ROZDZIAŁ 4
Tom szedł za Danielle po wyjściu z Wielkiej Sali, po pierwsze chciał wypożyczyć nowe książki a stare oddać, i po drugie chciał porozmawiać z zielonooką krukonką.
Usiadł na przeciwko niej, pisała coś w zeszycie a po zestawieniu strof, Tom wiedział, że to wiersz. Z początku był pewny tego, że dziewczyna go najzwyczajniej na świecie ignoruje, jednak wtedy skończyła pisać swoje inicjały i odłożyła pióro. Na jej twarzy rozlał się pogodny uśmiech z domieszką dumy, tak było do chwili w której ich spojrzenia się spotkały.
- Cześć. - powiedział zdając sobie sprawę z tego, że ona prawdopodobnie nie zacznie rozmowy. Dał jej chwilę na otrząśnięcie się z szoku i kontynuował. - Myślę, że mamy kilka rzeczy do omów -oczywiście na zirytowanie Toma, musiała mu przerwać.
- Przepraszam. - powiedziała a chłopak zdziwił się jak to jest możliwe, że jej słowa brzmią tak szczerze bez większego wysiłku. - Zareagowałam trochę zbyt impulsywnie. - stwierdziła w końcu, on jednak uważał, że zareagowała normalnie jak na osobę o chorych zmysłach. Normalny człowiek z jąkaniem zaprzeczyłby jego słowom trzęsąc się .Ale to już inny temat bo nikt by się nie znalazł w tej sytuacji, bo nikt nie oferował mu swoją przyjaźń. Uważał również, że jeśli ktoś powinien tutaj przepraszać, to właśnie on bo naprawdę komentarz był drażniący. Cieszył się, że jednak nie musiał przepraszać bo nie wiedział zbytnio jak.
-Nic się nie stało, trochę przesadziłem. -odpowiedział. Widząc jak jej ponura twarz wykrzywiona przez skruchę rozpromienia się, poczuł z niewiadomych przyczyn ulgę.
- Cieszę się, nie lubię takich - zacięła się nagle szukając odpowiedniego słowa. - Sytuacji w których mam wrażenie, że ktoś jest na mnie obrażony. - wyznała. Tom czuł się nieswojo słuchając takich rzeczy, nie za bardzo rozumiał jak to możliwe, że ludzie są tacy wrażliwi. Pokornie jednak to znosił, zmienił szybko temat kiedy nadarzyła się ku temu okazja.
- Piszesz wiersze. - stwierdził upierając wzrok na zeszycie, na jego zaskoczenie brunetka podsunęła go w jego stronę i zaczęła mówić:
- Tak, to tak jakby rozwinięcie jednej myśli do kilkunastu a czasami kilkudziesięciu.
Czasami ubierasz swoją myśl w różne przenośnie lub porównania, a czasem po prostu realistycznie piszesz to co myślisz. - powiedziała i spojrzała na niego z lekkim uśmiechem. Tom przeczytał wiersz dwa razy, był prosty w zrozumieniu ale chciał wiedzieć więcej.
- Ten wiersz ma głębszą, ukrytą myśl? - zapytał.
- Właśnie, większość wierszy ma. Przekaz jest niby jasny ale ktoś kto jest uważny może zgadnąć, że to tylko element układanki. Głębsza myśl, jak to określiłeś nie jest zawsze jasna. -wytłumaczyła. Tom uważnie jej słuchał, na lekcji mówili co to wiersz, owszem. Ale to była pusta definicja, a lepiej się słuchało osoby która miała z tym doświadczenie.
- A jaki jest twój głębszy przekaz tego wiersza?
- Proste. - uśmiechnęła się dziwnie. - Ci którzy nas najbardziej kochają, najbardziej nas okłamują.
Tom kompletnie nie rozumiał o co chodzi, zrozumiał przekaz głębszej myśli ale nie potrafił sobie tego wytłumaczyć.
- Nauczyć cię pisać wiersze? - zapytała nagle, a po jej dziwnym wyrazie twarzy nie było ani śladu a Tom stwierdził, że im bardziej starał się ją zrozumieć, tym bardziej się gubił.
- Mogę spróbować. - powiedział, dziewczyna dała mu kawałek pergaminu i pożyczyła swoje pióro. Po chwili namysłu zaczęła znowu:
- O czym chciałbyś pisać?-zapytała, widząc jednak zdezorientowane spojrzenie Toma dała mu kilka propozycji. - Może o twoim poglądzie na świat? - pokiwał głową przecząco, nie chciał jej do siebie zrazić. - O pogodzie? - Tom chwilę się nad tym zastanawiał ale chyba ograniczyłby się do słowa "zimno", pokręcił głową. - O sobie?
Tak, Tom potrafił pisać o sobie. Mógłby zapełnić nawet całą książkę, lub kilka tomów.
- Myślę, że napiszę o sobie. - stwierdził na głos. Dziewczyna nic nie powiedziała tylko też wzięła się za pisanie, chłopak nie wiedział co robić.
- Danielle, co mam pisać? - zapytał z naciskiem, głupio mu było, że on Tom Marvolo Riddle czegoś nie potrafił. Zareagowała tak naturalnie jakby się tego spodziewała.
- Po prostu napisz coś o sobie, czego w sobie nie lubisz, co w sobie podziwiasz, jak postrzegają cię inni. Po prostu przelej myśli na papier. - powiedziała jakby chodziło o coś zupełnie prostego, wróciła do pisania.
Tom nigdy nie napisał żadnego utworu, takie rzeczy uważał za zbędne lub odpowiednie dla osób które nie radzą sobie z rzeczywistością. Myślał, że to takie proste; bierzesz pióro i piszesz.
Danielle zauważyła, że się w pewnym stopniu zawiesił i powiedziała:
-Nie zwracaj teraz uwagi na jakość wierszu, jak skończysz to pokaże ci co możesz zmienić, jakie słowo zastąpić i tak dalej.
Tom czując z góry, że przegrał, co bardzo go zdenerwowało zaczął pisać:
I was harsh
You were full
Of kindness
I was disaster
You were loyal
I tried to push you away
You were relentless
You pushed me back
You were audacity
To stay
You said I am good
I become disoriented
T.M.R.
Zakończył Tom, spojrzał kątem oka na zeszyt brunetki. Jej wiersz był dużo dłuższy a pisała go szybciej i krócej. Spojrzała na jego pergamin pytającym wzrokiem.
- Skończyłem.- przyznał, Dan wzięła swoje krzesło i przysiadła się do jego strony stołu. Wzięła od niego pergamin i go szybko przeczytała. Spojrzała na Toma z nieodgadnionym wyrazem na twarzy i zapytała:
- Czy ten wiersz jest o -
- Naszej przyjaźni. - przyznał Tom z zażenowaniem wypisanym na twarzy, na policzkach miał lekkie wypieki. Czuł się niezręcznie z tym, że ktoś to czyta. Ale te słowa same nasuwały mu się do głowy, nic na to nie mógł poradzić, po prostu... pisał.
- Czujesz wstyd z tego powodu, że to przeczytałam.-powiedziała mówiąc na głos dokładnie to co Tom czuł. Twarz go zaszczypała, brunetka spojrzała na niego przygryzając dolną wargę, nie w flirciarskim geście ale takim który świadczył, że ją to zastanawia. Tom mógłby w tej chwili policzyć wszystkie piegi na jej nosie, małe jasne, brązowe plamki na tle opalonej skóry. Chłopak nie widział jeszcze nigdy takiego połączenia urody, zazwyczaj to osoby z rudymi lub blond włosami mieli piegi. W dodatku byli trupio bladzi. Danielle znowu się odezwała:
- Nie martw się, ja też mam kilka takich wierszy przy których bym się czuła skrępowana gdyby ktoś je przeczytał. - oświadczyła wzruszając ramionami, odchrząknęła po chwili i powiedziała wskazując na pergamin:
- Zauważyłam, że w pierwszych zwrotkach używasz przeciwieństw. Pierwsze bardzo dobrze dobrałeś, ale drugie do siebie nie pasują.-"tak jak my do siebie, Dan" pomyślał Tom z ironią -Jeśli chcesz zostać przy tym, że jesteś katastrofą, zmieniłabym to tak.- wzięła drugi pergamin i przepisała zwrotkę.
I was sinner
You were saint
Chłopak musiał przyznać, że to rzeczywiście lepiej wyglądało i brzmiało. I co gorsze, odzwierciedlało to co nie chciał wprost powiedzieć lub napisać.
- Dalej wszystko jest dobre, aż na zakończenie. - na krótką chwilę spojrzała na niego. - Mogłoby to mieć kilka innych opcji, patrz.
Ponownie zaczęła pisać zawrotnym tempem.
I. You said lord forgives
I knew you tried to believe
II. You said you won't leave
I knew you were honest
III. You said they'll see
I didn't gave a damn
Podała mu kartkę a on z podziwem zauważył, że napisane przez nią zakończenia naprawdę mają sens.
- I jak, podoba Ci się któreś? - zapytała w końcu opierając brodę o rękę, spojrzała na niego z ukosa. Na jej ustach znowu błąkał się miły uśmiech. Tom chwilę jeszcze patrzył na pergamin podziwiając pomysły które zpisała od tak. W końcu przeniósł oczy na nią.
- Wszystkie są idealne. Ale gdybym miał tyle pomysłów co ty, nie napisałbym ani jednego wiersza ponieważ nie mógłbym wybrać spośród tyłu opcji. - powiedział a Dan uznała to za najdłuższą wypowiedź na jaką się wysilił w jej obecności.
- To był komplement? - zapytała z uśmiechem, Tom toczył walkę ze samym sobą. Chciał zachować pozory surowego tyrana ale przy Dan czuł się jak najzwyklejszy nastolatek bez planów dotyczących opanowania Świata Magii. Uniósł nieznacznie kąciki ust.
- Tak.
Danielle siedziała na stoliku wymachując nogami w przód i w tył, obok niej siedział Charlus Potter rozmawiający z Sykesem. Ich głosy były na tyle głośne, że dziewczyna nie mogła się skupić na swojej książce którą czytała. Zamknęła ją więc i przyjrzała się otoczeniu, często to robiła kiedy się nudziła. Siedzieli w pustej, starej klasie od transmutacji. Pomieszczenie zawierało jedynie stare, rozpadające się ławki i krzesła, po za tym na ścianie był stary, zakurzony gobelin.Nie wiedziała z jakiego powodu Sykes chciał żeby z nim poszła na spotkanie z jego kolegą.
- Oh Daniś w końcu odłożyłaś tą książkę! - powiedział właśnie Nash i żywo klasnął aż Addington podskoczyła. Rzuciła mu spojrzenie pełne wyrzutów i zapytała:
- Dlaczego chciałeś żebym tutaj przyszła?
- Hmm. - powiedział wymownie, w sumie ignorując jej pytanie. Obrzuciła Pottera pytającym spojrzeniem ale on tylko wzruszył ramionami. Charlus miał taką samą budowę ciała jak Sykes; był wysoki i trochę usmięśniony dzięki licznym treningom quidditcha, miał duże szare oczy i trochę kręcone, nieuległe ciemne włosy nie mówiąc o okrągłych okularach.Co jednak najbardziej przyciągało uwagę, był jego uroczy uśmiech.
- Mówiłem, że się jej spodobasz. - skwitował nagle Sykes a Charlus się trochę zaróżowił.
- Dlaczego miałby mi się spodobać? - zapytała kategorycznie unosząc przy tym brew, Nash oparł łokieć na ramieniu Pottera i odpowiedział swoim dziarskim tonem:
- Wiesz, jest inteligentny,zabawny,szybki, miły, zwinny,dobry,przystojny... - wymieniał zalety młodego gryffona który czuł się najwidoczniej zażenowany sądząc po jego minie.
- Sykes. - powiedział.
- ...i świetnie gra w quidditcha...
- Sykes.
- ...napewno będzie dobrym mężem...
- SYKES!
Blondyn ucichł i patrzył na nich, Charlus wydawał się być naprawdę zdenerwowany póki Danielle patrzyła na Nasha z politowaniem.Podniósł ręce w geście obronnym i wstał.
- Sama mnie o to zapytałaś! - bronił się, Dan jednak dostrzegła cień żartu w jego oczach.
- Nie o to cie prosiłem Sykes. - wyznał Potter składając twarz w swoich dłoniach na znak załamania, chyba jednak nieudawany. Addington popatrzyła winowajczo na Nasha.
- Dobra!Załatw to sobie sam Potter, masz okazję! - zawołał krukon opuszczając salę.
Dan westchnęła i spojrzała na chłopaka obok.
- Charlus? - zapytała.
- Tak?
Dźgnęła go w końcu łokciem, nie lubiła kiedy miała rozmawiać z kimś kto na nią nawet nie patrzył.Chyba to do niego dotarło bo odkrył twarz i oparł ją na rękach.
- O co tutaj chodzi? - zapytała, zauważyła, że spojrzał na nią ukradkiem.
- Wiesz, może pójdziesz ze mną za tydzień do Hogsmeade...?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro