednemu czwartoklasistowi właśnie z Gryffindoru, Jackowi Alvinghamowi. Oraz jednej osobie. Kiedy już nie potrzebował pomocy był tak szczęśliwy, że umie eliksiry, że się popłakał.
- Jasne. - powiedział Charlus. - Naprawdę dziękuję to miłe, i na pewno kiedyś skorzystam. -Danielle uśmiechnęła się kiedy puścił do niej oczko. Dotarli do Hogsmeade i od razu skierowali się do Trzech Mioteł. Zajęli stolik pod oknem i zamówili piwo kremowe, zapadła chwila milczenia.
-Przeczytać ci jakiś mój wiersz? - zapytała, Charlus upił łyka kremowego i skinął głową.
Bądź przy mnie blisko
Bo tylko wtedy
Nie jest mi zimno
Chłód wieje mi z przestrzeni
Kiedy myślę
Jaka ona duża
I jaka ja
To mi trzeba
Twoich dwóch ramion zamkniętych
Dwóch promieni wszechświata
Doczytała z uśmiechem.Charlus od razu pochwalił wiersz gorliwie ją zapewniając, że bardo mu się podoba.Zapytał dla żartu:
- Kto był twoją inspiracją? - Danielle jednak potraktowała pytanie poważnie i rozwinęła:
- Słusznie zauważyłeś, że pisząc ten wiersz miałam inspirację. Przy każdym mam bo bez niego by ich nie było. Tutaj miałam dwie, pierwszą jest Tom bo zawsze kiedy się spotkamy i jest mi zimno pożycza mi jakąś część ubrania lub pozwala mi usiąść bliżej. Drugą inspiracją jest Sykes, on przytula najlepiej na świecie i jest taki ciepły. - powiedziała z szerokim uśmiechem. Charlus się zaciął, nie wiedział jak na to odpowiedzieć. Nie znał się na tym i chyba nie chciał się znać. Najbardziej go jednak zamurowało imię Tom.
- Jaki -
- Cześć Marvolo. - usłyszał i popatrzył z zdziwieniem na Addington, jaki znowu Marvolo? Odwrócił się i go zatkało.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro