Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

EPILOG

Danielle poprawiła kołnierzyk błękitnej koszuli i pomalowała usta neutralną, różową pomadką. Była gotowa do wyjścia. Z westchnieniem przeczesała włosy, widząc kilka nitek srebra na czubku głowy, zmrużyła oczy. Z prawie trzydziestką na karku nie powinna chyba jeszcze siwieć. Odwróciła się i złapała za serce, przeżywając mały zawał. Uśmiechnął się uradowany faktem, że udało mu się ją wystraszyć. Wykorzystał to, że przymknęła oczy, żeby się uspokoić, i krótko złączył ich wargi. Wiedział, że momentalnie mu przebaczyła, kiedy jej chude dłonie jak u pianistki zwarły materiał jego białej koszuli na plecach. Z uśmiechem zacisnął zęby na jej dolnej wardze, nie zostając mu dłużna, po chwili zrobiła to samo. Nie mogąc się już powstrzymać, parsknął krótkim śmiechem. 

- Spóźnimy się, jeśli tak dalej pójdzie. - upomniał ją, wzruszyła ramionami. Jej brzoskwiniowe usta rozciągnął przyjemny dla oka, uroczy uśmiech. - Danielle.

- Dobrze, no chodźmy już. Nie zapomnij prezentu dla Alpharda!

Pokręcił głową, widząc, jak jej jasne włosy znikają w drzwiach. Podniósł trochę ciężkie pudełko zapakowane w ładny, zielony papier i wielką kokardę na wierzchu. Z paczką w jednej ręce, a płaszczem w drugiej zszedł na dół. Brunetka machnęła różdżką, przez co światełka na choince powoli zgasły. Złapał jej rękę, kiedy się rozpłynęli w kolorowej smudze pod wpływem teleportacji.

- No i są nawet państwo zagadka!

- Możesz sobie przestać żartować z mojego nazwiska, czarny?

Obrzucili się smętnymi spojrzeniami, po chwili jednak przywitali się braterskim uściskiem, a na ich twarzach ponownie zagościły lekkie uśmiechy. Obserwował, jak do jego żony podbiega syn brata Charlusa Pottera, James oraz kilka innych dzieciaków. Oczywiście, że wszystkie uwielbiały Dan. W końcu to ona była tą stereotypową ciotką, którą zawsze się chciało mieć za matkę, gdyż czytała przed snem bajki, piekła najlepsze ciasteczka, dawała najlepsze prezenty i stawała w obronie przed rodzicami.

- James ją kocha bardziej niż mnie. - westchnęła Euphemia, stając obok niego. - Powiedz, a wy, kiedy w końcu przywitacie w domu takiego małego szkraba?

Roześmiał się na to pytanie, Danielle oderwała się na chwilę od dzieci, żeby na niego spojrzeć i  się uśmiechnąć. 

- Za dziewięć miesięcy. - odparł, patrząc jak kobieta obok, podnosi szczękę z ziemi.

- Czy ja dobrze słyszałem? - zapytał Weasley z kieliszkiem w ręce, wszyscy zainteresowali się małym rozruchem. Jedynie Alphard wiedzący o wszystkim usiadł obok na oparciu kanapy i patrzył jak krukonka siedząca na ziemi, pozwala małej Molly bawić się swoimi włosami.

- To dobry pomysł? - Danielle podniosła na niego swoje wielkie, zielone oczy. Rudowłosa dziewczynka wyrwała jej przypadkiem kilka włosów, Dan w duchu poprosiła Merlina, żeby były to właśnie te siwe. - A jeśli dziecko będzie miało takie zapędy jak on?

- Tom będzie dobrym ojcem, nie martw się.

- Ktoś o mnie coś mówił? - pojawił się, poprawiając białą koszulę. Black pokręcił głową, ślizgon objął ją jednym ramieniem, wykorzystując to, że mała Prevett pobiegła do swojej matki. Danielle oparła głowę na jego ramieniu, patrząc z rozbawieniem na krzywy wyraz twarzy swojego przyjaciela. Alphard się zdrowo napił swojego czerwonego wina i znowu pokręcił głową.

- A płeć dziecka to też zagadka?

- Możesz przestać sobie już żartować? - zapytał brunet zmęczonym głosem, po dziesięciu latach zrobiło się to już denerwujące.

- No nie wiem, Riddle.





Dla mniej zrozumiałych: riddle to po angielsku zagadka. Powiem tak, decyzję o zakończeniu podjęłam trzy dni przed dopisaniem opowiadania. Najpierw miało być naprawdę tragicznie, w sumie nie trudno zauważyć, że mordowałam wszystkich po kolei. Pisanie tej książki trwało dłużej niż którykolwiek z moich związków, haha nieśmieszne. 

Jeśli komuś się podoba moja twórczość, to zapraszam do mojego nowego, drugiego opowiadania z Regulusem Black'iem. 

Chciałabym podziękować za wszystkie gwiazdki, komentarze i odczyty. Najbardziej dziękuję tym którzy byli od początku i przetrwali wszystkie moje czteromiesięczne kryzysy, przy których rzucałam tę książkę w kąt. Szczerze was podziwiam i jestem wam wdzięczna.

Kocham was wszystkich, dobrego zakończenia roku wam życzę x



Arctus przeciera oczy i prostuje nogi, wdycha z ulgą i sięga po herbatę. Jest zimno. Chwila zadowolenia trwa krótko, po chwili dociera do niej, że to koniec. Zapala niedobrego papierosa. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro