12.
Kochani, powróciłam. Wiecie, nie mam już weny do tamtej książki. Zacięłam się w jednym momencie i nie wiem jak pisać dalej.. Ale naszła mnie wena do tej książki. Już mam troszkę napisane, więc wam daję.. Dziękuję za tak dużo komentarzy pod 11 rozdziałem. Bardzo miło mi się je czytało.. Z każdym nowym komentarzem uśmiechałam się szeroko.. Jesteście kochani.. A teraz zapraszam do czytania.
-------------------------------------------------------------
Podeszłyśmy do dobrze zbudowanych drzwi. Pokojówka zapukała do nich kołatką. Po niespełna 3 sekundach otworzyły się na oścież. Spojrzałam na nią lekko zdziwiona. Wzruszyła tylko ramionami na moje nie zadane pytanie i przepuściła mnie przodem. Weszłam do środka. Na panelach był położony czerwony dywan ciągnący się, aż do schodów. Od wejścia były kolumny, które zasłaniały ściany. Dopiero potem było można przyuważyć dość duży hol. Z każdej strony były po 3 kolumny, a naprzeciwko wejścia były schody, które biegły na środku w oby dwie strony na górną część rezydencji. Przy schodach można było zauważyć wazy, a na nich zapalone świeczki. Rozejrzałam się ciekawie. Dość staromodnie urządzony.
- Gdzie mogą być Marison ? – Spytałam się pokojówki.
- Zapewne w salonie. Tam najczęściej można było ich spotkać.
- No to chodźmy. Zaprowadzisz mnie ? – Spytałam.
- Oczywiście panienko. Proszę za mną. – Ruszyła w prawą stronę, więc ruszyłam za nią. Rozglądałam się po korytarzu. Jedyne co ciekawego zauważyłam to okno. A tak to, był to tylko zwykły korytarz. Boże, czego ja oczekiwałam? Słonia skaczącego na piłce ? Po chwili pokojówka zatrzymała się przed dębowymi drzwiami. Nawet przez zamkniętą powłokę mogłam wyczuć 6 wampirów. Przełknęłam lekko zestresowana ślinę i kiwnęłam jej głową, by otworzyła. Wykonała moją prośbę i już po chwili mogłam widzieć 6 dość przystojnych wampirów. Boże, kogo ja chce oszukać ? Oni byli nieziemsko przystojni, ale nie w moim typie. No oprócz jednego. Przebiegłam pobieżnie wzrokiem po ich twarzach i już mogłam wyczytać kto jaki ma charakter, a bynajmniej na takiego uchodzi.
- Witaj. – Odezwał się jak się nie mylę Reiji. Jako dziecko był słodszy. – Kim jesteś ? – Spytał. Czyżby ojczulek nie powiedział im, że przybędę ? Jego wzrok skierował się na moją pokojówkę. – Marison. Co ty tutaj robisz ? Przecież pracujesz w rezydencji naszego ojca, więc co ty tutaj robisz z tą dziewczyną ? – Spytał, ale chyba bardziej zażądał.
- Witaj paniczu Reiji. Może najlepiej będzie jeśli to panienka opowie wszystko. – Pokazała na mnie. Każdy teraz spojrzał w moim kierunku. No cholera. Westchnęłam ciężko.
- Cześć, nazywam się Akiko Furihara i jestem córką waszego ojca. – Powiedziałam prosto z mostu specjalnie nie mówiąc im, że jestem adoptowana przez niego.
- Że słucham..????!!! – Odezwał się zaskoczony Reiji.
- Szkoda. Laleczka jest dość ciekawym okazem. – Powiedział Laito z zboczonym uśmiechem. Przewróciłam na jego uwagę oczami.
- Nie będę żadną twoją seksualną zabawką, ani sadystyczną. – Mówiąc to ostatnie sugestywnie spojrzałam na Ayato, który tylko cyknął językiem.
- Wróćmy lepiej do tematu. – Ponowił Reiji. – Dlaczego nie jest nam wiadomo, że mamy siostrę ? – Spytał patrząc się centralnie na mnie jakbym miała mu odpowiedzieć. Wzruszyłam tylko ramionami udając, że nie wiem o co mu chodzi.
- Panienko. – Powiedziała ostro Marison. – Nie grzecznie jest się zgrywać. – Dopowiedziała.
- Oj tam. Wyolbrzymiasz. Patrz na ich genialne miny.. – Zachichotałam cicho. – One są takie piękne przecież. – Powiedziałam. – No, ale do rzeczy. Tak naprawdę, nie jestem waszą siostrą z krwi i kości. Karl adoptował mnie z sierocińca.
- To dlatego masz inne nazwisko. – Mruknął do siebie Reiji, a dzięki czułemu słuchowi mogłam to dosłyszeć.
- Dokładnie. Nic mnie z nim nie łączy oprócz tego, że jest moim ojcem chrzestnym. – Spojrzałam na Subaru, który mocno trzymał się z boku tego wszystkiego. Również na mnie spojrzał zimno. – Subaru wiem, że to co teraz powiem może wydawać Ci się dziwne, ale taka jest prawda. Twoja matka również jest moją chrzestną. – Poinformowałam go. Widziałam jak jego źrenice rozszerzają się zaskoczone. Muszę go poinformować o tym co jego matka mi powiedziała. – Subaru. Widziałam się z twoją matką jak mieszkałam u Karl'a. Opowiedziała mi o moich rodzicach i o tym, że wraz z Karl'em są moimi rodzicami chrzestnymi, ale to nie wszystko. Powiedziała mi również jak cię traktowała. Było jej trudno to powiedzieć. Domyślam się co mogła przeżywać. Chciała, bym przekazała Ci od niej przeprosiny. Oraz to, że żałuje tego, że prosiła Cię o to byś ją zabił. Mnie również o to prosiła, ale się nie zgodziłam. – Powiedziałam. – Jeśli tylko będziesz chciał będę mogła pomóc Ci uwolnić twoją matkę. – Dodałam. Czekałam na jego odpowiedź. Nie chciałam przed sobą tego przyznać, ale stresowałam się jego odpowiedzią. W końcu się odezwał.
- Zobaczymy z czasem. W końcu jakby nie patrzeć to twoja matka chrzestna.
- Czekaj, mówiłaś o tym, że matka Subaru opowiedziała Ci o twoich rodzicach. Czego się dowiedziałaś.. ? – Spytał. Jaki wścibski wampir..
- A czy to ważne..? – Również zadałam pytanie.
- Tak.
- Dlaczego..?
- Bo musimy wiedzieć jak się do ciebie zwracać. – Powiedział z wrednym uśmiechem. Westchnęłam ciężko.
- Dowiedziałam się, że moi rodzice rządzili swoim gatunkiem i nie tylko. Więc jestem ich prawowitą następczynią.
- A... W co się zamieniasz..? – Spytał Kanato. – Bo, ja z Teddy'm jesteśmy ciekawi. – Powiedział.
- Zamieniam się w tygrysa śnieżnego. – Powiedziałam.
- W tygrysa śnieżnego.. A to ciekawe.. – Mruknął Reiji.
- Dlaczego niby jest to tak ciekawe..? – Spytałam.
- Ponieważ uważają, że tygrysy śnieżne wyginęły. Oczywiście zmiennokształtne. Jesteś jedyna.
- Tak wiem. Jestem tego świadoma. – Mruknęłam. Założyłam nogę na nogę. W czasie naszego monologu zdążyłam usiąść.
- Teddy chciałby zobaczyć jak wyglądasz jako tygrys. – Mruknął Kanato. Spojrzałam na niego zdziwiona. Chce zobaczyć mnie jako tygrysa ? Przecież ja nigdy się nie zmieniałam. Zagryzłam wargę. Chyba zauważył moje wahanie się, bo spytał. – Nie potrafisz, prawda?
- Nie, nie potrafię. Nigdy nie miałam okazji tego zrobić. W sierocińcu byłam uważana za kogoś groźnego i miałam nie pokazywać swojego dziwactwa. A u Karl'a.. Po prostu było za dużo do roboty.
- Rozumiem. Więc, może spróbujesz ? – Spytał patrząc na mnie tymi swoimi fioletowymi oczami. Cholera.
- Spróbuję. – Mruknęłam.
- A-Ale p-panienko... - Próbowała powiedzieć Marison. Spojrzałam na nią pytająco.
- Tak ? – Spytałam.
- NIE PRZESZKADZAJ JEJ!!! ONA MA SIĘ ZMIENIĆ W TYGRYSA!!! – Usłyszałam krzyk Kanato. Spojrzałam na niego zdziwiona. O co mu chodzi ? – Zmień się. – Rozkazał. I co ja mam zrobić.. ? Marison już nic nie powie, bo się przestraszyła.. Więc.. Muszę się zmienić.. Zamknęłam oczy i powoli zaczęłam się skupiać na zmianie.. Po chwili dało się słyszeć łamanie się kości i jak moje ciało się zmienia. Nagle usłyszałam obok siebie głos Kanato. – Ale jesteś piękna.. – Poczułam jak kładzie dłoń na mojej głowie i zaczyna ją głaskać.. Wbrew sobie zaczęłam mruczeć.. – I jaka słodka. – Spojrzałam na niego ze złością..
~Nie jestem słodka.. – Burknęłam do niego w myślach.
- O! Umiesz mówić w takiej formie. Fajnie.. – Dalej mnie miział, a ja wbrew sobie mruczałam. Cholera.. Nie drap za uchem.. Nie drap.. Ammrmrrrrrr... Cholera.. Odsunęłam się od niego i zmieniłam się w człowieka.. – Nie miziaj mnie tam.. – Czułam wzrok wszystkich na mnie. O co im chodzi..?
- P-P-Panienko.. U-Ubrania.. – Wyjąkała cała czerwona. Dopiero teraz zauważyłam, że jej, Laito i Ayato poszła krew z nosa.. Spojrzałam w dół. O jasna cholera.. Nie mam ubrań.. Pisnęłam cicho i zakryłam się szybko upadając na podłogę.. Moje policzki były teraz mocno czerwone.
- No no, nie sądziłem, że masz tak niezłe ciałko.. Aż mi krew poszła, a to nigdy się nie stało.. – Powiedział Laito.. Nie zwracałam uwagi na jego teksty. Umierałam teraz ze wstydu. Poczułam na swoich ramionach ciepło. Obejrzałam się za siebie, dzięki czemu zauważyłam Subaru. Jego oczy już nie były takie lodowate.
- Nie zwracaj na tego półgłówka uwagi. On tak gada. Jeśli będzie chciał zrobić Ci krzywdę zawołaj mnie.
- A ty Subaru co..? Obrońca uciśnionych.? Weź przestań, to nawet nie jest nasza siostra, więc możemy sobie na trochę pozwolić.
- Laito, jakbyś nie zauważył ona jest księżniczką, a jej przynależą prawa, które my musimy spełniać. Czyli szacunek. – Powiedział Reiji, a bo kto inny.. Spojrzałam na blondyna, ale ten ani się ruszył. Chyba jest martwy.. Boże.. Aki, ale jesteś idiotką. Przecież on jest wampirem.. Przecież to jasne, że nie żyje.. Westchnęłam cicho i ubrałam na siebie marynarkę Subaru. Była na mnie za duża, więc idealnie się nadawała, bo zakrywała to co najważniejsze.. Wstałam i zapięłam się tyle ile mogłam.
- Dobrze, jeśli to wszystko to Subaru cię zaprowadzi do pokoju. - Powiedział Reiji.. Chłopak bez słowa ruszył do drzwi, a ja wraz z Marison ruszyłam za nim.
----------------------------
I jak się podoba nowy rozdział...? Mam nadzieję, że jednak coś napiszecie o nim w komentarzach. Dodaje ten rozdział tylko na waszą prośbę i duży odzew.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro